Na czas nieokreślony wstrzymuję pisanie na tym blogu, ponieważ muszę dokończyć inny blog. wtedy wrócę.
piątek, 2 listopada 2012
Uczynna Neko
Kolejny dzień w Subinie rozpoczął
się od okrutnej ulewy, która uniemożliwiała mieszkańcom na
codzienne czynności. Ich monotonność została przerwana z powodu
deszczu, który zalewał ulice, zmieniał ziemię w błoto i
topił niewinnie rosnące kwiaty. Dla Aleksa pogoda w tym mieście
nie była wstanie go zaskoczyć, bowiem codziennie zmieniała się
ona ze złej w jeszcze gorszą i na odwrót. Tutaj pory roku
nie miały znaczenia. Wydawało się, jakby każdy dzień był nowym
miesiącem, a zachowanie staruszki odzwierciedlało pogodę. Zawsze,
kiedy była w pewnym stopniu wesoła, na niebie widniało słońce, a
ulice tętniły życiem, zaś dzisiejszego dnia na twarzy kobiety nie
można było dostrzec ani skrawka zadowolenia. Pisarz wyraźnie
dostrzegał jej zmartwienie, lecz nie wiedział czym ono było
spowodowane. W końcu ostatnie jej opowieści powinny ją rozweselić,
przypomnieć o tym cudownym Laimasie, którego prawdopodobnie
Neko kochała, nawet jeśli nie była tego w pełni świadoma.
Mężczyzna leżąc na kanapie,
rozglądnął się po pomieszczeniu, które nieco przypominało
opis mieszkania tego całego szefa kuchni, który najwyraźniej
był jak ojciec dla kociej dziewczyny. Nie każdy bowiem chciał
utrzymywać ją na własny rachunek, był niczym ojciec. Opiekował
się nią, uprzejmie gościł w kuchni, a także uśmiechał się do
jej towarzyszy, których spotykała na ulicach. Aleksy już
sporo o tej niesamowitej dziewczynie, która doprawdy
odznaczała się specyficznym zachowaniem i wyglądem od całej
reszty, ale nie to było najważniejsze. Spała na drzewie choć
miała dach nad głową, który dawał jej kucharz, miała
jedzenie i pieniądze, a mimo to brała od innych tylko słodycze i
drobne prezenty. Wolała dawać więcej i mniej dostawać, dla niej
największa nagrodą był szczery uśmiech u innych osób. Ten
błysk w spojrzeniu mówiący do niej „Dziękuję, będę żyć
pełnią szczęścia”. Tego dowiedział się do tej pory o tej
dziewczynie. Wiedział, że istniała wtedy magia, a Neko była z nią
w pewien sposób powiązana. Przynajmniej tak uważało
Stowarzyszenie Błękitnych Rycerzy oraz mafia Czarnych Smoków,
którzy uparcie starali się ją pochwycić, z którego
powodu zginął Laimas.
- Nad czym rozmyślasz, Aleksy? -
niespodziewanie zachrypiały głos kobiety otrzeźwił mężczyznę
ze swoich rozmyślań. Spoglądnął na osiwiałą staruszkę,
odkładając zeszyt z notatkami na bok kanapy i z ciężkim
westchnięciem przyjrzał się staruszce. Przyjrzał się
nieznajomej, która jak zwykle spoczywała w swoim fotelu,
spoglądając na zgaszony kominek.
- Nad Neko – odpowiedział
beznamiętnie, nie mogąc pojąć jeszcze tak wielu rzeczy, bardziej
ważnych i istotnych, bez których nie mógł ruszyć
dalej. Bez nich nie był wstanie zrozumieć fabuły, którą
chciał przedstawić całej reszcie świata.
- Cóż cię do tego nakłoniło?
- Nie rozumiem pytania –
odpowiedział, napotykając spojrzenie staruszki.
- Dlaczego postanowiłeś napisać o
niej opowieść? Czym cię zaintrygowała i czy nadal patrzysz na nią
w ten sam sposób po tym, jak ci trochę poopowiadałam?
- Właściwie, to całkiem przypadkowo
poznałem historię o Neko. Byłem wtedy bardzo młody, a rówieśnicy
często mnie nękali. Jako jedyny interesowałem się czytaniem
książek i podobnymi rzeczami, byłem duszą artysty i nie wszyscy
potrafili to zrozumieć. Któregoś dnia poznałem starszą ode
mnie dziewczynę o jakieś dwa lata i kupiła mi loda.
Porozmawialiśmy chwilę i na koniec spytała się, czemu płaczę.
Ja odpowiedziałem jej, że nikt mnie nie rozumie. W ten ona
uśmiechnęła się do mnie i powiedziała: „Kiedyś żyła
dziewczyna przezywana Neko, która mimo swojej odmienności nie
wylewała łez, a smutki przemieniała w uśmiech”. Tamtego dnia
zacząłem poszukiwać wiadomości o tej dziewczynie. Wiele plotek,
historii, książki, wszystko, co było z nią związane. W końcu
zapragnąłem poznać o niej prawdę. Nawet jej nie znając,
zakochałem się w Neko. Zakochałem się w jej wyglądzie,
charakterze, w jej słowach, o których pisali inni.
Zrozumiałem jednak, że co najmniej połowa, nie, zdecydowana
większość to stek bzdur.
- Więc już jej nie kochasz?
- Nie – pokiwał przecząco. - Pani
otworzyła mi oczy. Uświadomiła jaka naprawdę jest Neko i przez to
pokochałem ją jeszcze bardziej. Uczynna, pomocna optymistka, zawsze
mówiła co myślała i starała się uszczęśliwiać innych.
Pragnęła pokazać innym, że życie to nie tylko biel i czerń, że
istnieją także inne kolory, których zwyczajnie nie potrafimy
dostrzec.
- Oj Aleksy, gdyby inni ludzie
potrafili dostrzec to, co ty... pewnie wtedy ta cała historia nie
skończyła się w taki sposób.
- Nie rozumiem. Przecież w książkach
pisali, że żyła jeszcze długo.
- Powtórzę moje słowa. Chcesz
poznać prawdę, czy zyskać pieniądze?
- Prawdę.
- Więc wysłuchaj tej opowieści.
Powoli zbliżała się jesień, a Neko postanowiła pomóc
kucharzowi w kuchni...
*****
Chłodny wiatr szczypał mieszkańców
Subiny po czerwonych z zimna policzkach, którzy zmierzali
prosto do pracy lub też do szkoły. Każdy z nich miał
niezadowoloną minę, jakby wyjście z mieszkania było największą
karą na świecie. Poubierani w ciepłe kurtki i płaszcze, popijali
po drodze gorącą czekoladę, wypuszczając z każdym oddechem białą
parę ciepłego powietrza. Mimo chłodu, słońce wyciskało z siebie
najjaśniejsze promienie, aby choć trochę ogrzać przechodniów.
Krople niedawno opadłej rosy spływały po szybach kawiarenek i
sklepów odzieżowych, a na drzewach nadal uparcie trzymały
się ostatkami sił kolorowe liście. Jedne złote, czerwone,
pomarańczowe i te mniej doceniane, brązowe. Połączenie tych
kolorów cudownie zdobiło chodniki i trawniki, a rozradowane
dzieci wskakiwały w kupki liści, rzucając się nimi nawzajem. Miło
było patrzyć na beztroską zabawę malców, ale ich rodzice
szybko pozbawiali innym tej przyjemności, z czego Neko nie była
zadowolona.
Tak więc podeszła do sporej ilości
liści i cała się w nich wytarzała, przyczepiając je do swojego
sweterka. Mimo że miała wyłącznie na sobie sweterek i ciepłe
buciki, to czuła lekki chłód. Włożyła jeszcze kilka z
nich we włosy i zabunkrowała się w liściach, czekając na
zbliżającą się grupkę dzieci.
- Jestem ciasteczkowy potwór...
- powiedziała z rozbawieniem wyskakując spod liści, a dzieci
pisnęły z przerażenia. Po chwili jednak roześmiały się równie
głośno i zaczęły naskakiwać na dziewczynę, przewracając ją na
liście.
- Neko-chan! Dawno cię nie
widzieliśmy!
- Nie jest ci zimno?
Małe pociechy zaczęły wypytywać ze
zmartwieniem w oczach na różowowłosą, która tylko
kiwała przecząco na ich pytania.
- Wszystko gra. Jest mi ciepło. Zimno,
to pojęcie względne. Trzeba tylko przyzwyczaić się do temperatury
– odpowiedziała z szerokim uśmiechem, a dzieci po chwili namysłu
zaczęły ściągać swoje kurtki. - Chotto matte! Nie ściągajcie
ich, lepiej dmuchać na zimne – pomachała rękoma z nerwowym
uśmieszkiem, zmuszając dzieci do ubrania z powrotem rzeczy. - No
nic, muszę już mykać. Mam dzisiaj ważne zadanie do wykonania –
mrugnęła do nich okiem i w podskokach ruszyła dalej przed siebie,
zapominając o swoim przebraniu. Każdy, dosłownie każdy odwracał
się za siebie, gdy na swojej drodze napotykał kocią dziewczyną,
która z promiennym uśmiechem zbliżała się do restauracji.
Ich miny były nie do opowiedzenia. Jedni z otwartymi oczami
zastanawiali się, czy wszystko z nią dobrze. Inni, roześmiani do
granic możliwości robili jej zdjęcia, a pozostali z oburzoną miną
szli dalej.
- Ohaaayooo! - zaglądnęła przez
drzwi do kuchni, a wszyscy pracownicy z szerokimi uśmiechami
przywitali dziewczynę.
- Dziś strasznie wcześnie do nas
zawitałaś.
- Co tam u ciebie, kiciu kochana?
- Może masz ochotę na rybkę?
- Chłopaki, chłopaki. Ochłońcie
nieco. Zajmijcie się lepiej swoimi koleżaneczkami z pracy, Neko
jest moja – roześmiany mężczyzna podszedł do dziewczyny i
poczochrał ją po głowie, kiedy ta wskoczyła na pusty blat.
- To nie fair, nie może mieć pan
wszystkiego.
- Cichutko mi tu – mrugnął do nich
roześmiany i podał Neko miskę z spaghetti. - dzisiaj tyko to
zdążyłem ci przyrządzić. Mamy strasznie dużo do roboty, a mimo
to wszyscy są strasznie rozgadani – spojrzał na pracowników,
którzy migiem wrócili do swojej pracy.
- Nic nie szkodzi, uwielbiam twoje
jedzenie. Smacznie gotujesz.
- Och, jaki przyjemny komplement, gdyby
ludzie w tych czasach byli równie uprzejmi...
- A my nie jesteśmy?
- Jesteście, jesteście, ale leniwi –
roześmiany podszedł do swojego stanowiska i zaczął smażyć
przegrzebki.
- Chętnie pomogę, co mogłabym robić?
- spytała wciągając ustami ciągnący się makaron.
- Niech się zastanowię... możesz
podawać posiłki na stoły. Brakuje nam dwóch par rąk do
pomocy. Na kuchnie cię raczej nie wezmę, bo ostatnio prawie
spaliłaś mi kuchnię – odpowiedział i po całym pomieszczeniu
rozległ się śmiech pracowników, na co Neko odpowiedziała
oburzoną miną. - Nie gniewaj się kochana, ale ta restauracja ma
pięć gwiazdek i nie może sobie pozwolić na pewne... dodatki do
dań.
- Tak, tak, tak – pomachała łapką
kończąc posiłek i zawiesiła na siebie fartuch kelnera. Poprawiła
go nieco, bo był sporo za szeroki i splotła włosy w długą kitę,
biorąc do ręki tacę. - Gotowa! - powiedziała entuzjastycznie z
lekkim podskokiem, a wszyscy spojrzeli na nią z przestraszonymi
minami.
- Jesteś szefie pewny, że to
bezpieczne?
- Ja bym tam nie ryzykował.
- No, może lepiej podawać dziś w
papierowych talerzach?
- Nie przesadzajcie, Neko nie jest aż
tak niezdarna, prawda? - powiedział z nutką niepewności.
- Jeszcze wam pokażę! Wszyscy
będziecie mnie przepraszać na kolanach, nya! - miauknęła z
zmarszczonymi brwiami i wzięła kilka talerzy, wychodząc do gości.
Z początku nieco się gubiła, walczyła z drzwiami, wyzywając je:
„pedofilskie obraciaki”, bo kilka razy nimi oberwała. Nawet
potknęła się o dywan, lądując zgrabnie i czystko na ziemi z
nienaruszonym stanem talerzy, co przyczyniało się do cudu. Sami
goście mieli niesłychaną zabawę z dziewczyny, która
nieświadomie niszczyła tę sztywną atmosferę, zamieniając ją w
istny kabaret, co wszystkim się bardzo podobało.
- Dziękuję, dziękuję – pokłoniła
się wszystkim, podchodząc plecami do drzwi prowadzących do kuchni,
kiedy to przywaliła w nie tyłkiem i cała sala znów
wybuchnęła śmiechem. - Gomene, głupie drzwi obrotowe! - warknęła
i wskoczyła do kuchni, patrząc jak wszyscy powoli myją gary. - To
już koniec? Tak szybko czas minął?
- Niestety. Niedługo Halloween i
dlatego kończymy szybciej.
- Szkodaaa – miauknęła z
niezadowoleniem, ściągając fartuch, kiedy to kucharz podszedł do
niej i wręczył pakunek.
- Proszę. Spakowałem tobie trochę
ciasta. Nikt nie zauważy,że zabrakło kilka kawałków, a
teraz mykaj – z szerokim uśmiechem pożegnał Neko, która
niechętnie wróciła do miasta, siadając na swoje ukochane
drzewo.
- Dziś było tak przyjemnie! -
powiedziała głośno sama do siebie otwierając pudełko i z
wypiekami na twarzy podziwiała słodkości. - Pycha! Jest nawet
sernik! Mniaam! Dziś mam prawdziwą ucztę!- zamachała energicznie
nogami, zauważając w oddali nikogo innego jak Takagami. Jednak nie
wyglądał na zadowolonego, a na dodatek nie miał przy sobie
deskorolki, co było bardzo dziwne. - Takagami! Tutaj! - pomachała
do niego przyjaźnie, zwracając na siebie uwagę. Białowłosy
niechętnie podszedł do dziewczyny z nadal oburzoną miną.
- Czemu tak krzyczysz? Chcesz żebym
cię złapał? - spytał z lekkim zakłopotaniem, które nie
wiadomo skąd się wzięło.
- Ije, nie mam ochoty na berka. Masz,
weź kawałek – podsunęła mu kartonik z rozmaitymi ciastkami, a
białowłosy z jeszcze wyraźniejszymi rumieńcami niepewnie sięgnął
po jeden z nich.
- Dziękuję – burknął pod nosem,
opierając się o pień drzewa. - Skąd to ukradłaś?
- Nie mów takich rzeczy! Ja
nigdy nie kradnę, bo to jest be – odpowiedziała, szturchając go
butem w ramię.- Ne, ne, powiedz mi, dlaczego nie masz deskorolki
przy sobie? - i nagle mina chłopaka jeszcze bardziej spochmurniała.
Najwidoczniej dziewczyna trafiła w samo sedno jego dzisiejszego
zachowania.
- Zgubiłem ją. Jeden z tych zasranych
żołnierzyków zabrał mi ją – odparł z wyraźnym
niezadowoleniem, a Neko zeskoczyła z drzewa, niemalże stykając się
z białowłosym, by odszukać jego spojrzenia. Było jej szkoda
Takagamiego, więc postanowiła mu pomóc. W końcu zawsze
podawała rękę potrzebującym, gardziła innymi ludźmi, którzy
przechodzili obojętnie obok osoby poszukującej wsparcia, więc ona
sama nie miała zamiaru zostać takim bezlitosnym potworem.
- Poszukajmy tego kogoś i razem
odbierzmy mu twoją deskorolkę – uśmiechnęła się szeroko, a
zaskoczony chłopak uchylił usta nie wiedząc dokładnie co
powiedzieć. Chciał wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, ale gardło
odmawiało mu posłuszeństwa. - Jest ona dla ciebie ważna, prawda?
Wezmę twoje milczenie za zgodę – miauknęła i chwytając go za
nadgarstek, pociągnęła w głąb miasta, rozglądając się za
przedmiotem. - Jak właściwie wyglądają ci rycerze?
- Jakby to powiedzieć... - wydukał
rozglądając się po okolicy usiłując ukryć nieznośne rumieńce
na twarzy. Takagami od zawsze był wrednym chłopakiem z ulicy, który
wysławiał się w pewien niestosowny i wulgarny sposób, ale
od razu wymiękał na widok dziewczyn. One sprawiały, że gwałtownie
miękł i rumienił się na zawołanie, właśnie taki był,
straszliwie wstydliwy jeśli chodziło o płeć piękną.
- Spójrz! Czy nie tak ona
wyglądała? - spytała wskazując palcem na niebieskowłosego po
drugiej stronie zatłoczonej ulicy. Takagami zmarszczył groźnie
brwi i bez chwili zwłoki ruszył na czarnookiego, a z jego rąk
wydobył się koralowy dym, oplatający okolicę. Nieznajomy
odskoczył w ostatnim momencie na odpowiednią odległość, a Neko
przystanęła wpatrując się na rozwiniętą walkę.
- Oddaj mi deskorolkę! - wrzasnął
rozwścieczony, a błękitne płomienie przeciwnika zaczęły mieszać
się z głębią czerwieni magii Takagamiego. - Zabiję cię za
zniewagę!
- Takagami! Uważaj! - krzyknęła
różowowłosa, nieświadomie zwracając swoją uwagę na
mężczyznę. Ten zaś z złowieszczym uśmieszkiem pojawił się w
mgnieniu oka naprzeciwko niej, lustrując z niesłychaną uwagą.
- Witaj słoneczko, pójdziesz ze
mną – wyszeptał roześmiany.
- Zabierz swoje brudne łapska od
dziewczyny! - przed oczyma Neko pojawiła się mgła odcieni
czerwieni, a nieznajomy zniknął, pozostawiając po sobie
deskorolkę. Zaniepokojony chłopak spojrzał na kocią dziewczynę i
wszedł na przedmiot, upewniając się, że nic jej się nie stało.
- Powinnaś bardziej uważać. Nie tyko ja chcę cię złapać –
dodał podcierając z uśmieszkiem nos i odjechał, pozostawiając na
chodniku nadal zaskoczoną Neko.
Dziewczyna nie miała pojęcia, co
właściwie się wydarzyło, czego chciał od niej ten nieznajomy i
dlaczego właściwie obaj chcieli ją złapać. Możliwe, że nie
tyko oni, a i cały]e hordy ludzi polowało na jej egzystencję.
*****
- Tylko tyle? - spytał nieco
rozczarowany pisarz na wieść o tak krótkiej i.. nudnej
przygodzie dziewczyny.
- Tak mój drogi. Jestem
zmęczona, a nie chciałam cię zostawić dzisiejszego dnia bez ani
jednej historii.
- Mimo to bardzo dziękuję. To kolejna
rzecz, której nie było w tamtych książkach.
- Rzeczywiście – staruszka obdarzyła
mężczyznę szerokim uśmiechem. - Następnym razem obiecuję, że
będzie się działo o wiele, wiele więcej, co odmieniło losy
Neko...
- Dobrze, a tak właściwie, to jak
pani ma na imię?
- Oh, jak późno, dobranoc –
roześmiała się okrywając kocem i zapadła w głęboki sen.
sobota, 27 października 2012
Chłopiec o imieniu Laimas
Kolejny wieczór nie
zapowiadał się zbyt dobrze. Na zewnątrz znów padał śnieg
pomimo ciepłej wiosny. Księżyc wisiał już wysoko na czarnym
niebie, opleciony zgrabnymi gwiazdami i uprzykrzającymi widoki
chmurami. Nawet nocnym sowom nie przychodziło do tych mądrych
główek, aby wydostać się z bezpiecznych dziupli, do których
ani jeden podmuch silnego wiatru nie miał dostępu. Jednak śnieg
ten nie ochłodził ani odrobinę ciepłego serca kobieciny, która
podała na czerwonej tacy kubki z gorącą czekoladą. Pisarz z
wdzięcznością i uprzejmym uśmiechem podziękował kobiecie,
czekając na kolejny rozdział jej opowieści o kociej dziewczynie.
Dziś chciał zadać jej kolejne pytania, kolejne i bardzo ważne dla
jego twórczości. Jednakże nie chciał się śpieszyć, bo
kobieta znów wyprowadziła go z kwitkiem, a tego nie chciał.
Gdy tylko białowłosa usiadła na
swoje honorowe miejsce i za siorbała pierwszy łyk czekolady, w ten
pisarz postanowił odezwać się jako pierwszy.
- Spotkałem Takagami'iego wczorajszego
dnia. Opowiedział mi o dniu, kiedy chciał schwytać dziewczynę
Neko.
- Doprawdy? - zerknęła z tajemniczym
uśmieszkiem na pisarza. - I co, złapał ją? - spytała z ledwo
słyszalnym chichotem.
- Niestety nie – odpowiedział lekko
rozczarowany. - Przecież była to zwykła dziewczyna nie posiadająca
mocy, poza tym jeszcze nie napotkałem w opowieści na ani gram
magii. Coś mi tu ciągle nie gra. Jakim sposobem mu uciekła? Niby
jak jej nie złapał? - powiedział z wyrzutami, wątpiąc powoli we
wszystko, co usłyszał. Powoli zaczynał tracić satysfakcję, co do
tej historycznej postaci.
- Więc opowiem ci pewną historię,
jak Neko poznała chłopca z magicznymi mocami, chcesz?
- Oczywiście, ale nie odpowiedziałaś
mi na pytanie.
- Jakie? - spytała głupio, a
mężczyzna pacnął się w czoło z irytacji. - Ach te, niech ci
będzie. Nie złapał jej, bo od samego początku tak naprawdę nie
chciał tego. Neko go pokonała, lecz nie pięściami, tylko tym... -
dotknęła czoła pisarza z delikatnym uśmiechem i wróciła
do popijania gorącej czekolady. Uwielbiała ten smakowity i jakże
słodki aromat ulatujący z kubka.
- Głową? Rozumiem! Ta rozmowa miała
głębszy sens, który poruszył chłopaka. To właśnie przez
to nie był wstanie jej złapać, a może jednak była zdolna używać
magii?
- Nie. Uwierz mi, lecz ona nie
posiadała takich cudownych zdolności. Jej mocą były wyłącznie
słowa i to, że zawsze była sobą i nie robiła tego, co inni od
niej oczekiwali.
- Więc wcale nie była taka głupia.
Dobrze wiedziała jak powinna się zachować i zareagować w danej
chwili. Neko nadzwyczajnie była cwaną lisicą, a raczej kocicą.
Niesamowite, czym jeszcze mnie ona zaskoczy?
- Tego dowiesz się już za chwilę –
rozbawiona kobieta odłożyła kubek i wpatrzona w płomienie
buchające z kominka, zaczęła opowiadać wspomnienia utkwione w jej
głowie.
*****
Kocia dziewczyna szerokimi krokami
maszerowała po krawężnikach miasta z rozpostartymi rękoma niczym
ptasimi skrzydłami, nucąc jednocześnie pod nosem ulubioną
pioseneczkę. Uwielbiała ten radosny wydźwięk i zabawne słowa,
które sprawiały u niej niewiarygodnie szeroki i przyjazny
uśmiech, którego nienawidzili mieszkańcy Subiny.
- Szalalalala, mydełko fal, komu ja je
dam? Szala... - przymrużając oczy wskoczyła na pobliską ławkę,
okręcając się na pięcie i zgrabnie lądując na tyłku, zaczęła
machać energicznie nogami. - Rany – burknęła z słodko
nadymionymi policzkami, rozglądając się po okolicy za czymś
ciekawym, co mogłaby porobić. Już od dłuższego czasu nie miała
nic do roboty, nawet sam szef kuchni nie za bardzo miał czas, aby z
nią porozmawiać przez nadmiar wygłodniałych klientów.
Jednak nie tylko ona dzisiejszego dnia była straszliwie znudzona,
bowiem w podobnej sytuacji był pewien młodzieniec zwany Laimas
Sabonis. Podobnie jak Neko, mruczał pod nosem znaną wyłącznie
jemu melodię, spacerując na obrzeżach miasta.
- Co by tu dzisiaj porobić? - spytał
sam siebie z oburzoną miną, ponieważ nienawidził on tak okrutnych
nudów, z którymi teraz zmuszony był się męczyć, nie
wiadomo jak długo. Siedział tak półgodziny, godzinę, aż
przestał liczyć, a słońce powoli zaczynało zachodzić i w ten
usłyszał czyiś głos.
- W końcu kogoś napotkałam! -
fioletowowłosa nachyliła się do nieznajomego chłopca, uważnie
przyglądając się jemu wyglądowi. Miał krótkie, rudawe
włosy, które zasłaniały jego piękne i duże srebrzyste
oczy, skrywane w cieniu kaptura od szarawej bluzy. Nie był również
za wysoki, bowiem wzrost kończył się wraz z dość obfitym biustem
dziewczyny. - Ohayo! Ty też się tak nudzisz? - spytała z jeszcze
szerszym uśmiechem.
- Aż tak to widać? - zaśmiał się
spoglądając uważniej na dziewczynę, która nie wyglądała
jak normalny mieszkaniec tego miasta. - Ty chyba nie jesteś stąd,
prawda? - spytał, nadal lustrując uważnie nieznajomą. Miał, co
do tego złe przeczucia, ale zazwyczaj nie był podejrzliwy w
stosunku do innych, a to z kolei nie przynosiło mu zbytnich
korzyści.
- Oj, i to jak – prychnęła
rozbawiona, ruszając nogami jakby nie mogła już się doczekać
zabawy związanej z tym chłopcem. W końcu od kilku dni nie robiła
niczego ciekawego i nie można było jej się dziwić. Ciekawość i
energia, aż wyrywały ją do przodu. Najchętniej, to od razu
pociągnęłaby rudowłosego za sobą, lecz z pewnością wtedy by
się niezmiernie przestraszył. - Nie specjalnie – odpowiedziała
na drugie pytanie, wzruszając ramionami i postanowiła przejść od
razu do setna sprawy, która podkusiła ja do zagadania z
młodzieńcem. - Wiesz może, co tu można ciekawego porobić? No
wiesz, w grupie zawsze raźniej, a ja również się nudzę, ne
– zerknęła na niego spod ukosa, wydając koci dźwięk. - To jak?
- Hm... - zastanowił się chwilę, a
raczej udał, że to robił, gdyż nic lepszego do roboty nie miał.
- Gdybym wiedział, to też bym się tak nie nudził – rzucił z
uśmiechem. - A tak w ogóle, to jestem Laimas, a ty? -
powiedział, dodając po chwili. - Zawsze możemy... no ja wiem...
chcesz pograć w kręgle? - wypalił nagle z braku jakichkolwiek
pomysłów. Neko z radosnym podskokiem chwyciła go za
nadgarstek i zmusiła do wstania. Była tak podekscytowana i
uradowana, że kolejna osoba jej nie spławiła tylko z grzecznością
postanowiła nieco z nią się pobawić.
- Kręg...le? Nigdy o czymś takim nie
słyszałam. Co to takiego? - zadała pytanie z zaciekawieniem. Nie
dziwota, iż nic o tym nie słyszała, skoro zawsze wygłupiała się
na poręczach, drzewach i mieszkalnych płotach, zamiast zachowywać
się jak zwyczajny nastolatek.
- Nie wiesz? To jest...Właściwie, to
nie wiem, czy dobrze ci to wytłumaczę, może lepiej gdybyś
przekonała się na własne oczy – rzucił radośnie i lekko
pociągnął ją w stronę kręgielni. - Sam nie jestem w tym
najlepszy, więc nie będzie ze mnie zbyt pożytecznego nauczyciela,
ale pewnie sama szybko załapiesz, o co chodzi.
- A o co chodzi w tych kręglach? -
spytała z uśmiechem, pozwalając chłopakowi, aby ja poprowadził.
Nieco jej ulżyło, że sam był w tym kiepski, bo nie musiała się
martwić o ośmieszenie.
- Tak żebyś zrozumiała... po prostu
rzuca się kulą po wyznaczonym torze i trzeba zbić leżące na jego
końcu kręgle. Kręgle zaś są to takie... jakby pionki do gry,
tylko większe – powiedział, dodając po krótkiej chwili. -
Wybacz, nie jestem najlepszy w tłumaczeniu – rzucił
przepraszająco, zakładając rękę za tył głowy, delikatnie się
uśmiechając.
- Co ty gadasz? Zrozumiałam, a to nie
często się zdarza. Daleko jeszcze? Chcę już ukatrupić kilka
pionków – roześmiana, nagle się potknęła i jak długa
runęła na ziemię. Neko wcale się tym nie zaskoczyła, ponieważ
było to normalne w jej zwyczaju, ale nie sądziła, że stanie się
to na płaskim chodniku bez kamyczków, a których mogła
się potknąć. - Dlaczego zawsze ja? - burknęła z żalem, będąc
rozbawioną swoim talentem do upadków. Pech jak zwykle był
dla niej niemiłosierny, co powodowało u niej większy śmiech niż
smutek. Laimas roześmiał się mimowolnie. Po chwili jednak opanował
się i wydusił z siebie kilka słów.
- Przepraszam. Po prostu nigdy nie
sądziłem, że ktoś może być nawet bardziej niezdarny ode mnie –
powiedział, pomagając jej wstać z ziemi. - Spokojnie, to już
niedaleko. Jeśli chcesz, to mogę cię ponieść – zaśmiał się
ze swoich słów, jednakże był w pełni poważny, co do ich
znaczenia. Neko tylko wytrzeszczyła oczy z niedowierzania. Jak taki
drobny chłopak, mniejszy o co najmniej piętnaście centymetrów
chciał ją ponieść? Przecież to było ewidentnie niemożliwe.
- Mówisz poważnie? Nie jestem
zbyt lekka. Jeszcze moja niezdarność przejdzie na ciebie i razem
przywalimy w ziemię.
- Całkowicie poważnie. No i poza tym
nawet nie będę cię musiał przy tym dotykać, więc nic się nie
bój – powiedział, dodając jej otuchy. - Sama zobacz –
rzucił kolejnymi słowami z uśmiechem, który od spotkania
Neko nie schodził mu z twarzy, a dziewczyna niespodziewanie uniosła
się lekko w powietrzu. - Chyba nie wyobrażasz sobie, żeby ktoś
mojej postury mógł swobodnie nosić innych – zaśmiał się
głośno wyobrażając sobie, jak to musiałoby wyglądać. Taki
karzełek niosący nie tyko wyższą dziewczynę, ale i dość
cięższą od niego samego. Jeśli byłoby to możliwe ją unieść
za pomocą własnych rąk.
- Ja chcę na ziemię! - krzyknęła z
malinowymi rumieńcami na twarzy i zacisnęła kurczowo nogi, by
rudowłosy nie dostrzegł jej bielizny pod długą bluzą. - Mam lęk
wysokości – pisnęła z szklankami w oczach.
- Przepraszam, nie wiedziałem, ale
jeśli chcesz, to mogę trzymać cię tylko parę centymetrów
nad ziemią. No cóż, miałem nadzieję, że się przez to nie
wygłupiłem, nawet jeśli było to nieumyślnie.
- Wszystko gra, dziękuję. Więc...
czy to tutaj? - wskazała palcem na potężny budynek, oświetlony
niezliczonymi światełkami, z którego wydobywała się głośna
muzyka.
- Tak, raczej ciężko tego nie
zauważyć. Ten budynek zawsze się „trochę” odróżniał
od całej reszty – zaśmiał się z przyjaznym uśmiechem. - Chodź
do środka, będzie fajnie. Chyba. No w każdym razie sam nie mogę
tam chodzić, bo to by było po prostu... dziwne. Rozumiesz o co mi
chodzi? - dodał, ukradkiem zerkając na blada twarzyczkę Neko,
która z dalszym upodobaniem podziwiała budynek.
- Etto... dziwne? - miauknęła,
przechylając na bok głowę. - Ja przeważnie chodzę wszędzie sama
i nie czuję się dziwnie, ale pewnie masz rację. Chodźmy! -
pociągnęła go do środka przez potężne drzwi z prawdziwego
drzewa i stanęła jak wryta na samym środku sali. Jaskrawe światła
błękitu, różu i złota, odbijały się w rogówkach
zarumienionej z satysfakcji dziewczyny. Przy jednej ścianie
przylegało z dziesięć torów, które czekały na
uczestników gry, by ci z kolei pozbijali wszystkie kręgle.
Wypolerowane kule czekały, aż ktoś weźmie je w posiadanie, a
rozmaite rozmiary butów leżały grzecznie na swoich
wyznaczonych pułkach. Wszyscy zgromadzeni byli szczęśliwi. Na ich
twarzach widniały szerokie uśmiechy. Jedni popijali napoje przy
stolikach, obserwując rzuty swoich towarzyszy, a inni właśnie
ubierali odpowiednie buty. Sabonis z rozbawieniem przyglądał się
zachowaniu dziewczyny, ponieważ jej zachowanie było całkiem
ciekawe.
- Chodź, najpierw musimy zmienić but,
bo dalej nas nie wpuszczą – skinął głową i wskazał Neko
drogę, w którą mieli teraz się udać. - Jaki nosisz
rozmiar? - fioetowowłosa spojrzała na chłopca, jak na kosmitę.
Ona miała zmienić obuwie na jakieś inne? Przecież kochała swoje
puszyste buciczki, a nie chciała ubierać takich, które nosił
już ktoś inny. Trzeba było przyznać, że nie uśmiechało się
jej to, ale była tak ciekawa gry, ze była gotowa zrobić wszystko
dla dobrej zabawy.
- Oki doki, mam chyba trzydzieści
sześć, albo siedem – przypomniała sobie rozmiar buta. - Czy
tutejsi cię znają? Skoro mówiłeś, że pokazanie się tutaj
samemu jest dziwne... - spojrzała na innych graczy.
- Czy mnie znają? No wiesz, czasami
byłem zapraszany tu przez swoich starych znajomych, ale raczej nie
jestem tutaj stałym bywalcem – powiedział z łagodnym uśmiechem.
- Chodź, tam dostaniemy buty na zmianę – wskazał Neko szatnię,
gdzie stał dobrze zbudowany mężczyzna w garniturze niczym kelner.
- Nie lubię tego robić, ale to konieczne – dodał i lekko się do
dziewczyny uśmiechnął. Gdy zmienili już buty, podeszli do jednego
z wolnych torów, a Laimas zaczął objaśniać dziewczynie
wszystko z dokładnością. - To są kule, którymi się w to
gra – wziął jedną do swoich drobnych rąk. - Musisz wsadzić
palce w kulę. Im więcej ich zbijesz, tym więcej punktów
dostaniesz – powiedział z nadzieją, że Neko zrozumiała
objaśnienia chłopca.
- To proste! - oznajmiła z szerokim
uśmiechem, który ostatnio w ogóle nie schodził z jej
twarzyczki i chwyciła kulę, która wbrew pozorom nie należała
do najlżejszych. - Toja zacznę – dodała i machnęła ręką
puszczając kulę, ale ta z kolei poturlała się za bardzo w bok i
nie zbiła ani jednego kręgla. Oburzona z naburmuszoną miną
usiadła na siedzenie i zarzuciła nogę na nogę. - Następnym razem
zbije wszystkie!
- Czyli widzi, to wcale jednak nie jest
takie proste, jakby się mogło wydawać. Ale trening czyni mistrza.
Podobno – prychnął, sam rzucając kulą, która to
potoczyła się po torze, ale zbiła jedynie dwa kręgle i to w
dodatku stojące gdzieś z boku. - Widzisz, choćbym nie wiem ile
razy w to grał, nie potrafię zrobić tego lepiej – roześmiany
zajął miejsce obok Neko. Przez krótką chwilę spoglądała
z zastanowieniem na chłopaka, lustrując go uważnie.
- Fajny jesteś – wypaliła ni z
pietruszki, ni z gruszki i drugi raz w tym dniu zaliczyła bolesny
upadek. Zawstydzona szybko rozciągnęła bluzę, gdy tylko poczuła,
że jej majtki zobaczyły światło dzienne na oczach wszystkich i
spojrzała na Laimasa. Chłopak napotkawszy jej spojrzenie, szybko
odwrócił wzrok, udając, że nic nie widział, lecz te
malinowe rumieńce świadczyły zupełnie o czymś innym.
- Widziałeś coś? - zapytała z
podejrzliwą miną, siedząc na podłodze przez pewien czas.
- Nie, a co takiego miałem widzieć? -
spytał udając głupka.
- Sama nie wiem – westchnęła
wracając na siedzenie. - Powiedz mi, czy bluza pasuje do mnie?
- Pasuje – potaknął z uśmiechem.
- Hontto? - spytała rozweselona i
cmoknęła rudowłosego w czoło, a chłopak cały spąsowiał.
- No tak, bo wiesz. Jesteś taka...
bardziej zakręcona od pozostałych – powiedział z lekkim
rumieńcem.
- Dziękuję – uśmiechnęła się
uprzejmie. - Uwielbiam tę bluzę, a zwłaszcza za te kłębki –
dodała bawiąc się frędzelkami. - Ty też jesteś inny od
pozostałych. Przeważnie wszyscy są naburmuszeni i obrażeni na
cały świat, aż chce mi się na nich nakrzyczeć. A ty jesteś
wesoły! - klepnęła go w ramię, zeskakując na ziemię. - Twoja
kolej! - mrugnęła do niego okiem, poprawiając swoje buty.
- Dzięki, chyba – zaśmiał się
podchodząc do toru, lecz i tym razem nie zbił zbyt wielu kręgli.
Sam się zastanawiał, czy czasem jego umiejętności w tej grze nie
zatrzymały się na tym poziomie. Laimas odwrócił się ku
Neko i posłał jej delikatny uśmiech na samą myśl o swojej grze.
- Chodźmy gdzieś indziej, bo nasze
umiejętności chowają się przy innych. Możemy pójść do
mnie do domu, ale tam sjest strasznie nudno - wzruszyła ramionami. -
Mam ochotę na coś słodkiego.
- W sumie to masz rację, zmywamy się
– zaśmiał się na jej słowa i pociągnął w stronę szatni. -
Coś słodkiego mówisz? Za rogiem jest taka mała, sprzedają
tam najlepsze ciasta w całym mieście. Wiem to, bo jestem w tych
sprawach całkiem obeznany, a potem... do ciebie? No, jeśli nie
boisz się zapraszać niemal obcego ci chłopaka, to w porządku.
- Najlepsze ciasta? Super, ale ja muszę
zjeść sernik! Dawno go nie jadłam i czekolada by się przydała...
- zaczęła wyobrażać sobie wszystkie smakołyki z malinowymi
rumieńcami na twarzyczce. - Więc ty też lubisz słodycze? Mamy coś
wspólnego!- uradowana wyszła za nim na miasto w kierunku
kawiarni. - Przecież znam cię wystarczająco dobrze, więc czemu
jesteś nieznajomy? Wiem, że masz na imię Laimas i lubisz słodycze,
a i że kiepsko gramy w kręgle. No i u mnie w domu też możemy
robić ciekawe rzeczy – zachichotała tajemniczo, jakby w jej
głowie rozpętała się burza niebezpiecznych pomysłów.
- Ciekawe rzeczy, a o czym konkretnie
mówisz? - spytał nieco przestraszony. - Zresztą widzisz, ja
lubię przebywać w towarzystwie innych. Nie ważny czy się znamy,
czy też nie. Właśnie, ciekawe co jeszcze mamy ze sobą wspólnego.
- Też jestem ciekawa. Powiedz mi,
jakie lubisz ciasta? Ja tam nie wiem, co dobrego serwują w tej
kawiarni.
- Wszystko tam jest dobre, więc
cokolwiek nie wybierzesz będzie ci smakować. No dobra, może nie
wszystko, bo to też zależy od indywidualnych gustów... ale
sernik tam jest pyszny, więc nie musisz się martwić. Co mogę
polecić? Hm... placek z owocami. Mówię ci, niebo w gębie! -
zaśmiał się wskazując dalszą drogę dziewczynie.
- Oki doki! Wezmę placek! -
podskoczyła radośnie, ale nagle uświadomiła sobie bardzo istotną
rzecz. - Nie wzięłam pieniędzy z domu – burknęła niezadowolona
pod nosem. Zawsze nie potrzebowała pieniędzy, a teraz
prawdopodobnie musiała obejść się od cudownych rarytasów.
Laimas z kolei zaśmiał się jak zwykle podczas obecności Neko i
rzucił z uśmiechem do dziewczyny.
- Oszalałaś? Skoro cię zaprosiłem
to znaczy, że ja płacę! - wziął ją pod ramię i ruszyli
żwawszym krokiem. - Nie przejmuj się, tylko chodź.
- Daleko jeszcze? -spytała z lekkim
speszeniem w głosie, a na jej policzki wypełzły delikatne
rumieńce. W końcu nie każdy chwytał ją w ten sposób, co
chłopak.
- Nie, zaraz tam będziemy. Jesteś
strasznie niecierpliwa. Ty tak zawsze? - spytał zauważając
rumieńce na twarzyczce dziewczyny. - Ach, przepraszam, znowu
zrobiłem coś głupiego? - rzucił przepraszającym tonem.
- Nie – pokiwała przecząco głową.
- Ja jestem bardzo cierpliwa! Czyżby w to wątpił?! - zapytała z
podwyższonym tonem, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. - Tak
właściwie, to co jeszcze lubisz robić? Chciałeś w końcu
sprawdzić, co mamy jeszcze wspólnego.
- Co lubię robić? Hm... Może to
dziwne, ale lubię spacerować, gdy pada deszcz, a poza tym bawić
się ze zwierzętami. Nie mówię tu o typowo domowych
futrzakach, bo często zdarzało mi się to też z na przykład
szopami, czy też... - przerwał, gdy zauważył, że dziewczyna
dziwnie mu się przyglądała.
- Wiesz co? Jesteś inny od wszystkich,
których poznałam wcześniej – uśmiechnęła się szeroko i
wskoczyła na pobliski murek oddzielający chodnik od parku. - W moim
rejonie miasta dość często pada. Może jak tam potem pójdziemy,
to uda nam się na to napotkać? Będziemy mieli pecha jeśli nie
natrafimy na deszcz. Jeśli chodzi o zwierzęta, to... jestem chyba
jednym w naszym mieście.
- Ciągle pada deszcz... cóż,
to z drugiej strony nie może być specjalnie przyjemne. Najbardziej
lubimy to, czego nie możemy mieć, więc ty pewnie lubisz wygrzewać
się w słoneczku? - przyglądnął się badawczo dziewczynie, która
z kolei drgnęła, czując jego spojrzenie i przemyślała swoje
kolejne słowa. Nie chciała przecież zostać uznaną za jakąś
wariatkę z wielkim bzikiem na punkcie kotów.
- Ja uwielbiam deszcz! Zwłaszcza
skakać po kałużach, to fajna zabawa. Potem jak się zmoknie, to
można poleżeć przy kominku – z wypiekami na twarzy, zamruczała
niczym kot, wyobrażając sobie leżakowanie w ciepełku. - Hm...
często słyszę od mieszkańców, że jestem kotem. Może to z
powodu mojego zachowania i wyglądu? Nie mam pojęcia.
- No wiesz, koty są fajne –
powiedział cicho, śmiejąc się po chwili. - Zawsze myślałem, że
wszystkie dziewczyny są...straszne i złe, ale widzę, że się
myliłem – powiedział z szerokim uśmiechem do Neko. Zatrzymał
się na krótką chwilę i wskazując jej ruchem głowy
niewielki budynek na końcu ulicy. - To tutaj. Hej, jak już coś
zjemy, to idziemy do ciebie, tak? Chciałbym zobaczyć tamte okolice,
ale sam bałem się to zrobić. Będziesz moim przewodnikiem, co?
Dziewczyna potaknęła z delikatnym
uśmiechem i zamrugała oczyma, spoglądając na budynek. Była to
skromna kawiarenka pomalowana na beżowo, z dużymi na całą ścianę
oknami i drzwiami. Pociągnęła błyskawicznie chłopaka za sobą,
nie mogąc doczekać się ciasta. Była już dość głodna, a w
dodatku miała okazję skosztować czegoś wyjątkowo pysznego.
- Większość dziewczyn taka jest, ale
ja nie. Jak widzisz, jestem nawet takim kotkiem – miauknęła
wyciągając jak kot łapkę, przymykając jedno oko. - Mogę być
twoim przewodnikiem, ale decydujesz się na własne ryzyko. Nawet
mieszkając w tamtych okolicach, czasem gubię drogę. Jestem kiepska
w orientacji w terenie – burknęła pod nosem, nadymając policzki
niczym obrażone małe dziecko.
- Oj, spokojnie, jakoś sobie
poradzimy. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych – zaśmiał się,
dodając po chwili. - To co, koteczku, wchodzisz do środka? - spytał
i razem weszli do środka. Usiedli przy oknie, w jedynym wolnym
miejscu i spojrzeli w karty Menu. - To co w końcu zamawiamy? -
spytał patrząc z uśmiechem prosto w jej oczy. Fioletowowłosa,
zarumieniona z powodu słów chłopaka i schowała twarz w
karcie.
- Poradzę się specjalisty. Co mi
zaproponujesz?
- Hm... tak jak już wcześniej
mówiłem, mają tutaj niesamowite ciasto owocowe, ale równie
dobrym wyborem byłyby muffinki bananowe. Jednak to zależy od
ciebie, bo w sumie czego byś tu nie zamówiła, będzie ci
smakować. Masz na to moją gwarancję.
- Muffinki bananowe? Nigdy takiego
czegoś nie jadłam – opuściła głowę na ramię z pytającym
wyrazem twarzy. Co za wstyd. Taka była z niej miłośniczka
słodyczy, a nigdy nie słyszała o muffinkach. - To ja spróbuję
muffinek – dodała z szerszym uśmiechem i schowała dłonie
pomiędzy nogami. - A ty co sobie wybierzesz?
- Ja> Hm... nie ma tu takiej rzeczy,
której jeszcze bym nie próbował. Niech będzie tarta z
malinami – powiedział, powtarzając ich zamówienie
kelnerce, która chwilę później wróciła z ich
słodkościami. - Smacznego – powiedział radośnie, spoglądając
na Neko.
- Nawzajem – odpowiedziała
promiennie probując swojego łakocia. - Pyszne! - oznajmiła głośno,
obserwując chłopca. Siedziała niewiarygodnie grzecznie i cicho
jakby oczekiwała czegoś ze strony Laimasa. Potem jednak zaczęła
bujać się na boki z coraz to wyraźniejszymi rumieńcami na
policzkach. - Etto... dasz mi spróbować swojego? - spytała
spuszczając wzrok. Rudowłosy mimowolnie zaśmiał się słysząc
jej słowa i podsunął Neko swój talerzyk.
- Mojego? Ależ proszę. No chyba, że
chcesz abym cię nakarmił – powiedział z uśmiechem,
uświadamiając sobie ważną rzecz. W towarzystwie tej dziewczyny na
pewno nie jest nudno. Wtedy nagle uzmysłowił sobie, że ją
polubił, co nie było chyba specjalnie trudne, bo miała ciekawy
charakter.
- Nakarmić? Chętnie! - potaknęła z
jeszcze szerszym uśmiechem i uchyliła usta, czekając na dawkę
słodyczy. - Aaa...- miauknęła przymykając swoje dziwaczne kolory
oczek. Chłopak zaś nie spodziewał się takiej odpowiedzi, ale
pomimo lekkiego zaskoczenia, posłusznie nabrał nieco tarty na
łyżeczkę i delikatnie włożył ją do ust dziewczyny. Uśmiechnął
się mimowolnie, gdyż ludzie ze stolika obok rzucali w ich stronę
dziwne spojrzenia.
- Pyszne! Bardzo smaczne –
powiedziała, nie spuszczając wzroku z chłopca. - Czy coś nie tak?
- spytała zauważając spojrzenia innych, ale jej to nie
przeszkadzało, ponieważ była przyzwyczajona do tego. - Nie
przejmuj się nimi. Zazdroszczą ci – mrugnęła okiem z
zadowoleniem.
- Nie, to... - powiedział cicho, lekko
przeczesując ręką włosy ze zdenerwowania na słowa Neko.
Chrząknął tylko i dodał po krótkiej chwili: - Tak, pewnie
masz rację – odpowiedział z delikatnymi rumieńcami. Nie miał
nic do tego, że inni się gapili, ale zabrzmiało to jakąś
dziwnie, a może po prostu źle to odebrał.
- Wszystko gra? Może masz gorączkę?
Jesteś strasznie spięty – zauważywszy to, położyła dłoń na
jego czole, ale ciężko było jej stwierdzić czy ma gorączkę,
więc przyłożyła swoje czoło jak kiedyś robił to mistrz kuchni.
- Nie masz gorączki – stwierdziła, zajadając się miffinkami.
- T-ta... wiesz,muszę iść... do
łazienki – zaśmiał się dziwnie, po cym wstał z krzesła i
pośpiesznie ruszył w stronę właściwych drzwi. Gdy już się tam
znalazł, ochlapał twarz wodą i spoglądając w lustro stwierdził,
że rzeczywiście był czerwony. - Ale ze mnie debil.
Roześmiana dziewczyna skosztowała
jego tarty z myślą o jego zabawnym zachowaniu.
- Kurcze! Nie przemyślałam tego! Co
ja mu pokażę u siebie?! - gwałtownie walnęła głową o stół
z zdruzgotania. - Już wiem! Nie, nie wiem, a może... nie,albo... a
może... nie... mo... a niech to! -zatupała energicznie nogami z
zdenerwowania. - No nic. Jak zwykle pójdę na żywioł – z
iskrami w oczach wymierzyła pięścią w powietrzu i z nudów
zaczęła bawić się wykałaczkami. Leżała już w połowie na
stoliku, zastanawiając się, czemu chłopaka nie ma tak długo.
- Kurcze, tak długo już tu siedzę. W
kiblu. Jeszcze sobie coś pomyśli! - jak poparzony wydostał się z
łazienki i wracając do stolika, przeprosił ją i szybko usiadł na
swoje miejsce. - Em... jeśli chcesz, możesz to zjeść już do
końca – wskazał na swoją tartę. - A potem już stąd pójdziemy,
dobrze? - rzucił, chcąc zatrzeć tamtejsze jakże dziwne wrażenie.
- Aż takim żarłokiem nie jestem –
miauknęła z wyraźnym chichotem. - Więc chodźmy do mnie –
uśmiechnęła się do Laimasa, pozwalając mu zapłacić i chwyciła
go za dłoń, wyciągając na zewnątrz. - U mnie pewnie pada deszcz,
więc jeśli nie chcesz zmoknąć, to lepiej żebyś zabrał ze sobą
parasolkę.
- Ale mój dom jest trochę
daleko. Jeśli tobie to nie przeszkadza, to ja nie mam potrzeby brać
parasola, bo w sumie, mam sposób na to, żeby nie zmoknąć –
powiedział z uśmiechem. - W sumie... dobra, poczekaj tutaj. Nie
mogę przecież pozwolić, byś za to ty była przez to mokra –
uniósł się w górę i poleciał w stronę swojego
domu. Szybko złapał za potrzebny przedmiot i migiem wrócił
do miejsca, w którym znajdowała się Neko. - Trzymaj –
powiedział, podając jej niebieską parasolkę.
- Dziękuję. Jesteś bardzo uprzejmy –
poczochrała go po głowie i wzięła przedmiot, odnajdując drogę
do swojego mieszkania. - W jaki sposób unikniesz zmoknięcia?
- spytała zaciekawiona, skręcając na główną ulice, z
której mieli wejść do lasu.
- Wiesz, posiadam magię i mogę
zwyczajnie użyć specjalnego zaklęcia – powiedział z uśmiechem.
- Oj, zaciągasz mnie do lasu, a wiesz, że tam jest niebezpiecznie?
Ale spokojnie, w razie czego ja cię obronię – dodał i wypiął
dla żartu pierś do przodu. Neko wybuchnęła śmiechem na widok
jego wypiętej klaty i niemal padła na ziemię.
- Przestań – przetarła oczy ze
szklanek i złapała się za obolały brzuch. - Magik z poczuciem
humoru, tego jeszcze nie było. Nie sądzę żebyś musiał mnie
chronić - stuknęła go w klatę, słysząc trzask łamiącej się
gałęzi i podskoczyła, tuląc się do chłopca z przerażenia.
Zerknęła za siebie zauważając sarnę i szybko puściła Laimasa.
- Przepraszam – burknęła, a tym razem to chłopak się roześmiał.
- Tak, tak, właśnie widzę. Mów sobie co chcesz, ale w razie
czego na mnie możesz liczyć – powiedział, uśmiechając się do
niej. - Poza tym...co ma do tego fakt, że jestem osobą używająca
magii? Dobra,dobra, ty tez jesteś inna od reszty dziewczyn, prawda?
- No nie wiem. Mógłbyś mi
wchodzić do mieszkania bez mojej wiedzy – podała pierwszy lepszy
przykład. - No wiem, że jestem inna i dlatego nie za bardzo się
dogaduję z innymi. To jeden z powodów moich wędrówek
po mieście – przyglądnęła się zwierzęciu i poszli dalej. -
Byle nie było burzy – drgnęła na samą myśl na widok ciemnych
deszczowych chmur zbierających się w okolicach jej mieszkania.
- No fajnie, że tak o mnie pomyślałaś.
Ja bym tego nie zrobił. Chociaż muszę przyznać, że wiele osób
zajmuje się właśnie czymś takim. Boisz się burzy?
Spokojnie,przecież ja tu jestem – zaśmiał się z Neko, która
przypomniała sobie o jego wypiętej piersi.
- Nie chciałam cię obrazić, gomene
-zrobiła niewinną minkę. - Nie miałam na myśli, no może miałam,
no bo... - pacnęła się w czoło. - To już niedaleko - zmieniła
szybko temat.
- Niedaleko mówisz? Nie mogę
się doczekać – powiedział. - Nie przejmuj się. Nie obraziłaś
mnie rozumiem twoje obawy. Wystarczy tylko, że nie powiesz mi gdzie
mieszkasz i będzie spokój, nie? - zaśmiał się.
- Nio pewnie tak – potaknęła
odsuwając gęste krzaki, za którymi ukrywała się mała
alejka z domkami. - Jesteśmy. O tej porze wszyscy już śpią, no
chyba, że szwendają się jacys zboczeńcy, ale jesteś ty, tak? I
mnie obronisz – zachichotała na wspomnienie o jego klacie.
- Ależ oczywiście – powiedział. -
Tylko wiesz, chłopiec taki jak ja przeciwko bandzie jakichś
podejrzanych typów... chyba sobie tego nie wyobrażasz? -
zaśmiał się nerwowo. - Mimo tego jak wyglądam, to bym się
postarał. Najwyżej ty być uciekła, a ja bym się dał im troszkę
poturbować. To co będziemy robić w takim razie?
- Nie pozwoliłabym im tknąć takiej
buźki – powiedziała klepiąc go po policzku. - Co powiesz na
łyżwy, ale takie trochę wyczynowe. Laimas dziwnie się zaśmiała
na jej słowa. W dodatku były wyczynowe, a on przecież nie powie
jej, że nie potrafi nawet ustać na lodzie, a co dopiero jeździć.
Gdyby jednak wszystko okazało się dopiero na miejscu, to narobiłby
sobie jeszcze więcej wstydu.
- Ale... no wiesz... ja nie umiem... -
powiedział cicho, wbijając swój wzrok w ziemię. Neko
spojrzała na niego pytająco z zastanowienie, o co może mu chodzić.
- Nie umiesz? Mogę cię nauczyć na
spokojniejszym lodowisku. Nawet mało kto tam przychodzi. Oczywiście
jeśli nie masz nic przeciwko. Możemy w końcu zrobić co innego.
- Nie, jeśli ci tonie przeszkadza, ale
ostrzegam, to będzie żmudny proces, bo mnie nie jest łatwo nauczyć
czegoś nowego - powiedział z lekkim uśmiechem. - jeśli masz w
sobie tyle cierpliwości, w co szczerze wątpię, to oddaję się w
twoje ręce.
- Spoko kociego wodza! Będzie
zabawnie! - podskoczyła podekscytowana i pociągnęła go na
lodowisko.
*****
Siedząc w przebieralni, zaczęli
ubierać łyżwy, kiedy to dziewczyna zwróciła się do
chłopaka, przykładając do ust palca i przymykając jedno oko.
- Zdradzę ci pewien sekret. Bardzo cię
lubię- uśmiechnęła się i dokończyła wiązanie sznurówek.
- Pomóc ci w ubieraniu?
- Ja ciebie też – szepnął,
zauważając, że rzeczywiście nie miał bladego pojęcia o
prawidłowym wiązaniu łyżew, więc przytaknął głową i rzucił:
- jeśli to dla ciebie nie problem, to tak.
- Nie, żaden problem – z uśmiechem
na twarzy ukucnęła naprzeciw Laimasa, zawiązując mu obuwie i
pomogła mu wstać. Wspólnymi siłami weszli na lodowisko, a
Neko chwyciła go za dłonie i zaciągnęła na lód. - I jak?
Póki co, to stoisz.
- Tak, póki co jeszcze się
jakoś trzymam. Gorzej będzie jak mnie puścisz – uśmiechnął
się rozglądając po niemalże opustoszałym terenie.
- Nie muszę cię puszczać.
- Hej, co takiego robią tutejsi
mieszkańcy na co dzień? - przenosząc wzrok z powrotem na
dziewczynę.
- Przebywają w barach, szukają
adrenaliny. Często dopuszczają się różnych bójek.
Zwyczajnie nie przepadają za... - przerwała nie wiedząc jak ująć
resztę zdania słowami. - Szczerze, gdybym mogła,to nie
mieszkałabym w Subinie. Zbyt wiele znajduje się tu czarnych
charakterów.
- No cóż, na pewno nie wszyscy
są tacy jak ich opisujesz. Właśnie. Masz tu może jakichś dobrych
przyjaciół?
- Nie mam zbyt wielu. Zazwyczaj
przychodziłam tutaj dla poszukiwania zabawy. Czasem nawet dręczyłam
niektóre osoby, bo denerwowały mnie straszliwie, ale ty
jesteś inny i cieszę się z tego powodu – puściła powoli
chłopaka, a ten z kolei nie ruszył się ani o milimetr ze swojego
miejsca, w obawie, że zaliczy tym samym solidny upadek.
- Jaka to zabawa dręczyć innych? -
zaśmiał się mimowolnie. - Ja jestem inny?Oj no już mnie tak nie
komplementuj, bo się jeszcze zarumienię – powiedział i znów
się roześmiał.
- Ja tylko mówię prawdę, a
teraz dalej, to nie takie trudne – roześmiana zachęciła Laimasa
do chociażby drgnięcia. - Jeśli to zrobisz, to dostaniesz nagrodę,
no śmiało. Poza tym zdziwiłbyś się, ludzie czasem są zabawne,
kiedy je się podręczy, serio – zachichotała złowieszczo.
- To może podręczymy kiedyś kogoś
razem? Serio chciałbym zobaczyć ich reakcję na to! - powiedział i
się zaśmiał. - Um, no dobra – dodał i lekko przesunął się do
przodu nie zaliczając jak na razie upadku., choć czuł jak nogi mu
drżą, więc do upadku nie miał też specjalnie daleko. -
Właściwie, o jaką konkretnie nagrodę chodzi?
- Tajemnica – mrugnęła do niego
okiem, chichocząc. Bawił ją bowiem widok chłopca, który
uparcie usiłował utrzymać równowagę na śliskim lodzie. -
No widzisz? Jest dobrze. Niedługo będziesz śmigał – zażartowała
widząc jak niepewnie stoi na nogach.
- Hmmm... mam się zacząć bać? -
zaśmiał się głupkowato.- Oj, nie wiem, śmigać to ja mogę, ale
jedynie w powietrzu – powiedział i znów niepewnie posunął
się do przodu, a w międzyczasie wykonał jakiś dziwny ruch, który
miał uchronić o przed upadkiem, ale musiało to wyglądać dosyć
zabawnie dla kogoś, kto to oglądał. Laimas chrząknął tylko i
udał, że nic się nie stało, widząc rozbawienie na twarzy
dziewczyny.
- Zależy czego się boisz, ale raczej
nie powinieneś – wybuchnęła śmiechem na widok wygibasów
Laimasa, który wyglądał bardzo zabawnie. - W powietrzu? Więc
to twoja zdolność? Niesamowite! Ja od zawsze marzyłam o
umiejętności unoszenia wszystkiego w powietrzu.
- Ok, to w takim razie będę teraz
spokojny – sam niemalże roześmiał się na widok ruchów
Neko i po uspokojeniu się nieco, dodał: - Ja też miałem ochotę
kiedyś latać jak ptak. Widać jak to się skończyło, a właśnie,
jaka jest twoja zdolność, moja kiciu?
- Kiciu? - wzdrygnęła się z
delikatnymi rumieńcami. Jeszcze nikt nigdy tak do niej nie
powiedział, więc jak miała to rozumieć? - Aż wstyd się
przyznać. Nic specjalnego – odpowiedziała wymijająco, wzruszając
ramionami i chwyciła chłopca za ręce, ciągnąć go do przodu z
niewielką prędkością.
- Co ty robisz?! Za szybko, za szybko!
- krzyknął, kurczowo trzymając się Neko. Wyglądało to doprawdy
zabawnie i beznadziejnie, ponieważ jechali oni z niemal zerową
prędkością, ale on i tak czuł, że lada chwila mógł się
wywrócić z braku jakiejkolwiek równowagi.
Dziewczyna śmiała się w nie
pogłosy na widok protestującego chłopaka i jak na złość,
przyśpieszyła jeszcze bardziej. Nie trwało to jednak długo, gdyż
zwolniła ostrożnie i płynnie, a kiedy Laimas zwalniał, puściła
go, aby ten pojechał kawałek sam. Uczyć za bardzo nie potrafiła,
ale robiła z nim to samo, co mistrz kuchni. No może w bardziej
spokojny sposób, bo ten to od razu ją rozpędził do
niebezpiecznej prędkości.
- Co? Ej, serio, ja jadę! - krzyknął,
gdy zorientował się w końcu w tym, co się dzieje. Nie trwało to
jednak długo, bo zaraz po wypowiedzeniu tych słów, zachwiał
się i runął na lód jak długi. Bąknął cicho pod nosem,
po czym próbując się podnieść, znów upadł. Zaczął
się śmiać z siebie samego jak głupi, pomagając sobie tym razem
swoją mocą i już po chwili stał z powrotem na równych
nogach.
- No nic – klasnęła w ręce, prawie
upadając ze śmiechu. - Czas wracać. Robi się późno, a w
tym mieście lepiej nie chodzić nocami po ulicach, uwierz mi –
dodała z mniej wyraźnym uśmiechem i chwytając chłopca za
nadgarstek, poprowadziła do wyjścia. - Ściągnąć łyżwy chyba
będziesz potrafił, co? - spytała z rozbawieniem, siadając na
ławce i zaczęła rozwiązywać obuwie.
- Wiesz, może i jestem niezdarny, ale
takie proste rzeczy to jeszcze potrafię sam zrobić – powiedział,
udając obrażonego, a chwilę po tym cicho się zaśmiał i wpierw
je odwiązując, ściągnął z siebie powolnym ruchem. - Mówisz?
To co w takim razie mam ze sobą zrobić? - spytał, zerkając na nią
kątem oka.
- No raczej nie zostawię cię na
pastwę losu, pójdziemy do mnie. Nie wyglądasz mi na jakiegoś
zboczeńca, a może się mylę? - zachichotała przypominając sobie
o nagrodzie dla Laimasa. - No rozchmurz się, a oto nagroda –
mrugnęła okiem i cmoknęła go prosto w usta. - W lodówce
mam bonus, lody – dodała, podbiegając do szafki, w której
zostawiła łyżwy i stanęła w drzwiach, czekając na chłopaka. -
Idziesz?
Cały spąsowiał, gdy otrzymał od
niej tą jakże dziwną „nagrodę”. Na początku nie wiedział
jak ma się teraz zachować, ale gdy tylko dostrzegł, że Neko jest
cały czas taka sama, uznał, że też nie będzie się tym
przejmował. Nie było to może wcale takie łatwe, ale przecież nie
będzie robił problemów. Podążył za dziewczyną i po tym
jak również odstawił łyżwy na właściwe miejsce, wyszli
razem na zewnątrz. W przeciwieństwie do wcześniej, Laimas był
teraz raczej milczący, ponieważ nie wiedział co miałby
powiedzieć. Neko z początku nie przeszkadzała cisza ze strony
chłopaka, ale potem nieco się zaniepokoiła, że może zrobiła coś
nieodpowiedniego.
- Czemu nic nie mówisz? -
spytała,pochylając się na przeciwko niego, plącząc za plecami
palce u dłoni.
- Aaa... to? Nic takiego, po prostu...
- zaczął gadać bez żadnego ładu i składu. - Oh, to tutaj
mieszkasz? Jakoś inaczej to sobie wyobrażałem – powiedział, aby
zmienić temat.
- Naprawdę, a jak? - spytała z
wielkim zaciekawieniem. Zachowywała się jak kot, ale nie oznaczało
to że spała w jakichś mrocznych i przerażających norach, no bez
przesady. - Śmiało, wchodź – otworzyła drzwi na klatkę bloku i
wspięli się na trzecie piętro. Włożyła kluczyk, przekręcając
go dwa razy i zaprosiła rudowłosego do środka. Chłopak już na
samym progu zdjął buty, gdyż tego wymagało dobre wychowanie, a
przynajmniej tak słyszał.
- Jak? Sam nawet nie wiem, ale na pewno
jakoś bardziej... mrocznie, a tutaj proszę,zwykle mieszkanie w
bloku. Nie powiem, całkiem mnie to zaskoczyło.
- Przecież jestem dziewczyną.
Mieszkanie powinno być jasne i przejrzyste. Przecież nie jestem
jakimś emo, czy coś – prychnęła rozbawiona pokazując pokój
i podeszła do kuchni, która była połączona z pokojem i
korytarzykiem. Ściany pomalowane były na jasny róż, a na
środku pokoju stał stolik z skórzaną kanapą i fotelem.
Drewnianą podłogę zdobił beżowy dywan z czarne szlaczki, a na
ścianach wisiały rozmaite obrazki. Na granatowej komodzie stało
kilka świeczek z figurkami kotów zaś biało czarna kuchnia
wydawała się być bardziej nowoczesna. - Coś do picia? -
zaglądnęła do zawartości lodówki, która wyglądała
znacznie lepiej niż mogła się tego spodziewać.
- Picia? Ach tak, może być woda –
powiedział, czując się trochę niezręcznie. Nieczęsto ktoś
zapraszał go do swojego mieszkania, a już w szczególności
nie dziewczyny. Uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu.
Rzeczywiście, nie było tu niczego, co spodziewał się zastać w
„typowym” domu takiej osoby. Po prostu było to zwyczajne
mieszkanie.
- Proszę bardzo – postawiła na
stoliku wodę oraz lody i usiadła po turecku na kanapie. Zabrała
się za posiłek ale zamiast patrzyć na włączony telewizor,
zerkała kątem oka na Laimasa. - Spokojnie, wydajesz się spięty.
Nie zamierzam cię zgwałcić ani posiatkować – rozbawiona włożyła
do ust łyżeczkę, aby dokładnie ją oblizać z pysznych i
puszystych lodów.
- Nawet jeśli, to i tak byś nie dała
rady tego zrobić – powiedział roześmiany, wystawiając jej
język. Usiadł obok, ale w bezpiecznej odległości, żeby nie
wchodzić tym samym w jej strefę bezpieczeństwa. - Co my właściwie
oglądamy? - spytał, spoglądając przy tym na ekran.
- Kabarety? Jak chcesz, to mogę
przełączyć – odpowiedziała pytającym spojrzeniem i znów
wzięła kolejne łyżeczki lodów do ust. - Czemu nie jesz?
Nie chcesz lodowego bonusu za przeżycie jazdy na łyżwach? -
zaśmiała się promiennie.
- Nie, nie, w porządku. Lubisz to
oglądać? - spytał przenosząc wzrok na miseczkę z lodami. Wziął
ją delikatnie do ręki i nabierając odrobinę na łyżeczkę,
wsadził ją sobie do ust. - widzisz? Jem, tylko po prostu... nie
chciałem wyżerać twojej własności.
- Ej! - klepnęła go w plecy z
szerokim uśmiechem. - Jakbym nie chciała żebyś je wyżerał, to
bym nawet ich ci nie dawała. Mam ukryty powód, im mniej dla
mnie, tym mniej kalorii – zaśmiała się wcinając swoją porcję
lodów.
- Wy dziewczyny... ciągle myślicie o
kaloriach, zamiast po prostu delektować się jedzeniem – rzucił i
się uśmiechnął do Neko.
- Ja nie delektuję się jedzeniem? Ty
chyba nie widziałeś mnie z portfelem w cukierni! - z udawanym
oburzeniem podniosła swój ton na lekko piskliwy.
- Ok, w tym wypadku postaram ci
uwierzyć na słowo – odpowiedział, w międzyczasie zjadając
swoją porcję lodów, zerkając od czasu do czasu na
telewizor, niewiele jednak rozumiejąc z pokazywanych tam skeczy. -
Hej, mogę cię o coś spytać? - powiedział do niej po chwili. -
Tylko wiesz, jeżeli się na to zgodzisz, to będziesz musiała
udzielić mi odpowiedzi, dobrze? - zaśmiał się, jakby miał
mroczny plan w swojej głowie.
- Czekaj, daj mi chwilę na
zastanowienie – powiedziała, zastanawiając się nad pytaniem,
które mógł jej zadać. - Dobra, zaryzykuję. Obiecuję
na kocie uszka, że odpowiem – uśmiechnęła się, odkładając
miseczkę z końcówką lodów, wymyślając w tym czasie
tysiące pytań. Laimas widział, że dziewczyna denerwuje się
trochę tym, o co takiego mógłby ja zapytać. Z tego też
powodu nabrał ochoty, aby nieco się z nią podroczyć. Zbliżył
się do Neko nieco i pochylił nad jej twarzą.
- Jesteś pewna? Potem nie będzie już
odwrotu – wyszeptał z lekkim uśmieszkiem. Dziewczyna lekko
odsunęła się do tyłu, aby nabrać dystansu. Przecież nie chciała
zrobić się czerwona jak burak.
- Obiecywałam, że odpowiem, to
odpowiem – pisnęła, przymykając oczy ze zdenerwowania, na myśl
o tej niekomfortowej sytuacji.
- Ach, jeśli tak, to dobrze –
powiedział już normalnym tonem. - Pewnie się zastanawiasz, o co
może mi chodzić? Więc, to jest tak... moje pytanie brzmi... -
mówił, robiąc dosyć długie pauzy, by dłużej utrzymywać
dziewczynę w niepewności. - Czy ty... kiedykolwiek... - patrzył
jej głęboko w oczy. - Miałaś... kiedyś... - lekko się
uśmiechnął. - Czy miałaś kiedyś... - zaczął się
powstrzymywać od śmiechu, po tych słowach. - Tego, no... a, tak...
- mówił dalej, chcąc wyprowadzić ją nieco z równowagi.
- Kota. Czy miałaś kiedyś kota? Skoro sama go przypominasz, to
pewnie lubisz koty – powiedział i się zaśmiał, nie mogąc się
przed tym powstrzymać.
Neko gwałtownie spadła z kanapy na
końcowe słowa chłopaka. Miała wrażenie, jakby rozwalił jej
system. Tyle oczekiwania i cierpienia w niepewności, a ten wyskakuje
do niej z takim pytaniem. Myślała, że zaraz ducha wyzionie.
- Nie, nie mam kota. Ostatnio mi zwiał
– odpowiedziała z drgającą stopą, która wisiała w
powietrzu. Laimas roześmiał się jeszcze bardziej, widząc jej
reakcję na pytanie. Właściwie, to miał zapytać ją o coś
innego, ale uznał, że to nie byłoby zbyt... odpowiednie. Podał
jej rękę i gdy ta ja złapała, ostrożnie wciągnął Neko
powrotem na kanapę. - Ok,w porządku. Czyli bez kota.. - powiedział
sam do siebie, ciągle się uśmiechając.
- Bez kota... - powtórzyła sama
do siebie, widząc przed oczami gwiazdki, które goniły czarne
koty. - A ty masz jakieś zwierzę? - spytała kręcąc głową, aby
wrócić do normy i z powrotem z uśmiechem spojrzała na
chłopaka. - tylko bez tego przeciągania! -wytknęła go palcem z
lekkim oburzeniem. Sabonis oparł się wygodnie o kanapę i
delikatnie oblizał swoje sucha usta, by je jakoś nawilżyć. -
Zwierzę? Niestety, żadnego na własność nie posiadam, ale wiesz,
ja tam się zajmuję różnymi przybłędami i to mi wystarczy
– powiedział. - No chyba, że ty chcesz być moim kotkiem –
roześmiał się głośno.
- Z rozkoszą. Właściwie, to nie mam
właściciela – powiedziała z dość poważną mina, choć chciała
tylko się odegrać na chłopcu za tamtą sytuację.
- Nie martw się, ja będę bronił
swojego kotka. Hm... trzeba będzie ci kupić obróżkę –
znów się zaśmiał, wlepiając uważnie w nią swój
wzrok.
- Spokojnie, nie ucieknę od
właściciela – powiedziała zerkając na zegarek. - Muszę się
zdrzemnąć. Cały dzień nie spałam – spochmurniała i szeroko
ziewnęła, pokazując swoje białe kiełki. Chwyciła koci
przykrywszy się, usiadła na kanapie momentalnie zasypiając.
- Jasne, śpij sobie... - powiedział,
czując się nieco dziwnie, gdy zostawiła go tutaj „samego”. Nie
miał pojęcia, co ze sobą począć, łaził sobie po pokoju w tę i
z powrotem. W końcu jednak klapnął sobie na podłodze, opierając
się głową o kanapę i wkrótce i jego zmorzył sen.
*****
Neko przebudziła się dość
niewyspana. Rozejrzała się po swoim pokoju lekko zdezorientowana,
zauważając chłopca. Prychnęła tylko z rozbawieniem i podczołgała
się do niego. Spał sobie smacznie, a ona nagle poczuła ochotę
podrażnienia się z nim. Jak to miała w zwyczaju z chłopcami, ale
nie chciała go urazić, więc jak niby miała to zrobić? Westchnęła
z namysłem i wydukała coś nawet zabawnego, przynajmniej dla niej
samej. Czemu by nie poudawać dziewczyny z utratą pamięci? To mogło
być całkiem... zabawne.
- Miauuu – miauknęła i wtuliła się
w Laimasa, obserwując jego powieki, aż uniosą się do góry.
Rudowłosy usłyszał przeciągłe miauknięcie, szepcząc coś pod
nosem.
- Złaź ze mnie, Luna- mruknął
niewyraźnie, jednak wielkie było jego zaskoczenie, gdy po tym jak
uchylił powieki, jego oczom ukazała się postać nie kota, a
fioletotowłosej dziewczyny. Skoczył na równe nogi jak
oparzony, strącając przy tym lekko Neko, która się do niego
przytulała. - Przepraszam, przepraszam – powiedział zupełnie
zdziwiony takim rozwojem sytuacji, myśląc, że jedną nogą był w
jakiejś dziwnej fantasmagorii. Dziewczyna zachichotała i znów
wydała z siebie koci dźwięk, wystawiając łapkę.
- Jestem głodna, nya – mrugnęła
oczkiem i ziewnęła ze słodką,wyuczoną do perfekcji minką.
Uwielbiała takie zabawy, a zwłaszcza, kiedy druga osoba należała
do tych bardziej nieśmiałych. - Ciemy pancio się odsunął?
Laimas-sama nie chce swojego kotka? - z psimi oczkami wywołała u
siebie szklanki. Wyglądało to tak, jakby zaraz miała się
rozpłakać. Sabonis przetarł oczy, aby upewnić się, czy aby tylko
to wszystko mu się jedynie nie wydaje, ale nie, wszystko działo się
naprawdę.
- Nie, nie płacz... ja cię cię
chcę... eee... to znaczy... - paplał bez sensu, nie mając pojęcia,
co zrobić w takiej sytuacji. - łaaa, co robić, co robić?! Błagam,
niech mi ktoś pomoże! - gadał sam do siebie spanikowany w myślach.
- Laimasss-kun...- powiedziała
niewinnie z nadal niewinnym spojrzeniem i chwyciła go za nogawkę
spodni, lekko ją ciągnąc. - Jestem głodna – dodała, jakby
zaraz miała się rozpłakać i usiadła na kolanach, śmiejąc się
w duchu z jego zachowania. - Laimasss. - przeciągnęła oczekująco.
- Twój kiotek chce mleczka.
Chłopak rozglądnął się po
pomieszczeniu, zastanawiając się, czy ktoś go czasem nie wkręca?
- Eee, tak, mleko... zaraz... -
powiedział i lekko ruszył się w stronę kuchni, ale z „kotem”
uwieszonym do nogawki spodni było to raczej trudne. W dodatku było
mu głupio grzebać w czyichś rzeczach, ale w końcu to jej dom i to
ona chciała mleka, więc można uznać, że miał usprawiedliwienie.
Neko puściła rudowłosego, by po chwili uczepić się tylnej części
jego bluzy. Z zadowolonym pomrukiem kroczyła za nim, zapamiętując
jego zapach.
- Nya, ładnie pachniesz- zamiauczała
z szerokim uśmiechem i oplotła jego szyję. - Gdzie to mlecko?
- Ła-ładnie?- powtórzył nieco
drżącym już ze zdenerwowania głosem. Wyciągnął mleko z lodówki
i wlał je do szklanki, podając je dziewczynie. - Wiesz, to pewnie
dlatego, że często się myję... - rzucił nagle. - Serio? Laimas,
serio?! Nie, po prostu nie wierzę,że właśnie powiedziałem coś
taj głupiego – pomyślał i palnął się ręką w czoło z cichym
westchnięciem. - Co jeszcze/-powiedział do siebie w myślach. Neko
zachichotała promiennie i wzięła łyczek białej cieczy. Oblizała
wilgotne wargi i spojrzała ja chłopak uderzył się w czoło.
- Nya, to widać – dodała siadając
na ziemi. - Laimas-sama... - przedłużyła ostatnią samogłoskę,
robiąc znów ta słodką minkę. Odłożyła szklankę i
zlustrowała uważnie chłopca.- Pobaw się ze mną.
Rudowłosy chrząknął i niepewnie
na nią spojrzał.
- Pobaw... co masz przez to na myśli?
- spytał. No cóż, różne rzeczy mogły mu przyjść
do głowy w takim monecie, prawda? I tak też było. Niedobrze, z nim
nie jest chyba najlepiej. Westchnął i rzucił: - Dobrze, tylko...
jak? - po tych słowach rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś
czym... koty się zazwyczaj bawią. Dziewczyna kiwała się na boki.
Była podekscytowana, bo nie zawsze mogła pobawić się z kimś u
siebie w domu. Z szerokim uśmiechem zerwała się na równe
nogi i naskoczyła na Laimasa. Gwałtownie runęli na ziemie, a
rozbawiona Neko, leżąca na przyjacielu, zaczęła machać nogami.
- W cio się pobawimy? - spytała z
rumieńcami na twarzy z zadowolenia, przestając udawać, pozwalając
sobie na kocią swobodę.
- W... w co pytasz... - powiedział,
czując przy tym, że robi się lekko czerwony. - A masz może jakieś
swoje zabawki? - zapytał zażenowany tym wszystkim. Jak to w ogóle
brzmiało? Nawet nie tyle... cała ta sytuacja wyglądała wręcz
komicznie. Fioletowowłosa nadal leżąc na chłopcu zaczęła
spoglądać na niego pytająco. Czyżby nigdy nie miał kota, a może
nigdy się z nimi nie bawił?
- Przecież wszystko jest zabawką! -
jej oczy niebezpiecznie zaiskrzyły, jakby zobaczyła przed sobą
interesującą zdobycz do złapania. - Nawet ty – dodała z
szatańskim uśmieszkiem i zgrabnym ruchem przeturlała go na drugi
koniec pokoju. Usiadła na nim i donośnie zamiauczała. - Miauuu,
tow co się pobawimy? Nya?
- Ależ oczywiście, wszystko jest
zabawką. Dlatego też dobrze jest bawić się niewinnym i niczego
nie spodziewającym się chłopakiem – powiedział i westchnął. -
W co? Hm... - rzucił z zastanowieniem. - Co powiesz na... -
uśmiechnął się nieznacznie. - Ganianego? Ty będziesz uciekać, a
ja będę musiał cię złapać. Tylko, że... po całym mieście,
anie tyko w pokoju. Jeśli wygrasz, to dostaniesz nagrodę. Jeżeli
jednak będzie na odwrót, to będę mógł wymierzyć ci
karę. I to samo ze mną, Zgoda?
- Zgoda ! - potaknęła rozradowana.
Cała gra jednak nie trwała długo, bowiem chłopak miał
niesłychane problemy z odnalezieniem kociej dziewczyny. Kilka razy
był bardzo blisko uchwycenia jej, ale udawało jej się gdzieś
schować, a mianowicie na drzewie. W końcu znudzona, zapominając o
zasadach gdy, złapała Laimasa, który ewidentnie wygrał całą
zabawę.
- Hmmm... Kara, kara, twoja kara... -
zastanawiał się na głos, idąc powoli z Neko po chodniku. - Aż
tak bardzo ci się śpieszy, żeby ją wykonać? - spytał, nie mogąc
jeszcze wymyślić niczego interesującego, odpowiedniego. Właściwie,
to cały czas myślał, że to i tak on przegra. No i tak pewnie by
było, gdyby dziewczyna się nie ujawniła. - Poczekasz jeszcze
trochę, czy...?
- Poczekam, nya – zamiauczała i z
szerokim uśmiechem znów uwiesiła się na duchu. - Ale nie
ręczę za moje zachowanie z powodu nudów. Wieczorami i
porankami jestem bardziej... - przerwała, chichocząc i polizała
Laimasa po policzku. - Kiotem – dodała na widok jego miny,
przyciskając go jeszcze bliżej, aby czuł każdy skrawek jej ciała
skrywanego pod bluzą.
- Emmm...Neko, mogłabyś się tak
mocno do mnie nie przytulać?- spytał cicho, a jego twarz w jednej
chwili przybrała kolor dojrzałego buraka. W tym momencie dane mu
było dokładnie poczuć przednią część jej ciała, jeśli
wiecie, co mam na myśli.
- Ije, zdecydowanie nie. Ja bardzo
lubię się przytulać – odpowiedziała z szerokim uśmiechem. -
Przecież każdy kotek potrzebuje trochę czułości, ne? - spytała,
zauważając jego czerwoną twarz. Zachichotała tylko z myślą, że
to raczej on dostanie karę niż ona. - A ty nie lubisz się
przytulać? - ze słodką miną, wymusiła szklanki w oczach.
- To nie tak, że nie lubię... -
wydukał cicho. - Emm... chodźmy na spacer, dobrze? - zapytał
szybko, mając nadzieję, że pozwoli mu to na wyrwanie się z
uścisków dziewczyny. Nie chciał sprawiać jej przykrości,
ale dla niego nie była to specjalnie komfortowa sytuacja.
- Dobrze – potaknęła z uśmiechem,
idąc z nim przez pewien czas w ciszy. W tym czasie podziwiała
krajobraz i uroki miasta, ale w końcu i to znudziło się Neko. -
Laimas? Etto... no... lubisz mnie? - spytała, zerkając kątem oka
na chłopaka. Chciała wiedzieć, na co mogła sobie pozwolić, bo
jak było widać, nie przepadał za przytulaniem jej.
- Oczywiście, że cię lubię. Inaczej
już pewnie dawno uciekłbym gdzie pieprz rośnie – odpowiedział
roześmiany Sabosin. - Mogę wiedzieć czemu o to pytasz? - spojrzał
na nią, szybko odwracając wzrok, wbijając go gdzieś w horyzont,
bo patrzenie na nią jakoś dziwnie go peszyło. Fioletowowłosa
zrobiła kilka dłuższych kroków, stając na palcach i
okręciła się na pięcie by iść tyłem przed chłopcem.
- Możesz – potaknęła z delikatnym,
a za razem tajemniczym uśmiechem. - Bo ty o nic mnie nie pytasz, no
i... - przerwała, poszukując wzroku Laimasa i gwałtownie się
zatrzymała, spoglądając na niego z dołu. - No i... - nie
dokończyła ruszając przodem, nucąc pod nosem piosenkę. Laimas
tylko westchnął i dogonił Neko, chcąc zaspokoić swoją
ciekawość.
- No i...? Co jeszcze chciałaś
powiedzieć? Nie pytam o nic, bo... - powiedział, sam nawet nie
wiedząc jak to dokończyć.
- Pstro – zachichotała, znów
się zatrzymując. - Bo co? Też pstro? - zażartowała sobie i
pochyliła się nad chłopcem. - Nie do kończę, bo znów
zrobisz się czerwony – mrugnęła okiem zaś chłopak chrząknął
odruchowo, chcąc co wydukać.
- Wcale nie zrobiłem się czerwony. Po
prostu mogło ci się tak wydawać, przez to światło – powiedział
cicho. - Śmiało,dokończ, wtedy ja tez to zrobię – dodał,
spoglądając na nią. - Kurde, czym ja się tak przejmuję? Nawet
jeśli sobie to powtarzam, to nic nie zmienia... - myślał nerwowo.
- Mało zachęcające, a zwłaszcza po
ostatnim „masz kota”? Prawie zeszłam na zawał. Jeśli myślę o
tym, o czym myślę, to moje dokończenie jest bardziej... niż twoje
– momentalnie się zacięła, a malinowe rumieńce uparcie wyłoniły
się na jej policzkach.
- Idziemy w takim razie coś zjeść?
- spytał wymijająco i złapał ja za rękę, ciągnąć przed
siebie.
- Etto,ale ja znowu zapomniałam
portfela. Może pójdziemy do mnie do domu? Mam tam homara...
- A tak, jasne... - powiedział, a po
chwili zapaliła mu się czerwona lampka w głowie. - Czekaj, kto
normalny trzyma w domu homara? - zapytał nieco zaskoczony, gdy sobie
to uświadomił.
- Ale nie żywego – weszła do bloku,
otwierając mu drzwi do mieszkania. - Jesteś zabawny, dlatego cię
lubię, nya – miauknęła z rumieńcami na samą myśl o
wyśmienitym homarze, którego niedawno przygotował jej mistrz
kuchni. - mam nadzieję, że ci posmakuje. Chyba, że nie lubisz
homarów. No bo wiesz... ja tam lubię i to bardzo. Wiele
rzeczy lubię... etto.. gomene. Znów się rozgadałam –
palnęła się w czoło.
- Dzięki, chyba. W każdym razie ja
też cię lubię – powiedział z uśmiechem, wchodząc do środka.
- Spokojnie, nie musisz przepraszać. Mnie to nie przeszkadza.
Właściwie, to nawet lepiej niż gdybyś tylko szła i nic nie
mówiła, a homar... nie mam pojęcia czy mi posmakuje, nigdy
nie jadłem, ale dobrze będzie spróbować, prawda?
Nagle na twarzy dziewczyny zagościł
niespotykanie szeroki uśmiech. Czuła się niczym podekscytowany
kot, który dostał ukochaną zabawkę.
- A co z karą? - spytała zerkając
kątem oka na siedzącego Laimasa. Nałożyła na talerze posiłek i
podeszła do niego, potykając się o skrawek dywanu. Na szczęście
zdążyła złapać równowagę i wszystko bezpiecznie
wylądowało na stoliku. - Smacznego – powiedziała i z
oczekiwaniem zerkała na chłopca.
- Nawzajem – odpowiedział, cicho się
śmiejąc i zaraz po tym skosztował dania. Pierwszy raz jadł coś
takiego, ale musiał przyznać, że mu smakowało. - Pyszne –
powiedział i się do niej uśmiechnął.
- Serio? Nie kłamiesz? - spytała,
przybliżając się do Laimasa na niebezpieczną odległość. -
Bardzo się cieszę, trochę pomagałam kucharzowi w przyrządzeniu
go – z wypiekami na twarzy spoglądała na chłopca i z każdym
słowem zbliżała swoją twarz jeszcze bliżej jego, aż w końcu
zamilkła i wróciła do spożywania posiłku. - Znów za
dużo gadam – zaśmiała się głupkowato i podrapała się po
głowie. - Laimas-sama... c-c-czy m-mogę cię o coś s-spytać? - z
niewiadomych przyczyn jej głos zaczął drżeć, a wymowa
jakiegokolwiek słowa sprawiała jej trudność.
- Po co miałbym kłamać... nie
miałbym z tego żadnych korzyści, bo gdyby było ohydne, to
musiałbym to zjeść i jeszcze udawać, że mi smakuje – zaśmiał
się, dziwiąc jej nagłą zmianą zachowania. - Jasne pytaj o co
chcesz – powiedział, mając co do tego jakieś dziwne obawy.
- Etto... nie wiem jak zacząć, no
bo... jeszcze nigdy nie... pytała... - z coraz większym
zakłopotaniem wbiła swój wzrok w kanapę i zaczęła bawić
się dłońmi, które spoczywały na jej udach. Zaciągnęła
po kolana swoja ukochaną bluzę i z iskierkami w oczach spojrzała
na Laimasa. - Masz... - już chciała z pewną siebie miną zadać
pytanie, kiedy to znów się speszyła na jego widok i schowała
wzrok pod fioletowymi kosmykami włosów. - Idiotka, teraz to
musi sobie myśleć – pomyślała, karcąc się w myślach.
Rudowłosy oparł ręce na stole, a następnie podparł nimi swoją
brodę. Uważnie przyglądał się dziewczynie, która
najwyraźniej miała problem z zadaniem tego pytania. Zaśmiał się
w myślach, że teraz to ona była zakłopotana.
- No wiesz, nie musisz się wstydzić.
Pytaj, obiecuję, że cię nie wyśmieję – powiedział, przenosząc
wzrok na ścianę.
- Tu nie chodzi o wyśmianie, bo i tak
często to robią inni na mój widok. O to się nie martwię,
ale... - zerknęła na niego z dołu z niewinną miną szczeniaczka.
- Wo-wolałabym... - nagle oparła się o stolik i podciągnęła się
do chłopca z zamglonymi oczami, jakby na moment gdzieś uleciała
myślami. - C-czy... - wybełkotała cicho i spokojnie, zbliżając
twarz do jego. Powoli zaczynała czuć jego oddech na swoich
rozgrzanych policzkach, a mimo to zbliżała się coraz bliżej i
bliżej. - Lubisz mnie? - dodała i nagle ich usta spotkały się
nawzajem.
- Co takiego? Ja, ja... nic nie mogłem
z tym zrobić, gdy wargi dziewczyny zbliżyły się do moich –
pomyślał. Zwyczajnie zdębiał, po chwili cały się rumieniąc.
Lubił ją, ale tego się nie spodziewał. Zupełnie nie wiedział
jak ma się zachować, bo może to tylko jakiś impuls z jej strony?
A jeśli nie? Milion myśli przechodziło mu przez głowę, więc
przymknął powieki, by móc się chociaż trochę uspokoić.
- Gomene, nie powinnam – wybełkotała,
siadając na swoje miejsce i z powrotem wbiła swój wzrok w
ziemię. - Zrozumiem... głupi kot – palnęła się w głowę i
czmychnęła za siedzenie. Chwiejnym krokiem ruszył za nią i
siadając obok, lekko złapał ją za rękę.
- To nie tak... to znaczy... lubię
cię, ale... to dlatego, że... ja jeszcze nigdy... - wybełkotał,
dalej cały w rumieńcach. Czuł jak jego twarz wręcz płonie, a
każda część ciała dziwnie drży. W dodatku wyglądał jak
dziecko, zachowywał się jak dziecko, po prostu był dzieckiem. Nie
wiedział nawet co takiego ona w nim dostrzegła, że postanowiła go
pocałować. Przełknął ślinę i podniósł swój
wzrok niepewnie na jej twarz, w oczekiwaniu na jej reakcję. No cóż,
najwyżej go wyśmieje.
Neko wytrzeszczyła oczy z
zaskoczenia na słowa Sabonisa, a na jej twarzy za widniał szeroki
uśmiech. Nie wiedziała czemu tak bardzo uradowała się na jego
odpowiedź.
- Laimas-sama – krzyknęła z
dziecięcą radością i rzuciła się na chłopca, wtulając w jego
tors. - Cieszę się. Ja też cię lubię, bardzo lubię –
powtórzyła z wypiekami na twarzy, zauważając jego czerwone
rumieńce. Roześmiała się tylko głośniej i poczochrała jego
włosy. - Nya!
- Ha, jak szybko zmieniają się twoje
reakcje, zupełnie za tobą nie nadążam – zaśmiał się.
Siedział z nią tak przez chwilę w ciszy, delikatnie głaszcząc ją
po jej długich włosach. - Wiesz, muszę cię o coś zapytać, ale
tym razem nie o kota!
Z cichym pomrukiem zerknęła za
chłopaka, który wyraźnie śmiał się z jej gwałtownych
zmian w zachowaniu.
- Nie tylko ty – prychnęła z
rozbawieniem, słysząc jego kolejne słowa. - A o co?- spytała z
lekko przekrzywioną głową z ciekawości. Laimas chrząknął i
powoli otworzył usta, jednak wydostało się z nich tyko ciche
westchnienie. Dopiero po chwili zaczął mówić.
- Bo wiesz... ja, jakby to... no tak.
Zwyczajnie nie należę do... najwyższych osób. Czy tobie to
może... w jakiś sposób nie przeszkadza? - po tym pytaniu
znów cały poczerwieniał, ale przynajmniej miał to w końcu
za sobą. Neko spojrzała na niego pytająco i przyłożyła dłoń
do jego czoła, z wyraźnym rozbawieniem.
- Masz gorączkę – prychnęła z
łagodnym uśmiechem. - Mi nie przeszkadza. Nie zwracam uwagi na
błahostki. Prędzej ja powinnam cię zapytać, czemu jeszcze nie
uciekłeś na mój widok.
- Czemu niby miałbym uciekać? -
zaśmiał się. - Zresztą wcale nie mam gorączki, coś ci się
ubzdurało – rzucił i potargał jej grzywkę. - Wiesz, teraz
będziemy już nierozłączni, prawda? Pan i jego kot – powiedział
i znów się roześmiał. - Żartuję tylko – dodał po
chwili.
- Pan i jego kot? - powtórzyła
pytanie lekko zdziwiona i poprawiła swoją grzywkę. - Mam...
swojego pana? - z nadal zamyśloną miną usiadła na chłopcu i
podrapała się po policzku. - Jesteś czerwony! - roześmiała się
głośno na widok jego miny. - Jeszcze widzę niektóre rzeczy
- prychnęła z rozbawieniem. - Nierozłączni... ale ja chcę być
twoim kotem.
- Jeśli chcesz to inna sprawa. Emm...
mogę wiedzieć, dlaczego na mnie siedzisz? -spytał trochę
speszony. - Jestem czerwony, bo ten... masz tak gorąco w mieszkaniu
– dodał po chwili, szukając jakiegoś usprawiedliwienia.
- Wolałeś jak leżałem? -
zachichotała rozbawiona i wstała z Laimasa.
- A jak myślisz?
Neko poszła do kuchni, wyciągając
z lodówki sok. Nalała sobie odrobinę i wypiła do dna.
- Chcesz? Ochłodzisz się nieco –
zamiauczała, pokazując mu karton soku.
- Jasne – powiedział i szybko
podniósł się z podłogi. - Mam nadzieję, że znowu nie
wstąpisz w ten „koci tryb” - zaśmiał się,zerkając na jej
rozweseloną minkę.
- Sama nie wiem. Nie bawiłam się
dzisiaj wystarczająco długo – wzruszyła ramionami i podała mu
szklankę soku. - A co? Boisz się swojego kota? Nya? - machnęła
łapką w specyficzny sposób dla kotów.
- A kto by się nie bał? W końcu
tylko ty miewasz takie dziwne pomysły – przejął grzecznie od
niej podaną mu szklankę z napojem, upijając przy tym łyk soku i
poklepał ją delikatnie po głowie. - Dobry kotek – dodał, a
dziewczyna nadęła swoje policzki z charakterystycznym oburzeniem i
skrzyżowała ręce. Odwróciła się do niego plecami, stojąc
tak w zupełnej ciszy. Laimas odstawił szklankę na stół i
zbliżył się do dziewczyny z uśmiechem.
- Oj, no nie obrażaj się, nie ma o co
– powiedział, jednak to nic nie podziałało, dlatego też
podszedł jeszcze bliżej, złapał ją w pasie i stojąc na palcach,
wyszeptał jej do ucha: - Przepraszam – zaraz po tym lekko dmuchnął
jej w kark. Dziewczyna najeżyła się gwałtownie, czując jego
oddech na swoim uchu i karku. Spanikowana pisnęła, nie mogąc uciec
przez objęcie rudowłosego.
- Jja się nie obrażam –
zaprzeczyła, nadal z naburmuszoną miną. - Tylko... - przerwała z
niebezpiecznym błyskiem w oczach i wtuliła głowę chłopaka w
swoje krągłości. - Chciałam się pobawić – dodała rozbawiona.
- N-Neko – wydukał cicho. Mimo że
niedawno udało mu się nieco ochłonąć, teraz znów jego
twarz zaczynała robić się gorąca. - Nie wiem jaki rodzaj zabawy
ty preferujesz, ale...- wyszeptał zawstydzony.
- Jaki? - spytała lekko chichocząc i
wskoczyła na kanapę w siadzie tureckim. - To zależy od osoby, z
którą się bawię – dodała z niewinnym i milutkim
uśmieszkiem. Robiła z siebie słodką i grzeczną dziewczynkę,
choć miała istne szatańskie myśli. - Ale co? Nie będziesz chciał
się ze mną bawić kaczuszkami w wannie? - spytała rozbawiona.
- Kaczuszkami? - powtórzył. -
Czekaj... gdzie? Cy ty powiedziałaś... w wannie? - dodał
zaskoczony, ale zaraz po tym znowu się zawstydził. - Nie wiem czy
zdajesz sobie sprawę, ale żeby to zrobić, to ten... trzeba by
wpierw... - rzucił, wbijając swój wzrok w podłogę.
- Wpierw co?-pochyliła się odszukując
jego wzroku. - No powiedz mi, bo nie za dobrze cię rozumiem. Często
kąpałam się z dziećmi. To coś złego? Przecież jestem twoim
kotkiem, ne? - chłopak znów chrząknął setny raz w tym
dniu.
- Wiesz, jeśli ci tak bardzo na tym
zależy.. - rzucił cicho. - To, że jesteś kotkiem w sumie nie ma
za bardzo znaczenia... no poza faktem, że koty nie przepadają za
kąpielą. W każdym razie... masz może strój kąpielowy? -
spytał z nadzieją.
- A po co strój kąpielowy,
skoro na golasa jest wygodniej? - zachichotała, zakrywając usta
dłonią i pobiegła do swojego pokoju, przebierając się w koszulę.
Wróciła z powrotem z dość sporą bluzką dla chłopaka,
kiedy to potknęła się i upadła na ziemię. - Gomene, jestem
strasznie niezdarna, nya – miauknęła, wstając na czworaka. -
Jeśli chcesz, t możesz ubrać to – wskazała na koszulę, mając
na sobie podobną.
- Ekhem... tak, już to zakładam... -
szybko wziął od dziewczyny bluzkę i się odwrócił. -
Emm... to ja pójdę z tym do łazienki – bąknął cicho. -
Tylko ten...pokaż mi gdzie ona jest,dobrze? - rzucił zakłopotany
całą tą dziwną sytuację. Neko znów zachichotała i
klepnęła go w plecy.
- Żartowałam. Nie musisz się ze mną
kąpać, ale jestem zaskoczona, że się zgodziłeś – padła na
ziemię z rozbawienia.
- No wiesz... bardzo śmieszne –
rzucił lekko speszony. - Właśnie, masz jeszcze karę do wykonania.
Myślę, że to najlepszy moment na to – zaśmiał się. - Hmm...
wiem! Musisz ugryźć mnie w szyję.
- Ugryść w s-szyję? Jak wampir? -
speszona spojrzała na chłopaka i przez chwilę zastanawiała się
nad swoją karą. - N-no nieech ci b-będzie – wydukała i
pochyliła się nad Laimasem,zerkając z bliska na jego szyję.
Dmuchnęła na nią ciepłym powietrzem, a potem lekko oblizując,
dziabnęła go w nią. Naturalnie delikatnie, żeby jeszcze czasem
nic mu nie zrobić.
- Myślę, że to wystarczy - zaśmiał
się cicho i lekko przejechał dłonią po miejscu, w którym
zostawiła ledwo widoczny ślad. - To ja tu poczekam, a ty możesz
iść się kąpać – powiedział siadając na kanapę.
- Um – potaknęła z uśmiechem i
tanecznym krokiem zniknęła za drzwiami łazienki.
*****
- Rany, jaka z niej była kocica –
stwierdził Aleks, kiedy staruszka zakończyła bardzo długą
historię.
- A i owszem. Zachowywała się
niewinnie, jakby była słodką blondynką, ale w rzeczywistości
potrafiła doskonale wykorzystać swoją pozycję - odpowiedziała
kobieta z widocznym rozbawieniem na twarzy.
- Co się stało potem? Czy byli razem?
- Niestety nie. Tydzień później
Laimas zginął, ratując ją przed Stowarzyszeniem Błękitnych
Rycerzy. Chłopak bardzo ją... lubił. Ona zresztą także i mocno
się tym przejęła, nawet jeśli tego nie pokazywała po sobie.
- Nie chciała niepokoić innych.
- Dokładnie. Chciała nadal pomagać
innym...
wtorek, 16 października 2012
Chłopak na deskorolce
- Dziękuje za herbatę, była doprawdy
smakowita – mężczyzna zarzucił na siebie szaty, zerkając za
okno, gdzie z pochmurnych obłoków wyłaniały się promienie
słońca. Okrutna pogoda znikła w nie pamięć, a staruszka nadal
wpatrzona w wygasający płomień, tylko wydobyła z siebie ciężkie
westchnięcie. - Urzekła mnie pani opowieść o Neko, ale ciągle mi
czegoś brakuje.
- Mianowicie? - spytała z delikatnym
uśmiechem, zerkając na pisarza kątem oka. - Co jest dla ciebie nie
jasne, Aleksy?
- Gdzie ta magia? Gdzie walka po między
stowarzyszeniem, a mafią? Przecież z tego, co zrozumiałem, to
walczyli oni właśnie o moc Neko. Poza tym ciągle wydaje mi się,
że opowiada pani o... sam nie wiem jak to ująć. O samych
pozytywnych stronach życia kociej dziewczyny. Ciągle tylko słyszę
jak ludzie ją kochali, a przecież w tamtych czasach ją
nienawidzili – wydukał z siebie wszystkie kłębiące się myśli
i wrócił spojrzeniem na kobietę.
- Jesteś strasznie niecierpliwy,
Aleksie. Czy ty, będący czytelnikiem, chciałbyś czytać coś
przykrego, co powodowałoby u ciebie melancholię i poczucie winy?
Coś, co spowodowałoby u ciebie depresje?
- Nie, ale myślę, że pani ciągle
odbiega od tematu.
- Więc idź popytać innych
mieszkańców. Wielu z nich słyszało o niej, niektórzy
widzieli, a jeszcze inni, niewielka garstka, miała okazję z nią
porozmawiać – odpowiedziała pisarzowi z delikatnym uśmiechem, a
ten z kolei po namyśle wyszedł z mieszkania.
Nie chciał być niemiły. Wręcz
przeciwnie, był wdzięczny kobiecie za tyle informacji i wiadomości.
Dobrze wiedział, że mógł je wykorzystać na prolog do swej
opowieści historycznej, ale ciągle nie posiadał najważniejszej
rzeczy, sytuacji, która zapoczątkowała całą akcję. Ciągle
uważał, że staruszka celowo unikała boleśniejszych momentów,
ale nie wiedział dlaczego. Nie wiedział nawet, dlaczego tyle
wiedziała. Czy sama miała okazję z nią porozmawiać, a może ją
często widywała? Może ona była Mayą?
- To nielogiczne – pokręcił
przecząco głową, wyrzucając irytujące myśli i rozpoczął swoje
poszukiwania na temat dziewczyny Neko. Spacerował po zatłoczonych
ulicach, pytając przechodniów w barach i restauracjach, a
nawet do muzea i innych atrakcji miasta, lecz nikt nie wiedział o
niej wystarczająco dużo. Tylko urywki, urywki niezgadzające się z
niedawno usłyszanymi historiami staruszki. Był wściekły sam na
siebie. Nie wiedział komu miał wieryć, czy kobiecie, która
przygarnęła go pod swój dach, czy też nieznajomym, którzy
opowiadali niesłychane bajeczki o jej mocy latania i o podobnych
bzdurach.
- Jeśli tak dalej pójdzie, to
do niczego nie dojdę – myśląc głośno, usiadł ociężale na
pustej ławce obok staruszka, który spoglądał na gruchające
gołębie. Pisarz zerknął raz na mężczyznę, potem drugi. Jego
mina nie drgnęła mimo delikatnego wiatru, a powieki nie opadły ani
jeden raz. Wyglądał na zamyślonego, ale bijąca z niego aura
powodowała, iż przybysz czuł się bardzo nieswojo. Nie wiedział
co ma zrobić, czy się odezwać, a może najlepiej zamilknąć?
- Proszę pana, wszystko gra? Nic panu
nie jest? - spytał niepewnym tonem dostrzegając jego srebrne oczy
przepełnione pustką, tęsknotą spowodowaną wspomnieniami o
przeszłości.
- Kto ty? - zmarszczył brwi
spoglądając na pisarza z pogardą.
- Jestem – nastroszył się
zaskoczony jego gwałtowną zmianą ducha. - Aleksy Minrou. Może pan
słyszał coś o dziewczynie zwanej Neko? Aktualnie piszę o niej
powieść, lecz nie mogę znaleźć wiarygodnych źródeł.
- Skoro los nie chce, abyś o niej
pisał, to po co ci niepotrzebnie szukać? Daruj sobie. Nie jesteś
jedyny, który szuka pieniędzy – prychnął z jeszcze
większą pogardą, kiedy to pisarz poczuł się niesłychanie
urażony. Co mógł niby wiedzieć ten starzec? Nie znał
powodu Minroua. Nie czytał w jego myślach, więc nie mógł
także wiedzieć, co jest jego motywem do odszukania prawdy.
- Nie przybyłem tu po pieniądze.
Jestem tutaj, przebyłem te niezliczone kilometry, ponieważ chcę
poznać prawdę, najczystszą prawdę o Neko. Nie zależy mi na
sławie, chcę tylko zapobiec kolejnym plotkom i niestworzonym
historią o tej dziewczynie.
- Nie rozśmieszaj mnie. Jesteś ślepy?
Myślisz, że dlaczego zyskała taki posłuch? Tylko z powodu
zmyślonych historyjek. Osoba tego wieku nigdy nie odróżni
prawdy od fikcji.
- Skąd może pan to wiedzieć?! -
zerwał się na równe nogi, pełen wściekłości w głowie, a
także na twarzy. Wtedy staruszek przypatrzył się pisarzowi i
obdarował go kpiącym uśmieszkiem bazyliszka. Aleks nigdy by się
nie spodziewał takiego zachowania ze strony starszych ludzi. Zawsze
uważał ich za miłych, uprzejmych, uśmiechniętych i przyjaznych
ludzi, takich jak ta niedawno zapoznana kobiecina ze złotym sercem.
- Nie unoś się tak pingwinie.
- Pingwinie?! Co to za porównanie?
- spytał z jeszcze bardziej dziwaczną miną, zwracając na siebie
uwagę mieszkańców.
- Siadaj, ty głupi pingwinie –
warknął przymykając powieki, kiedy to obok nich przejechał
młodzieniec na deskorolce. - Skoro jesteś taki natrętny, to ci coś
opowiem – poklepał wolne miejsce, na którym zasiadł
pisarz. Wyciągnął ze swojej skromnej torby notatnik wraz z
długopisem i spojrzał w zapatrzone oczy staruszka, w jeżdżących
na deskorolkach dzieci. - Pamiętam tamten dzień, jakby było to
wczoraj...
*****
Jak co dzień białowłosy zmierzał na
swojej doskonałej deskorolce w stronę bazy Czarnych Smoków.
Mieli oni codziennie spotkania ze swoim szefem. Byli nie wielką
mafią liczącą około dwudziestu członków, ale za to
najsilniejszych. Dzięki właśnie tym ludziom budzili strach u
innych. Każdy ich rozpoznawał, każdy należący do jakiegoś
stowarzyszenia lub mafii. Srebrnooki nazywany był prawą ręką
Czarnego Smoka. Uwielbiał pchać się w największe
niebezpieczeństwo, kochał tą adrenalinę i dźwięk miażdżącego
ciała przeciwnika pod wpływem uderzenia z jego broni, przepełnionej
magią.
- Co tym razem? - prychnął z kpiącym
wyrazem twarzy i splunął na podłogę, wjeżdżając do
zaciemnionego pokoju.
- Czekaliśmy jeszcze na ciebie –
głęboki głos rozległ się wokół zgromadzonych, a
białowłosy spojrzał na postać oblaną cieniem pozostałych
członków. - Doszły mnie słuchy o bardzo tajemniczej
dziewuszce, która wprowadza chaos w tym mieście – zaczął
z lśniącym uśmiechem, a jego dłoń powędrowała do zapełnionej
papierosami popielniczki. Pstryknął palcem aby z papierosa usunął
się nadmiar popiołu. - Chciałbym ją poznać na własne oczy. Oto
jej zdjęcie – dodał, wkładając do ust papierosa, a za jego
plecami wyświetliło się spore zdjęcie fioletowowłosej,
drzemiącej smacznie na drzewie.
- Gdzieś ją... - wydukał zaskoczony
na widok dziewczyny. Przecież dobry tydzień temu widział ją na
dachu jednego z wieżowców. Niemal się zabiła, spadając z
dachu.
- Mówiłeś coś, Takagami?
- Nie – odparł spoglądając w
przenikliwe spojrzenie szefa.
- Waszym zadaniem jest schwytanie
dziewczyny i przyniesienie mi ją żywą. Zwana jest Neko i
zamieszkuje lewe skrzydło miasta.
- Czemu właściwie ona? Nie wygląda
na osobę posiadającą magię – stwierdził ktoś z tłumu.
- Właśnie. Wygląda bardziej na
wariatkę.
- Milcz! - wrzasnął groźnie, a w
dłoni ukazał się czarny płomień. Wszyscy odsunęli się
gwałtownie na widok wściekłego szefa, który spoglądał
wrogo na ostatnio odzywającego się chłopaka. - Nie tylko my na nią
polujemy. Błękitne Rycerze również mają na nią chrapkę,
a ja nie mam zamiaru być od nich gorszy, rozumiecie? Takagami, masz
mi ją znaleźć. Często jeździsz w tamtych okolicach. Widywałeś
już tę dziewuchę?
- Kilka razy, ale nie zwracałem na nią
większej uwagi – odpowiedział niewzruszony całą sytuacją i
pokręcił się na deskorolce po pomieszczeniu. - Złapanie jej nie
będzie łatwe. Nie bez powodu nazwano ją Neko.
- Wiem, i to mnie jeszcze bardziej
interesuje. Samo schwytanie dziewczyny będzie niezłą zabawą –
roześmiał się przerażająco podnosząc głowę ku górze. -
Do roboty! Macie mi ją tu przynieść!
Białowłosy jeździł na swej
deskorolce po mieście, robiąc jednocześnie skomplikowane triki.
Zastanawiał się nad ukrytym powodem złapania dziewczyny. Nie
rozumiał, co było w niej interesującego, co przyczyniło się do
pragnienia schwytania jej przez szefa mafii Czarnych Smoków.
W końcu wszyscy mieszkańcy jej
unikali, usiłowali udawać, że jej wcale nie ma. Mierzyli Neko z
pogardą, nie mogli i nie chcieli na nią patrzyć, a mimo to coś
ciągle im kazało to robić. Z tego powodu byli wściekli. On sam
był zły, że przejął się jej śmiercią podczas spotkania na
wieżowcu. Jeszcze nigdy nie krzyknął za kimś, co było dziwne.
Już zdążył o tym zapomnieć, kiedy spotkanie mafii przywróciło
mu niechciane wspomnienia.
- Gdzie mam jej szukać? - pomyślał
wytężając swój wzrok spod białych kosmyków włosów.
Codziennie napotykał ją parę razy, zahaczał o jej cień, słyszał
plotki, a dzisiejszego dnia jak na złość, nie było śladu po
kociej dziewczynie. - To są jakieś kpiny – zatrzymał się
spoglądając na lodziarnię. - Gdzie ona jest? - zacisnął kurczowo
pięści.
- Nya! - w jego głowie rozbrzmiał
bolącym echem głos kocicy, która machała do dzieci po
drugiej stronie ulicy. Te zaś ze spuszczonymi głowami szybko
zniknęły zza rogiem bloku, unikając jej egzystencji. Z chwilowym
zasmuceniem spoglądała na ścianę budynku i w podskokach ruszyła
dalej w nieznane.
- Mam cię – uśmiechnął się
złowieszczo i ruszył prosto na Neko. Był coraz bliżej, coraz
głośniej słyszał jej głos, śpiew kołysanki o kotku. Coraz
wyraźniej dostrzegał rysy bladego lica młodej dziewczyny. Coraz
bliżej, na wyciągnięciu ręki...
Filetowowłosa odwróciła się
za siebie, lekko przechylając ciało do tyłu, aby móc
spojrzeć z malowanym zaskoczeniem na twarzy na białowłosego, który
sięgał po nią ręką.
*****
- I co dalej? Złapał ją? - spytał
pochłonięty w opowieści pisarz, przerywając jednocześnie
staruszkowi w opowiadaniu. Był tak zafascynowany, pochłonięty
przez narastającą atmosferę i impresję, ze z wypiekami na twarzy
spoglądał z wyczekiwaniem na staruszka.
- Czemu mi bezczelnie przerywasz?
Jesteś irytujący, szczeniaku – warknął z pulsującą żyłką
na czole.
- Przepraszam – skinął głową w
geście, kiedy dotarły do niego kolejne słowa nieznajomego. -
Szczeniak?! Najpierw pingwin, a teraz szczeniak?!
- Głupi pingwin.
- A co to za różnica?
- Duża. Pingwinem może być jeden z
bajki „Madagaskar”, a głupi pingwin, to głupi pingwin.
- Nie pojmuję pana nic, a nic.
- Nie ty jeden. Wysłuchasz w spokoju
całej reszty?
- Oczywiście!
- Więc zamknij tą jadaczkę i pisz.
- Mógłby pan być nieco
uprzejmy.
- Wtedy niebyłym sobą – spojrzał z
tajemniczym uśmiechem na Aleksa i wrócił do opowieści.
*****
Każda kolejna minuta dłużyła się
niemiłosiernie dla białowłosego, który dopiero po krótkiej
chwili zrozumiał, iż kocia dziewczyna zgrabnie wymknęła się
przed jego uchwytem. Zirytowany, zmarszczył groźnie brwi i zawrócił
w błyskawicznym tempie, odszukując wzrokiem dziewczyny.
- Chcesz pobawić się w berka? -
zachichotała z promiennym uśmiechem i w podskokach okręciła się
wokół swej osi. - Start!- dodała podnosząc ręce do góry
i zaczęła uciekać chłopakowi.
- Co za dziwaczka – syknął pod
nosem, ruszając w pościg.
Nie potrafił pojąć zachowania
Neko, jej spostrzegania świata. Przecież ewidentnie chciał ją
chwycić, chciał złapać, a ta nadal z uśmiechem zaczęła się z
nim bawić. Czyżby była aż tak głupia? Wszystko na to wskazywało,
ale chłopak musiał przyznać pewna rzecz, że kocia dziewczyna była
bardo wysportowana. Jeszcze nigdy nie gonił nikogo z takim trudem.
Przeciskała się pomiędzy przechodniów, jakby była z gumy.
Jakby mogła przecisnąć się przez najmniejszą szparę, co było
niewiarygodne.
- Szybciej, bo jeszcze mnie zgubisz! -
krzyknęła, znikając w ślepym zaułku. Zadowolony białowłosy, z
myślą o schwytaniu Neko, wjechał w ciemną uliczkę, lecz nigdzie
nie mógł dostrzec postaci swojej ofiary. Z coraz większą
irytacją, rozglądał się po dachu i oknach budynków,
pomiędzy którymi się znajdował, ale nigdzie nie przemknęła
mu postać dziewczyny. Chciał już wracać, odwrócił się i
zamachnął nogą, kiedy to przed wyjściem z zaułka, usłyszał
rozbawiony głos Neko.
- Dlaczego chciałeś mnie złapać,
nya?
- Gdzie się schowałaś? - spytał,
energicznie odwracając się do tyłu, lecz i tym razem nigdzie nie
mógł zauważyć niewinnej owieczki. - Kim jesteś? Dlaczego
zachowujesz się jak kot? - zaległa głucha cisza, którą
przerwała po dłuższej chwili fioletowowłosa.
- Czemu pytasz? - odpowiedziała
pytaniem, a Takagami zaczął z dociekliwsza uwaga sprawdzać
zakamarki zaułka.
- Z ciekawości.
- A wiesz, że ciekawość, to pierwszy
stopień do piekła? Nya?
- Owszem, więc odpowiesz mi na
pytania?
- Ije. Nie znam cię, więc nie
odpowiem – echo jej śmiechu przyprawiło chłopaka o nieznośny
ból głowy, który stłumił, przytykając dłońmi
uszy.
- Jestem Takagami, już mnie znasz,
więc...?
- Ta-ka-ga-mi? Miło mi, Takagami. Mnie
nazywają Neko, chyba widać dlaczego? - kontener z śmieciami
wydobył z siebie metaliczny zgrzyt, a na jego klapie pojawiła się
kucająca dziewczyna. Poprawiła swoją kokardkę na długim sweterku
i wygodnie usiadła, machając żwawo nogami. Na jej bladym lico
widniał szeroki uśmiech, a kąciki oczu nakierowywały jej źrenice
prosto na chłopaka.
- Tak, wiem kim jesteś i mam zamiar
cię złapać – nachylił się nisko i silnym machnięciem nogi,
ruszył na swoją zdobycz. Dziewczyna siedziała spokojnie z
uśmiechem, jakby tylko czekała, aż ją złapie. Nie przejmowała
się żadnymi skutkami swojego głupiego posunięcia, choć jej
tajemnicze spojrzenie świadczyło o tym, że doskonale wiedziała,
co robi.
- Jesteś zabawny – zachichotała
niczym słodka i niewinna dziewczyneczka, a jej ciało poderwało się
do góry, kiedy to ręce białowłosego miały już ja dopaść.
- Tak ciężko ładnie poprosić? - spytała, lądując z kocią
gracja na ziemi. Ukłoniła się przed swoim przeciwnikiem, jakby
wszystko robiła na pokaz i pokazała chłopakowi język. Ten zaś
oburzony, ze skwaszoną miną splunął na ziemię i burknął coś
niezrozumiałego pod nosem.
- Czy... mogłabyś... - mówił
coraz ciszej, spuszczając wzrok, lecz jego duma nie pozwalała mu w
dokończeniu prośby. - To chore! Kto normalny chciałby iść do
szefa mafii?! - wydarł się na głos, wyładowując swą frustrację
na ciągle uśmiechającej się Neko.
- Na świecie nie ma normalnych ludzi –
stwierdziła robiąc dziwne kroki ku deskorolkarza. - są ci dziwni,
którzy wstydzą się swoich dziwacznych poglądów i
zwyczajów. Są również wariaci, którzy kochają
adrenalinę, a także niebezpieczne zabawy z różnymi
istotkami. Są też tacy, co uważają się za normalnych, ale to oni
są tak naprawdę najbardziej ześwirowani – zachichotała,
zakrywając usta dłonią, a białowłosy z zaskoczeniem nie
dowierzał słowom, które wydobywały się z jej słów.
- Więc ujmując to prościej, normalność, to pojęcie względne.
Nikt nie jest normalny, co jest normalne, a to z kolei zalicza się
do tego, iż uważamy się za normalnych. Normalne, co nie? -
prychnęła na widok miny chłopaka i pochyliła się do przodu, aby
przyjrzeć się uważniej jego zarysom twarzy. - Tak więc, do jakiej
ty zaliczasz się grupy?
- Ty jesteś nienormalna – warknął
mierząc z wyższością Neko.
- Pewnie masz rację – uśmiechnęła
się, odskakując na pewną odległość. - Ale, czy osoba nie
potrafiąca poradzić sobie z własnymi problemami powinna oceniać
innych, skoro nie rozumie nawet siebie?
- Skąd ty... - nagle jego ciało
zadrżało na te słowa i kurczowo zacisnął pięści. Zastanawiał
się, skąd mogła o tym wiedzieć. W jaki sposób zna o nim
tyle rzeczy, skoro widzi go dopiero drugi raz, nie wspominając o
rozmowie. Przecież się nie znali, ona go nie znała, więc jak?
- Zwyczajnie to widzę – wzruszyła
ramionami, wydając z siebie koci dźwięk. - Każdy jest książką,
którą można przeczytać. Nie wszystkie są ciekawe, ale
każda ma w sobie coś wyjątkowego, a twoja... - przerwała stając
za plecami chłopaka i dźgnęła go palcem w plecy. - Posiada jedną
z ciekawszych cech – dodała, a kiedy białowłosy zdążył się
odwrócić, to dziewczyny już nie było.
- Uciekła – warknął z skwaszoną
miną i mimowolnie spojrzał na swą dłoń, pogrążając się w
zamyśleniu. - Ona jest normalna – jego kąciki ust drgnęły,
ukazując chwilowy uśmiech na twarzy młodzieńca, gdy ten
zastanawiał się nad książką o nazwie Neko.
*****
- Rozczarowałem się. Myślałem, że
ten cały Takagami ją schwyta. Przecież to była dziewczyna bez
mocy – westchnął zmęczony pisarz, opierając się o oparcie
ławki. Jego oczy przyglądały się bezchmurnemu niebu, po którym
płynęły ptaki. Wszystko wydawało się być takie spokojne, nawet
jeśli wokół rozbrzmiewał hałas zatłoczonych uliczek i
jezdni.
- Coś ty powiedział?! - wrzasnął
rozwścieczony i grzmotnął mężczyznę w bok. - Ty głupi
pingwinie! Nie słuchałeś uważnie!
- Jak to nie?! Ten cały Takagami był
zwyczajnym słabeuszem! - odparł z równie wściekłą miną.
- I niech pan nie mówi na mnie w ten sposób!
- A niby jak?! Głupi szczur? - spytał,
a Aleks zwyczajnie wstał, chowając pisarskie przyrządy do torby.
- Dziękuję za tą opowieść, panie Takagami. Mam tylko jedno pytanie, czy Neko nadal żyje? - spojrzał tajemniczo z kamienną powagą na starca, który równie szybko wrócił do nienagannego spokoju.
- Dziękuję za tą opowieść, panie Takagami. Mam tylko jedno pytanie, czy Neko nadal żyje? - spojrzał tajemniczo z kamienną powagą na starca, który równie szybko wrócił do nienagannego spokoju.
- Nie. Słuch o niej zaginął po
pewnej sytuacji.. - spuścił wzrok, a mężczyzna nie pytając o nic
więcej, odszedł w nieznane. - Ciekawe, co teraz robi? - spytał,
spoglądając na ptaki, które wzbiły się w niebo, aby ukazać
swoje piękno i siłę w skrzydłach.
- Szalalala, mydełko fal. Komu ja je
dam? - przygarbiona staruszka siedziała w swoim ukochanym, czerwonym
fotelu dziergając na drutach ciepły szalik. Z zamyślonym
spojrzeniem, uśmiechała się do siebie, nucąc pod nosem nieznaną
nikomu piosenkę o kotach. Zastanawiała się tylko, kiedy pisarz do
niej wróci, kiedy zrozumie najistotniejszą rzecz, kiedy
przejrzy na oczy. - Ach, jaki mamy dziś cudowny dzień –
westchnęła z ulgą, zerkając kątem oka na okno, w którym
widniała postać Aleksa. - Witaj z powrotem, dzielny pisarzu –
dodała z szerszym uśmiechem, zapraszając gościa do mieszkania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)