Na czas nieokreślony wstrzymuję pisanie na tym blogu, ponieważ muszę dokończyć inny blog. wtedy wrócę.

piątek, 2 listopada 2012

No to tak! Informuję, że na razie nowe posty nie będą się tutaj pojawiały dopóki nie zakończę innego bloga. Dziękuję za uwagę i cierpliwość ^^

Uczynna Neko

Kolejny dzień w Subinie rozpoczął się od okrutnej ulewy, która uniemożliwiała mieszkańcom na codzienne czynności. Ich monotonność została przerwana z powodu deszczu, który zalewał ulice, zmieniał ziemię w błoto i topił niewinnie rosnące kwiaty. Dla Aleksa pogoda w tym mieście nie była wstanie go zaskoczyć, bowiem codziennie zmieniała się ona ze złej w jeszcze gorszą i na odwrót. Tutaj pory roku nie miały znaczenia. Wydawało się, jakby każdy dzień był nowym miesiącem, a zachowanie staruszki odzwierciedlało pogodę. Zawsze, kiedy była w pewnym stopniu wesoła, na niebie widniało słońce, a ulice tętniły życiem, zaś dzisiejszego dnia na twarzy kobiety nie można było dostrzec ani skrawka zadowolenia. Pisarz wyraźnie dostrzegał jej zmartwienie, lecz nie wiedział czym ono było spowodowane. W końcu ostatnie jej opowieści powinny ją rozweselić, przypomnieć o tym cudownym Laimasie, którego prawdopodobnie Neko kochała, nawet jeśli nie była tego w pełni świadoma.
Mężczyzna leżąc na kanapie, rozglądnął się po pomieszczeniu, które nieco przypominało opis mieszkania tego całego szefa kuchni, który najwyraźniej był jak ojciec dla kociej dziewczyny. Nie każdy bowiem chciał utrzymywać ją na własny rachunek, był niczym ojciec. Opiekował się nią, uprzejmie gościł w kuchni, a także uśmiechał się do jej towarzyszy, których spotykała na ulicach. Aleksy już sporo o tej niesamowitej dziewczynie, która doprawdy odznaczała się specyficznym zachowaniem i wyglądem od całej reszty, ale nie to było najważniejsze. Spała na drzewie choć miała dach nad głową, który dawał jej kucharz, miała jedzenie i pieniądze, a mimo to brała od innych tylko słodycze i drobne prezenty. Wolała dawać więcej i mniej dostawać, dla niej największa nagrodą był szczery uśmiech u innych osób. Ten błysk w spojrzeniu mówiący do niej „Dziękuję, będę żyć pełnią szczęścia”. Tego dowiedział się do tej pory o tej dziewczynie. Wiedział, że istniała wtedy magia, a Neko była z nią w pewien sposób powiązana. Przynajmniej tak uważało Stowarzyszenie Błękitnych Rycerzy oraz mafia Czarnych Smoków, którzy uparcie starali się ją pochwycić, z którego powodu zginął Laimas.
- Nad czym rozmyślasz, Aleksy? - niespodziewanie zachrypiały głos kobiety otrzeźwił mężczyznę ze swoich rozmyślań. Spoglądnął na osiwiałą staruszkę, odkładając zeszyt z notatkami na bok kanapy i z ciężkim westchnięciem przyjrzał się staruszce. Przyjrzał się nieznajomej, która jak zwykle spoczywała w swoim fotelu, spoglądając na zgaszony kominek.
- Nad Neko – odpowiedział beznamiętnie, nie mogąc pojąć jeszcze tak wielu rzeczy, bardziej ważnych i istotnych, bez których nie mógł ruszyć dalej. Bez nich nie był wstanie zrozumieć fabuły, którą chciał przedstawić całej reszcie świata.
- Cóż cię do tego nakłoniło?
- Nie rozumiem pytania – odpowiedział, napotykając spojrzenie staruszki.
- Dlaczego postanowiłeś napisać o niej opowieść? Czym cię zaintrygowała i czy nadal patrzysz na nią w ten sam sposób po tym, jak ci trochę poopowiadałam?
- Właściwie, to całkiem przypadkowo poznałem historię o Neko. Byłem wtedy bardzo młody, a rówieśnicy często mnie nękali. Jako jedyny interesowałem się czytaniem książek i podobnymi rzeczami, byłem duszą artysty i nie wszyscy potrafili to zrozumieć. Któregoś dnia poznałem starszą ode mnie dziewczynę o jakieś dwa lata i kupiła mi loda. Porozmawialiśmy chwilę i na koniec spytała się, czemu płaczę. Ja odpowiedziałem jej, że nikt mnie nie rozumie. W ten ona uśmiechnęła się do mnie i powiedziała: „Kiedyś żyła dziewczyna przezywana Neko, która mimo swojej odmienności nie wylewała łez, a smutki przemieniała w uśmiech”. Tamtego dnia zacząłem poszukiwać wiadomości o tej dziewczynie. Wiele plotek, historii, książki, wszystko, co było z nią związane. W końcu zapragnąłem poznać o niej prawdę. Nawet jej nie znając, zakochałem się w Neko. Zakochałem się w jej wyglądzie, charakterze, w jej słowach, o których pisali inni. Zrozumiałem jednak, że co najmniej połowa, nie, zdecydowana większość to stek bzdur.
- Więc już jej nie kochasz?
- Nie – pokiwał przecząco. - Pani otworzyła mi oczy. Uświadomiła jaka naprawdę jest Neko i przez to pokochałem ją jeszcze bardziej. Uczynna, pomocna optymistka, zawsze mówiła co myślała i starała się uszczęśliwiać innych. Pragnęła pokazać innym, że życie to nie tylko biel i czerń, że istnieją także inne kolory, których zwyczajnie nie potrafimy dostrzec.
- Oj Aleksy, gdyby inni ludzie potrafili dostrzec to, co ty... pewnie wtedy ta cała historia nie skończyła się w taki sposób.
- Nie rozumiem. Przecież w książkach pisali, że żyła jeszcze długo.
- Powtórzę moje słowa. Chcesz poznać prawdę, czy zyskać pieniądze?
- Prawdę.
- Więc wysłuchaj tej opowieści. Powoli zbliżała się jesień, a Neko postanowiła pomóc kucharzowi w kuchni...

*****

Chłodny wiatr szczypał mieszkańców Subiny po czerwonych z zimna policzkach, którzy zmierzali prosto do pracy lub też do szkoły. Każdy z nich miał niezadowoloną minę, jakby wyjście z mieszkania było największą karą na świecie. Poubierani w ciepłe kurtki i płaszcze, popijali po drodze gorącą czekoladę, wypuszczając z każdym oddechem białą parę ciepłego powietrza. Mimo chłodu, słońce wyciskało z siebie najjaśniejsze promienie, aby choć trochę ogrzać przechodniów. Krople niedawno opadłej rosy spływały po szybach kawiarenek i sklepów odzieżowych, a na drzewach nadal uparcie trzymały się ostatkami sił kolorowe liście. Jedne złote, czerwone, pomarańczowe i te mniej doceniane, brązowe. Połączenie tych kolorów cudownie zdobiło chodniki i trawniki, a rozradowane dzieci wskakiwały w kupki liści, rzucając się nimi nawzajem. Miło było patrzyć na beztroską zabawę malców, ale ich rodzice szybko pozbawiali innym tej przyjemności, z czego Neko nie była zadowolona.
Tak więc podeszła do sporej ilości liści i cała się w nich wytarzała, przyczepiając je do swojego sweterka. Mimo że miała wyłącznie na sobie sweterek i ciepłe buciki, to czuła lekki chłód. Włożyła jeszcze kilka z nich we włosy i zabunkrowała się w liściach, czekając na zbliżającą się grupkę dzieci.
- Jestem ciasteczkowy potwór... - powiedziała z rozbawieniem wyskakując spod liści, a dzieci pisnęły z przerażenia. Po chwili jednak roześmiały się równie głośno i zaczęły naskakiwać na dziewczynę, przewracając ją na liście.
- Neko-chan! Dawno cię nie widzieliśmy!
- Nie jest ci zimno?
Małe pociechy zaczęły wypytywać ze zmartwieniem w oczach na różowowłosą, która tylko kiwała przecząco na ich pytania.
- Wszystko gra. Jest mi ciepło. Zimno, to pojęcie względne. Trzeba tylko przyzwyczaić się do temperatury – odpowiedziała z szerokim uśmiechem, a dzieci po chwili namysłu zaczęły ściągać swoje kurtki. - Chotto matte! Nie ściągajcie ich, lepiej dmuchać na zimne – pomachała rękoma z nerwowym uśmieszkiem, zmuszając dzieci do ubrania z powrotem rzeczy. - No nic, muszę już mykać. Mam dzisiaj ważne zadanie do wykonania – mrugnęła do nich okiem i w podskokach ruszyła dalej przed siebie, zapominając o swoim przebraniu. Każdy, dosłownie każdy odwracał się za siebie, gdy na swojej drodze napotykał kocią dziewczyną, która z promiennym uśmiechem zbliżała się do restauracji. Ich miny były nie do opowiedzenia. Jedni z otwartymi oczami zastanawiali się, czy wszystko z nią dobrze. Inni, roześmiani do granic możliwości robili jej zdjęcia, a pozostali z oburzoną miną szli dalej.
- Ohaaayooo! - zaglądnęła przez drzwi do kuchni, a wszyscy pracownicy z szerokimi uśmiechami przywitali dziewczynę.
- Dziś strasznie wcześnie do nas zawitałaś.
- Co tam u ciebie, kiciu kochana?
- Może masz ochotę na rybkę?
- Chłopaki, chłopaki. Ochłońcie nieco. Zajmijcie się lepiej swoimi koleżaneczkami z pracy, Neko jest moja – roześmiany mężczyzna podszedł do dziewczyny i poczochrał ją po głowie, kiedy ta wskoczyła na pusty blat.
- To nie fair, nie może mieć pan wszystkiego.
- Cichutko mi tu – mrugnął do nich roześmiany i podał Neko miskę z spaghetti. - dzisiaj tyko to zdążyłem ci przyrządzić. Mamy strasznie dużo do roboty, a mimo to wszyscy są strasznie rozgadani – spojrzał na pracowników, którzy migiem wrócili do swojej pracy.
- Nic nie szkodzi, uwielbiam twoje jedzenie. Smacznie gotujesz.
- Och, jaki przyjemny komplement, gdyby ludzie w tych czasach byli równie uprzejmi...
- A my nie jesteśmy?
- Jesteście, jesteście, ale leniwi – roześmiany podszedł do swojego stanowiska i zaczął smażyć przegrzebki.
- Chętnie pomogę, co mogłabym robić? - spytała wciągając ustami ciągnący się makaron.
- Niech się zastanowię... możesz podawać posiłki na stoły. Brakuje nam dwóch par rąk do pomocy. Na kuchnie cię raczej nie wezmę, bo ostatnio prawie spaliłaś mi kuchnię – odpowiedział i po całym pomieszczeniu rozległ się śmiech pracowników, na co Neko odpowiedziała oburzoną miną. - Nie gniewaj się kochana, ale ta restauracja ma pięć gwiazdek i nie może sobie pozwolić na pewne... dodatki do dań.
- Tak, tak, tak – pomachała łapką kończąc posiłek i zawiesiła na siebie fartuch kelnera. Poprawiła go nieco, bo był sporo za szeroki i splotła włosy w długą kitę, biorąc do ręki tacę. - Gotowa! - powiedziała entuzjastycznie z lekkim podskokiem, a wszyscy spojrzeli na nią z przestraszonymi minami.
- Jesteś szefie pewny, że to bezpieczne?
- Ja bym tam nie ryzykował.
- No, może lepiej podawać dziś w papierowych talerzach?
- Nie przesadzajcie, Neko nie jest aż tak niezdarna, prawda? - powiedział z nutką niepewności.
- Jeszcze wam pokażę! Wszyscy będziecie mnie przepraszać na kolanach, nya! - miauknęła z zmarszczonymi brwiami i wzięła kilka talerzy, wychodząc do gości. Z początku nieco się gubiła, walczyła z drzwiami, wyzywając je: „pedofilskie obraciaki”, bo kilka razy nimi oberwała. Nawet potknęła się o dywan, lądując zgrabnie i czystko na ziemi z nienaruszonym stanem talerzy, co przyczyniało się do cudu. Sami goście mieli niesłychaną zabawę z dziewczyny, która nieświadomie niszczyła tę sztywną atmosferę, zamieniając ją w istny kabaret, co wszystkim się bardzo podobało.
- Dziękuję, dziękuję – pokłoniła się wszystkim, podchodząc plecami do drzwi prowadzących do kuchni, kiedy to przywaliła w nie tyłkiem i cała sala znów wybuchnęła śmiechem. - Gomene, głupie drzwi obrotowe! - warknęła i wskoczyła do kuchni, patrząc jak wszyscy powoli myją gary. - To już koniec? Tak szybko czas minął?
- Niestety. Niedługo Halloween i dlatego kończymy szybciej.
- Szkodaaa – miauknęła z niezadowoleniem, ściągając fartuch, kiedy to kucharz podszedł do niej i wręczył pakunek.
- Proszę. Spakowałem tobie trochę ciasta. Nikt nie zauważy,że zabrakło kilka kawałków, a teraz mykaj – z szerokim uśmiechem pożegnał Neko, która niechętnie wróciła do miasta, siadając na swoje ukochane drzewo.
- Dziś było tak przyjemnie! - powiedziała głośno sama do siebie otwierając pudełko i z wypiekami na twarzy podziwiała słodkości. - Pycha! Jest nawet sernik! Mniaam! Dziś mam prawdziwą ucztę!- zamachała energicznie nogami, zauważając w oddali nikogo innego jak Takagami. Jednak nie wyglądał na zadowolonego, a na dodatek nie miał przy sobie deskorolki, co było bardzo dziwne. - Takagami! Tutaj! - pomachała do niego przyjaźnie, zwracając na siebie uwagę. Białowłosy niechętnie podszedł do dziewczyny z nadal oburzoną miną.
- Czemu tak krzyczysz? Chcesz żebym cię złapał? - spytał z lekkim zakłopotaniem, które nie wiadomo skąd się wzięło.
- Ije, nie mam ochoty na berka. Masz, weź kawałek – podsunęła mu kartonik z rozmaitymi ciastkami, a białowłosy z jeszcze wyraźniejszymi rumieńcami niepewnie sięgnął po jeden z nich.
- Dziękuję – burknął pod nosem, opierając się o pień drzewa. - Skąd to ukradłaś?
- Nie mów takich rzeczy! Ja nigdy nie kradnę, bo to jest be – odpowiedziała, szturchając go butem w ramię.- Ne, ne, powiedz mi, dlaczego nie masz deskorolki przy sobie? - i nagle mina chłopaka jeszcze bardziej spochmurniała. Najwidoczniej dziewczyna trafiła w samo sedno jego dzisiejszego zachowania.
- Zgubiłem ją. Jeden z tych zasranych żołnierzyków zabrał mi ją – odparł z wyraźnym niezadowoleniem, a Neko zeskoczyła z drzewa, niemalże stykając się z białowłosym, by odszukać jego spojrzenia. Było jej szkoda Takagamiego, więc postanowiła mu pomóc. W końcu zawsze podawała rękę potrzebującym, gardziła innymi ludźmi, którzy przechodzili obojętnie obok osoby poszukującej wsparcia, więc ona sama nie miała zamiaru zostać takim bezlitosnym potworem.
- Poszukajmy tego kogoś i razem odbierzmy mu twoją deskorolkę – uśmiechnęła się szeroko, a zaskoczony chłopak uchylił usta nie wiedząc dokładnie co powiedzieć. Chciał wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, ale gardło odmawiało mu posłuszeństwa. - Jest ona dla ciebie ważna, prawda? Wezmę twoje milczenie za zgodę – miauknęła i chwytając go za nadgarstek, pociągnęła w głąb miasta, rozglądając się za przedmiotem. - Jak właściwie wyglądają ci rycerze?
- Jakby to powiedzieć... - wydukał rozglądając się po okolicy usiłując ukryć nieznośne rumieńce na twarzy. Takagami od zawsze był wrednym chłopakiem z ulicy, który wysławiał się w pewien niestosowny i wulgarny sposób, ale od razu wymiękał na widok dziewczyn. One sprawiały, że gwałtownie miękł i rumienił się na zawołanie, właśnie taki był, straszliwie wstydliwy jeśli chodziło o płeć piękną.
- Spójrz! Czy nie tak ona wyglądała? - spytała wskazując palcem na niebieskowłosego po drugiej stronie zatłoczonej ulicy. Takagami zmarszczył groźnie brwi i bez chwili zwłoki ruszył na czarnookiego, a z jego rąk wydobył się koralowy dym, oplatający okolicę. Nieznajomy odskoczył w ostatnim momencie na odpowiednią odległość, a Neko przystanęła wpatrując się na rozwiniętą walkę.
- Oddaj mi deskorolkę! - wrzasnął rozwścieczony, a błękitne płomienie przeciwnika zaczęły mieszać się z głębią czerwieni magii Takagamiego. - Zabiję cię za zniewagę!
- Takagami! Uważaj! - krzyknęła różowowłosa, nieświadomie zwracając swoją uwagę na mężczyznę. Ten zaś z złowieszczym uśmieszkiem pojawił się w mgnieniu oka naprzeciwko niej, lustrując z niesłychaną uwagą.
- Witaj słoneczko, pójdziesz ze mną – wyszeptał roześmiany.
- Zabierz swoje brudne łapska od dziewczyny! - przed oczyma Neko pojawiła się mgła odcieni czerwieni, a nieznajomy zniknął, pozostawiając po sobie deskorolkę. Zaniepokojony chłopak spojrzał na kocią dziewczynę i wszedł na przedmiot, upewniając się, że nic jej się nie stało. - Powinnaś bardziej uważać. Nie tyko ja chcę cię złapać – dodał podcierając z uśmieszkiem nos i odjechał, pozostawiając na chodniku nadal zaskoczoną Neko.
Dziewczyna nie miała pojęcia, co właściwie się wydarzyło, czego chciał od niej ten nieznajomy i dlaczego właściwie obaj chcieli ją złapać. Możliwe, że nie tyko oni, a i cały]e hordy ludzi polowało na jej egzystencję.

*****

- Tylko tyle? - spytał nieco rozczarowany pisarz na wieść o tak krótkiej i.. nudnej przygodzie dziewczyny.
- Tak mój drogi. Jestem zmęczona, a nie chciałam cię zostawić dzisiejszego dnia bez ani jednej historii.
- Mimo to bardzo dziękuję. To kolejna rzecz, której nie było w tamtych książkach.
- Rzeczywiście – staruszka obdarzyła mężczyznę szerokim uśmiechem. - Następnym razem obiecuję, że będzie się działo o wiele, wiele więcej, co odmieniło losy Neko...
- Dobrze, a tak właściwie, to jak pani ma na imię?
- Oh, jak późno, dobranoc – roześmiała się okrywając kocem i zapadła w głęboki sen.

sobota, 27 października 2012

Chłopiec o imieniu Laimas

Kolejny wieczór nie zapowiadał się zbyt dobrze. Na zewnątrz znów padał śnieg pomimo ciepłej wiosny. Księżyc wisiał już wysoko na czarnym niebie, opleciony zgrabnymi gwiazdami i uprzykrzającymi widoki chmurami. Nawet nocnym sowom nie przychodziło do tych mądrych główek, aby wydostać się z bezpiecznych dziupli, do których ani jeden podmuch silnego wiatru nie miał dostępu. Jednak śnieg ten nie ochłodził ani odrobinę ciepłego serca kobieciny, która podała na czerwonej tacy kubki z gorącą czekoladą. Pisarz z wdzięcznością i uprzejmym uśmiechem podziękował kobiecie, czekając na kolejny rozdział jej opowieści o kociej dziewczynie. Dziś chciał zadać jej kolejne pytania, kolejne i bardzo ważne dla jego twórczości. Jednakże nie chciał się śpieszyć, bo kobieta znów wyprowadziła go z kwitkiem, a tego nie chciał.
Gdy tylko białowłosa usiadła na swoje honorowe miejsce i za siorbała pierwszy łyk czekolady, w ten pisarz postanowił odezwać się jako pierwszy.
- Spotkałem Takagami'iego wczorajszego dnia. Opowiedział mi o dniu, kiedy chciał schwytać dziewczynę Neko.
- Doprawdy? - zerknęła z tajemniczym uśmieszkiem na pisarza. - I co, złapał ją? - spytała z ledwo słyszalnym chichotem.
- Niestety nie – odpowiedział lekko rozczarowany. - Przecież była to zwykła dziewczyna nie posiadająca mocy, poza tym jeszcze nie napotkałem w opowieści na ani gram magii. Coś mi tu ciągle nie gra. Jakim sposobem mu uciekła? Niby jak jej nie złapał? - powiedział z wyrzutami, wątpiąc powoli we wszystko, co usłyszał. Powoli zaczynał tracić satysfakcję, co do tej historycznej postaci.
- Więc opowiem ci pewną historię, jak Neko poznała chłopca z magicznymi mocami, chcesz?
- Oczywiście, ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
- Jakie? - spytała głupio, a mężczyzna pacnął się w czoło z irytacji. - Ach te, niech ci będzie. Nie złapał jej, bo od samego początku tak naprawdę nie chciał tego. Neko go pokonała, lecz nie pięściami, tylko tym... - dotknęła czoła pisarza z delikatnym uśmiechem i wróciła do popijania gorącej czekolady. Uwielbiała ten smakowity i jakże słodki aromat ulatujący z kubka.
- Głową? Rozumiem! Ta rozmowa miała głębszy sens, który poruszył chłopaka. To właśnie przez to nie był wstanie jej złapać, a może jednak była zdolna używać magii?
- Nie. Uwierz mi, lecz ona nie posiadała takich cudownych zdolności. Jej mocą były wyłącznie słowa i to, że zawsze była sobą i nie robiła tego, co inni od niej oczekiwali.
- Więc wcale nie była taka głupia. Dobrze wiedziała jak powinna się zachować i zareagować w danej chwili. Neko nadzwyczajnie była cwaną lisicą, a raczej kocicą. Niesamowite, czym jeszcze mnie ona zaskoczy?
- Tego dowiesz się już za chwilę – rozbawiona kobieta odłożyła kubek i wpatrzona w płomienie buchające z kominka, zaczęła opowiadać wspomnienia utkwione w jej głowie.

*****

Kocia dziewczyna szerokimi krokami maszerowała po krawężnikach miasta z rozpostartymi rękoma niczym ptasimi skrzydłami, nucąc jednocześnie pod nosem ulubioną pioseneczkę. Uwielbiała ten radosny wydźwięk i zabawne słowa, które sprawiały u niej niewiarygodnie szeroki i przyjazny uśmiech, którego nienawidzili mieszkańcy Subiny.
- Szalalalala, mydełko fal, komu ja je dam? Szala... - przymrużając oczy wskoczyła na pobliską ławkę, okręcając się na pięcie i zgrabnie lądując na tyłku, zaczęła machać energicznie nogami. - Rany – burknęła z słodko nadymionymi policzkami, rozglądając się po okolicy za czymś ciekawym, co mogłaby porobić. Już od dłuższego czasu nie miała nic do roboty, nawet sam szef kuchni nie za bardzo miał czas, aby z nią porozmawiać przez nadmiar wygłodniałych klientów. Jednak nie tylko ona dzisiejszego dnia była straszliwie znudzona, bowiem w podobnej sytuacji był pewien młodzieniec zwany Laimas Sabonis. Podobnie jak Neko, mruczał pod nosem znaną wyłącznie jemu melodię, spacerując na obrzeżach miasta.
- Co by tu dzisiaj porobić? - spytał sam siebie z oburzoną miną, ponieważ nienawidził on tak okrutnych nudów, z którymi teraz zmuszony był się męczyć, nie wiadomo jak długo. Siedział tak półgodziny, godzinę, aż przestał liczyć, a słońce powoli zaczynało zachodzić i w ten usłyszał czyiś głos.
- W końcu kogoś napotkałam! - fioletowowłosa nachyliła się do nieznajomego chłopca, uważnie przyglądając się jemu wyglądowi. Miał krótkie, rudawe włosy, które zasłaniały jego piękne i duże srebrzyste oczy, skrywane w cieniu kaptura od szarawej bluzy. Nie był również za wysoki, bowiem wzrost kończył się wraz z dość obfitym biustem dziewczyny. - Ohayo! Ty też się tak nudzisz? - spytała z jeszcze szerszym uśmiechem.
- Aż tak to widać? - zaśmiał się spoglądając uważniej na dziewczynę, która nie wyglądała jak normalny mieszkaniec tego miasta. - Ty chyba nie jesteś stąd, prawda? - spytał, nadal lustrując uważnie nieznajomą. Miał, co do tego złe przeczucia, ale zazwyczaj nie był podejrzliwy w stosunku do innych, a to z kolei nie przynosiło mu zbytnich korzyści.
- Oj, i to jak – prychnęła rozbawiona, ruszając nogami jakby nie mogła już się doczekać zabawy związanej z tym chłopcem. W końcu od kilku dni nie robiła niczego ciekawego i nie można było jej się dziwić. Ciekawość i energia, aż wyrywały ją do przodu. Najchętniej, to od razu pociągnęłaby rudowłosego za sobą, lecz z pewnością wtedy by się niezmiernie przestraszył. - Nie specjalnie – odpowiedziała na drugie pytanie, wzruszając ramionami i postanowiła przejść od razu do setna sprawy, która podkusiła ja do zagadania z młodzieńcem. - Wiesz może, co tu można ciekawego porobić? No wiesz, w grupie zawsze raźniej, a ja również się nudzę, ne – zerknęła na niego spod ukosa, wydając koci dźwięk. - To jak?
- Hm... - zastanowił się chwilę, a raczej udał, że to robił, gdyż nic lepszego do roboty nie miał. - Gdybym wiedział, to też bym się tak nie nudził – rzucił z uśmiechem. - A tak w ogóle, to jestem Laimas, a ty? - powiedział, dodając po chwili. - Zawsze możemy... no ja wiem... chcesz pograć w kręgle? - wypalił nagle z braku jakichkolwiek pomysłów. Neko z radosnym podskokiem chwyciła go za nadgarstek i zmusiła do wstania. Była tak podekscytowana i uradowana, że kolejna osoba jej nie spławiła tylko z grzecznością postanowiła nieco z nią się pobawić.
- Kręg...le? Nigdy o czymś takim nie słyszałam. Co to takiego? - zadała pytanie z zaciekawieniem. Nie dziwota, iż nic o tym nie słyszała, skoro zawsze wygłupiała się na poręczach, drzewach i mieszkalnych płotach, zamiast zachowywać się jak zwyczajny nastolatek.
- Nie wiesz? To jest...Właściwie, to nie wiem, czy dobrze ci to wytłumaczę, może lepiej gdybyś przekonała się na własne oczy – rzucił radośnie i lekko pociągnął ją w stronę kręgielni. - Sam nie jestem w tym najlepszy, więc nie będzie ze mnie zbyt pożytecznego nauczyciela, ale pewnie sama szybko załapiesz, o co chodzi.
- A o co chodzi w tych kręglach? - spytała z uśmiechem, pozwalając chłopakowi, aby ja poprowadził. Nieco jej ulżyło, że sam był w tym kiepski, bo nie musiała się martwić o ośmieszenie.
- Tak żebyś zrozumiała... po prostu rzuca się kulą po wyznaczonym torze i trzeba zbić leżące na jego końcu kręgle. Kręgle zaś są to takie... jakby pionki do gry, tylko większe – powiedział, dodając po krótkiej chwili. - Wybacz, nie jestem najlepszy w tłumaczeniu – rzucił przepraszająco, zakładając rękę za tył głowy, delikatnie się uśmiechając.
- Co ty gadasz? Zrozumiałam, a to nie często się zdarza. Daleko jeszcze? Chcę już ukatrupić kilka pionków – roześmiana, nagle się potknęła i jak długa runęła na ziemię. Neko wcale się tym nie zaskoczyła, ponieważ było to normalne w jej zwyczaju, ale nie sądziła, że stanie się to na płaskim chodniku bez kamyczków, a których mogła się potknąć. - Dlaczego zawsze ja? - burknęła z żalem, będąc rozbawioną swoim talentem do upadków. Pech jak zwykle był dla niej niemiłosierny, co powodowało u niej większy śmiech niż smutek. Laimas roześmiał się mimowolnie. Po chwili jednak opanował się i wydusił z siebie kilka słów.
- Przepraszam. Po prostu nigdy nie sądziłem, że ktoś może być nawet bardziej niezdarny ode mnie – powiedział, pomagając jej wstać z ziemi. - Spokojnie, to już niedaleko. Jeśli chcesz, to mogę cię ponieść – zaśmiał się ze swoich słów, jednakże był w pełni poważny, co do ich znaczenia. Neko tylko wytrzeszczyła oczy z niedowierzania. Jak taki drobny chłopak, mniejszy o co najmniej piętnaście centymetrów chciał ją ponieść? Przecież to było ewidentnie niemożliwe.
- Mówisz poważnie? Nie jestem zbyt lekka. Jeszcze moja niezdarność przejdzie na ciebie i razem przywalimy w ziemię.
- Całkowicie poważnie. No i poza tym nawet nie będę cię musiał przy tym dotykać, więc nic się nie bój – powiedział, dodając jej otuchy. - Sama zobacz – rzucił kolejnymi słowami z uśmiechem, który od spotkania Neko nie schodził mu z twarzy, a dziewczyna niespodziewanie uniosła się lekko w powietrzu. - Chyba nie wyobrażasz sobie, żeby ktoś mojej postury mógł swobodnie nosić innych – zaśmiał się głośno wyobrażając sobie, jak to musiałoby wyglądać. Taki karzełek niosący nie tyko wyższą dziewczynę, ale i dość cięższą od niego samego. Jeśli byłoby to możliwe ją unieść za pomocą własnych rąk.
- Ja chcę na ziemię! - krzyknęła z malinowymi rumieńcami na twarzy i zacisnęła kurczowo nogi, by rudowłosy nie dostrzegł jej bielizny pod długą bluzą. - Mam lęk wysokości – pisnęła z szklankami w oczach.
- Przepraszam, nie wiedziałem, ale jeśli chcesz, to mogę trzymać cię tylko parę centymetrów nad ziemią. No cóż, miałem nadzieję, że się przez to nie wygłupiłem, nawet jeśli było to nieumyślnie.
- Wszystko gra, dziękuję. Więc... czy to tutaj? - wskazała palcem na potężny budynek, oświetlony niezliczonymi światełkami, z którego wydobywała się głośna muzyka.
- Tak, raczej ciężko tego nie zauważyć. Ten budynek zawsze się „trochę” odróżniał od całej reszty – zaśmiał się z przyjaznym uśmiechem. - Chodź do środka, będzie fajnie. Chyba. No w każdym razie sam nie mogę tam chodzić, bo to by było po prostu... dziwne. Rozumiesz o co mi chodzi? - dodał, ukradkiem zerkając na blada twarzyczkę Neko, która z dalszym upodobaniem podziwiała budynek.
- Etto... dziwne? - miauknęła, przechylając na bok głowę. - Ja przeważnie chodzę wszędzie sama i nie czuję się dziwnie, ale pewnie masz rację. Chodźmy! - pociągnęła go do środka przez potężne drzwi z prawdziwego drzewa i stanęła jak wryta na samym środku sali. Jaskrawe światła błękitu, różu i złota, odbijały się w rogówkach zarumienionej z satysfakcji dziewczyny. Przy jednej ścianie przylegało z dziesięć torów, które czekały na uczestników gry, by ci z kolei pozbijali wszystkie kręgle. Wypolerowane kule czekały, aż ktoś weźmie je w posiadanie, a rozmaite rozmiary butów leżały grzecznie na swoich wyznaczonych pułkach. Wszyscy zgromadzeni byli szczęśliwi. Na ich twarzach widniały szerokie uśmiechy. Jedni popijali napoje przy stolikach, obserwując rzuty swoich towarzyszy, a inni właśnie ubierali odpowiednie buty. Sabonis z rozbawieniem przyglądał się zachowaniu dziewczyny, ponieważ jej zachowanie było całkiem ciekawe.
- Chodź, najpierw musimy zmienić but, bo dalej nas nie wpuszczą – skinął głową i wskazał Neko drogę, w którą mieli teraz się udać. - Jaki nosisz rozmiar? - fioetowowłosa spojrzała na chłopca, jak na kosmitę. Ona miała zmienić obuwie na jakieś inne? Przecież kochała swoje puszyste buciczki, a nie chciała ubierać takich, które nosił już ktoś inny. Trzeba było przyznać, że nie uśmiechało się jej to, ale była tak ciekawa gry, ze była gotowa zrobić wszystko dla dobrej zabawy.
- Oki doki, mam chyba trzydzieści sześć, albo siedem – przypomniała sobie rozmiar buta. - Czy tutejsi cię znają? Skoro mówiłeś, że pokazanie się tutaj samemu jest dziwne... - spojrzała na innych graczy.
- Czy mnie znają? No wiesz, czasami byłem zapraszany tu przez swoich starych znajomych, ale raczej nie jestem tutaj stałym bywalcem – powiedział z łagodnym uśmiechem. - Chodź, tam dostaniemy buty na zmianę – wskazał Neko szatnię, gdzie stał dobrze zbudowany mężczyzna w garniturze niczym kelner. - Nie lubię tego robić, ale to konieczne – dodał i lekko się do dziewczyny uśmiechnął. Gdy zmienili już buty, podeszli do jednego z wolnych torów, a Laimas zaczął objaśniać dziewczynie wszystko z dokładnością. - To są kule, którymi się w to gra – wziął jedną do swoich drobnych rąk. - Musisz wsadzić palce w kulę. Im więcej ich zbijesz, tym więcej punktów dostaniesz – powiedział z nadzieją, że Neko zrozumiała objaśnienia chłopca.
- To proste! - oznajmiła z szerokim uśmiechem, który ostatnio w ogóle nie schodził z jej twarzyczki i chwyciła kulę, która wbrew pozorom nie należała do najlżejszych. - Toja zacznę – dodała i machnęła ręką puszczając kulę, ale ta z kolei poturlała się za bardzo w bok i nie zbiła ani jednego kręgla. Oburzona z naburmuszoną miną usiadła na siedzenie i zarzuciła nogę na nogę. - Następnym razem zbije wszystkie!
- Czyli widzi, to wcale jednak nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać. Ale trening czyni mistrza. Podobno – prychnął, sam rzucając kulą, która to potoczyła się po torze, ale zbiła jedynie dwa kręgle i to w dodatku stojące gdzieś z boku. - Widzisz, choćbym nie wiem ile razy w to grał, nie potrafię zrobić tego lepiej – roześmiany zajął miejsce obok Neko. Przez krótką chwilę spoglądała z zastanowieniem na chłopaka, lustrując go uważnie.
- Fajny jesteś – wypaliła ni z pietruszki, ni z gruszki i drugi raz w tym dniu zaliczyła bolesny upadek. Zawstydzona szybko rozciągnęła bluzę, gdy tylko poczuła, że jej majtki zobaczyły światło dzienne na oczach wszystkich i spojrzała na Laimasa. Chłopak napotkawszy jej spojrzenie, szybko odwrócił wzrok, udając, że nic nie widział, lecz te malinowe rumieńce świadczyły zupełnie o czymś innym.
- Widziałeś coś? - zapytała z podejrzliwą miną, siedząc na podłodze przez pewien czas.
- Nie, a co takiego miałem widzieć? - spytał udając głupka.
- Sama nie wiem – westchnęła wracając na siedzenie. - Powiedz mi, czy bluza pasuje do mnie?
- Pasuje – potaknął z uśmiechem.
- Hontto? - spytała rozweselona i cmoknęła rudowłosego w czoło, a chłopak cały spąsowiał.
- No tak, bo wiesz. Jesteś taka... bardziej zakręcona od pozostałych – powiedział z lekkim rumieńcem.
- Dziękuję – uśmiechnęła się uprzejmie. - Uwielbiam tę bluzę, a zwłaszcza za te kłębki – dodała bawiąc się frędzelkami. - Ty też jesteś inny od pozostałych. Przeważnie wszyscy są naburmuszeni i obrażeni na cały świat, aż chce mi się na nich nakrzyczeć. A ty jesteś wesoły! - klepnęła go w ramię, zeskakując na ziemię. - Twoja kolej! - mrugnęła do niego okiem, poprawiając swoje buty.
- Dzięki, chyba – zaśmiał się podchodząc do toru, lecz i tym razem nie zbił zbyt wielu kręgli. Sam się zastanawiał, czy czasem jego umiejętności w tej grze nie zatrzymały się na tym poziomie. Laimas odwrócił się ku Neko i posłał jej delikatny uśmiech na samą myśl o swojej grze.
- Chodźmy gdzieś indziej, bo nasze umiejętności chowają się przy innych. Możemy pójść do mnie do domu, ale tam sjest strasznie nudno - wzruszyła ramionami. - Mam ochotę na coś słodkiego.
- W sumie to masz rację, zmywamy się – zaśmiał się na jej słowa i pociągnął w stronę szatni. - Coś słodkiego mówisz? Za rogiem jest taka mała, sprzedają tam najlepsze ciasta w całym mieście. Wiem to, bo jestem w tych sprawach całkiem obeznany, a potem... do ciebie? No, jeśli nie boisz się zapraszać niemal obcego ci chłopaka, to w porządku.
- Najlepsze ciasta? Super, ale ja muszę zjeść sernik! Dawno go nie jadłam i czekolada by się przydała... - zaczęła wyobrażać sobie wszystkie smakołyki z malinowymi rumieńcami na twarzyczce. - Więc ty też lubisz słodycze? Mamy coś wspólnego!- uradowana wyszła za nim na miasto w kierunku kawiarni. - Przecież znam cię wystarczająco dobrze, więc czemu jesteś nieznajomy? Wiem, że masz na imię Laimas i lubisz słodycze, a i że kiepsko gramy w kręgle. No i u mnie w domu też możemy robić ciekawe rzeczy – zachichotała tajemniczo, jakby w jej głowie rozpętała się burza niebezpiecznych pomysłów.
- Ciekawe rzeczy, a o czym konkretnie mówisz? - spytał nieco przestraszony. - Zresztą widzisz, ja lubię przebywać w towarzystwie innych. Nie ważny czy się znamy, czy też nie. Właśnie, ciekawe co jeszcze mamy ze sobą wspólnego.
- Też jestem ciekawa. Powiedz mi, jakie lubisz ciasta? Ja tam nie wiem, co dobrego serwują w tej kawiarni.
- Wszystko tam jest dobre, więc cokolwiek nie wybierzesz będzie ci smakować. No dobra, może nie wszystko, bo to też zależy od indywidualnych gustów... ale sernik tam jest pyszny, więc nie musisz się martwić. Co mogę polecić? Hm... placek z owocami. Mówię ci, niebo w gębie! - zaśmiał się wskazując dalszą drogę dziewczynie.
- Oki doki! Wezmę placek! - podskoczyła radośnie, ale nagle uświadomiła sobie bardzo istotną rzecz. - Nie wzięłam pieniędzy z domu – burknęła niezadowolona pod nosem. Zawsze nie potrzebowała pieniędzy, a teraz prawdopodobnie musiała obejść się od cudownych rarytasów. Laimas z kolei zaśmiał się jak zwykle podczas obecności Neko i rzucił z uśmiechem do dziewczyny.
- Oszalałaś? Skoro cię zaprosiłem to znaczy, że ja płacę! - wziął ją pod ramię i ruszyli żwawszym krokiem. - Nie przejmuj się, tylko chodź.
- Daleko jeszcze? -spytała z lekkim speszeniem w głosie, a na jej policzki wypełzły delikatne rumieńce. W końcu nie każdy chwytał ją w ten sposób, co chłopak.
- Nie, zaraz tam będziemy. Jesteś strasznie niecierpliwa. Ty tak zawsze? - spytał zauważając rumieńce na twarzyczce dziewczyny. - Ach, przepraszam, znowu zrobiłem coś głupiego? - rzucił przepraszającym tonem.
- Nie – pokiwała przecząco głową. - Ja jestem bardzo cierpliwa! Czyżby w to wątpił?! - zapytała z podwyższonym tonem, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. - Tak właściwie, to co jeszcze lubisz robić? Chciałeś w końcu sprawdzić, co mamy jeszcze wspólnego.
- Co lubię robić? Hm... Może to dziwne, ale lubię spacerować, gdy pada deszcz, a poza tym bawić się ze zwierzętami. Nie mówię tu o typowo domowych futrzakach, bo często zdarzało mi się to też z na przykład szopami, czy też... - przerwał, gdy zauważył, że dziewczyna dziwnie mu się przyglądała.
- Wiesz co? Jesteś inny od wszystkich, których poznałam wcześniej – uśmiechnęła się szeroko i wskoczyła na pobliski murek oddzielający chodnik od parku. - W moim rejonie miasta dość często pada. Może jak tam potem pójdziemy, to uda nam się na to napotkać? Będziemy mieli pecha jeśli nie natrafimy na deszcz. Jeśli chodzi o zwierzęta, to... jestem chyba jednym w naszym mieście.
- Ciągle pada deszcz... cóż, to z drugiej strony nie może być specjalnie przyjemne. Najbardziej lubimy to, czego nie możemy mieć, więc ty pewnie lubisz wygrzewać się w słoneczku? - przyglądnął się badawczo dziewczynie, która z kolei drgnęła, czując jego spojrzenie i przemyślała swoje kolejne słowa. Nie chciała przecież zostać uznaną za jakąś wariatkę z wielkim bzikiem na punkcie kotów.
- Ja uwielbiam deszcz! Zwłaszcza skakać po kałużach, to fajna zabawa. Potem jak się zmoknie, to można poleżeć przy kominku – z wypiekami na twarzy, zamruczała niczym kot, wyobrażając sobie leżakowanie w ciepełku. - Hm... często słyszę od mieszkańców, że jestem kotem. Może to z powodu mojego zachowania i wyglądu? Nie mam pojęcia.
- No wiesz, koty są fajne – powiedział cicho, śmiejąc się po chwili. - Zawsze myślałem, że wszystkie dziewczyny są...straszne i złe, ale widzę, że się myliłem – powiedział z szerokim uśmiechem do Neko. Zatrzymał się na krótką chwilę i wskazując jej ruchem głowy niewielki budynek na końcu ulicy. - To tutaj. Hej, jak już coś zjemy, to idziemy do ciebie, tak? Chciałbym zobaczyć tamte okolice, ale sam bałem się to zrobić. Będziesz moim przewodnikiem, co?
Dziewczyna potaknęła z delikatnym uśmiechem i zamrugała oczyma, spoglądając na budynek. Była to skromna kawiarenka pomalowana na beżowo, z dużymi na całą ścianę oknami i drzwiami. Pociągnęła błyskawicznie chłopaka za sobą, nie mogąc doczekać się ciasta. Była już dość głodna, a w dodatku miała okazję skosztować czegoś wyjątkowo pysznego.
- Większość dziewczyn taka jest, ale ja nie. Jak widzisz, jestem nawet takim kotkiem – miauknęła wyciągając jak kot łapkę, przymykając jedno oko. - Mogę być twoim przewodnikiem, ale decydujesz się na własne ryzyko. Nawet mieszkając w tamtych okolicach, czasem gubię drogę. Jestem kiepska w orientacji w terenie – burknęła pod nosem, nadymając policzki niczym obrażone małe dziecko.
- Oj, spokojnie, jakoś sobie poradzimy. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych – zaśmiał się, dodając po chwili. - To co, koteczku, wchodzisz do środka? - spytał i razem weszli do środka. Usiedli przy oknie, w jedynym wolnym miejscu i spojrzeli w karty Menu. - To co w końcu zamawiamy? - spytał patrząc z uśmiechem prosto w jej oczy. Fioletowowłosa, zarumieniona z powodu słów chłopaka i schowała twarz w karcie.
- Poradzę się specjalisty. Co mi zaproponujesz?
- Hm... tak jak już wcześniej mówiłem, mają tutaj niesamowite ciasto owocowe, ale równie dobrym wyborem byłyby muffinki bananowe. Jednak to zależy od ciebie, bo w sumie czego byś tu nie zamówiła, będzie ci smakować. Masz na to moją gwarancję.
- Muffinki bananowe? Nigdy takiego czegoś nie jadłam – opuściła głowę na ramię z pytającym wyrazem twarzy. Co za wstyd. Taka była z niej miłośniczka słodyczy, a nigdy nie słyszała o muffinkach. - To ja spróbuję muffinek – dodała z szerszym uśmiechem i schowała dłonie pomiędzy nogami. - A ty co sobie wybierzesz?
- Ja> Hm... nie ma tu takiej rzeczy, której jeszcze bym nie próbował. Niech będzie tarta z malinami – powiedział, powtarzając ich zamówienie kelnerce, która chwilę później wróciła z ich słodkościami. - Smacznego – powiedział radośnie, spoglądając na Neko.
- Nawzajem – odpowiedziała promiennie probując swojego łakocia. - Pyszne! - oznajmiła głośno, obserwując chłopca. Siedziała niewiarygodnie grzecznie i cicho jakby oczekiwała czegoś ze strony Laimasa. Potem jednak zaczęła bujać się na boki z coraz to wyraźniejszymi rumieńcami na policzkach. - Etto... dasz mi spróbować swojego? - spytała spuszczając wzrok. Rudowłosy mimowolnie zaśmiał się słysząc jej słowa i podsunął Neko swój talerzyk.
- Mojego? Ależ proszę. No chyba, że chcesz abym cię nakarmił – powiedział z uśmiechem, uświadamiając sobie ważną rzecz. W towarzystwie tej dziewczyny na pewno nie jest nudno. Wtedy nagle uzmysłowił sobie, że ją polubił, co nie było chyba specjalnie trudne, bo miała ciekawy charakter.
- Nakarmić? Chętnie! - potaknęła z jeszcze szerszym uśmiechem i uchyliła usta, czekając na dawkę słodyczy. - Aaa...- miauknęła przymykając swoje dziwaczne kolory oczek. Chłopak zaś nie spodziewał się takiej odpowiedzi, ale pomimo lekkiego zaskoczenia, posłusznie nabrał nieco tarty na łyżeczkę i delikatnie włożył ją do ust dziewczyny. Uśmiechnął się mimowolnie, gdyż ludzie ze stolika obok rzucali w ich stronę dziwne spojrzenia.
- Pyszne! Bardzo smaczne – powiedziała, nie spuszczając wzroku z chłopca. - Czy coś nie tak? - spytała zauważając spojrzenia innych, ale jej to nie przeszkadzało, ponieważ była przyzwyczajona do tego. - Nie przejmuj się nimi. Zazdroszczą ci – mrugnęła okiem z zadowoleniem.
- Nie, to... - powiedział cicho, lekko przeczesując ręką włosy ze zdenerwowania na słowa Neko. Chrząknął tylko i dodał po krótkiej chwili: - Tak, pewnie masz rację – odpowiedział z delikatnymi rumieńcami. Nie miał nic do tego, że inni się gapili, ale zabrzmiało to jakąś dziwnie, a może po prostu źle to odebrał.
- Wszystko gra? Może masz gorączkę? Jesteś strasznie spięty – zauważywszy to, położyła dłoń na jego czole, ale ciężko było jej stwierdzić czy ma gorączkę, więc przyłożyła swoje czoło jak kiedyś robił to mistrz kuchni. - Nie masz gorączki – stwierdziła, zajadając się miffinkami.
- T-ta... wiesz,muszę iść... do łazienki – zaśmiał się dziwnie, po cym wstał z krzesła i pośpiesznie ruszył w stronę właściwych drzwi. Gdy już się tam znalazł, ochlapał twarz wodą i spoglądając w lustro stwierdził, że rzeczywiście był czerwony. - Ale ze mnie debil.
Roześmiana dziewczyna skosztowała jego tarty z myślą o jego zabawnym zachowaniu.
- Kurcze! Nie przemyślałam tego! Co ja mu pokażę u siebie?! - gwałtownie walnęła głową o stół z zdruzgotania. - Już wiem! Nie, nie wiem, a może... nie,albo... a może... nie... mo... a niech to! -zatupała energicznie nogami z zdenerwowania. - No nic. Jak zwykle pójdę na żywioł – z iskrami w oczach wymierzyła pięścią w powietrzu i z nudów zaczęła bawić się wykałaczkami. Leżała już w połowie na stoliku, zastanawiając się, czemu chłopaka nie ma tak długo.
- Kurcze, tak długo już tu siedzę. W kiblu. Jeszcze sobie coś pomyśli! - jak poparzony wydostał się z łazienki i wracając do stolika, przeprosił ją i szybko usiadł na swoje miejsce. - Em... jeśli chcesz, możesz to zjeść już do końca – wskazał na swoją tartę. - A potem już stąd pójdziemy, dobrze? - rzucił, chcąc zatrzeć tamtejsze jakże dziwne wrażenie.
- Aż takim żarłokiem nie jestem – miauknęła z wyraźnym chichotem. - Więc chodźmy do mnie – uśmiechnęła się do Laimasa, pozwalając mu zapłacić i chwyciła go za dłoń, wyciągając na zewnątrz. - U mnie pewnie pada deszcz, więc jeśli nie chcesz zmoknąć, to lepiej żebyś zabrał ze sobą parasolkę.
- Ale mój dom jest trochę daleko. Jeśli tobie to nie przeszkadza, to ja nie mam potrzeby brać parasola, bo w sumie, mam sposób na to, żeby nie zmoknąć – powiedział z uśmiechem. - W sumie... dobra, poczekaj tutaj. Nie mogę przecież pozwolić, byś za to ty była przez to mokra – uniósł się w górę i poleciał w stronę swojego domu. Szybko złapał za potrzebny przedmiot i migiem wrócił do miejsca, w którym znajdowała się Neko. - Trzymaj – powiedział, podając jej niebieską parasolkę.
- Dziękuję. Jesteś bardzo uprzejmy – poczochrała go po głowie i wzięła przedmiot, odnajdując drogę do swojego mieszkania. - W jaki sposób unikniesz zmoknięcia? - spytała zaciekawiona, skręcając na główną ulice, z której mieli wejść do lasu.
- Wiesz, posiadam magię i mogę zwyczajnie użyć specjalnego zaklęcia – powiedział z uśmiechem. - Oj, zaciągasz mnie do lasu, a wiesz, że tam jest niebezpiecznie? Ale spokojnie, w razie czego ja cię obronię – dodał i wypiął dla żartu pierś do przodu. Neko wybuchnęła śmiechem na widok jego wypiętej klaty i niemal padła na ziemię.
- Przestań – przetarła oczy ze szklanek i złapała się za obolały brzuch. - Magik z poczuciem humoru, tego jeszcze nie było. Nie sądzę żebyś musiał mnie chronić - stuknęła go w klatę, słysząc trzask łamiącej się gałęzi i podskoczyła, tuląc się do chłopca z przerażenia. Zerknęła za siebie zauważając sarnę i szybko puściła Laimasa. - Przepraszam – burknęła, a tym razem to chłopak się roześmiał. - Tak, tak, właśnie widzę. Mów sobie co chcesz, ale w razie czego na mnie możesz liczyć – powiedział, uśmiechając się do niej. - Poza tym...co ma do tego fakt, że jestem osobą używająca magii? Dobra,dobra, ty tez jesteś inna od reszty dziewczyn, prawda?
- No nie wiem. Mógłbyś mi wchodzić do mieszkania bez mojej wiedzy – podała pierwszy lepszy przykład. - No wiem, że jestem inna i dlatego nie za bardzo się dogaduję z innymi. To jeden z powodów moich wędrówek po mieście – przyglądnęła się zwierzęciu i poszli dalej. - Byle nie było burzy – drgnęła na samą myśl na widok ciemnych deszczowych chmur zbierających się w okolicach jej mieszkania.
- No fajnie, że tak o mnie pomyślałaś. Ja bym tego nie zrobił. Chociaż muszę przyznać, że wiele osób zajmuje się właśnie czymś takim. Boisz się burzy? Spokojnie,przecież ja tu jestem – zaśmiał się z Neko, która przypomniała sobie o jego wypiętej piersi.
- Nie chciałam cię obrazić, gomene -zrobiła niewinną minkę. - Nie miałam na myśli, no może miałam, no bo... - pacnęła się w czoło. - To już niedaleko - zmieniła szybko temat.
- Niedaleko mówisz? Nie mogę się doczekać – powiedział. - Nie przejmuj się. Nie obraziłaś mnie rozumiem twoje obawy. Wystarczy tylko, że nie powiesz mi gdzie mieszkasz i będzie spokój, nie? - zaśmiał się.
- Nio pewnie tak – potaknęła odsuwając gęste krzaki, za którymi ukrywała się mała alejka z domkami. - Jesteśmy. O tej porze wszyscy już śpią, no chyba, że szwendają się jacys zboczeńcy, ale jesteś ty, tak? I mnie obronisz – zachichotała na wspomnienie o jego klacie.
- Ależ oczywiście – powiedział. - Tylko wiesz, chłopiec taki jak ja przeciwko bandzie jakichś podejrzanych typów... chyba sobie tego nie wyobrażasz? - zaśmiał się nerwowo. - Mimo tego jak wyglądam, to bym się postarał. Najwyżej ty być uciekła, a ja bym się dał im troszkę poturbować. To co będziemy robić w takim razie?
- Nie pozwoliłabym im tknąć takiej buźki – powiedziała klepiąc go po policzku. - Co powiesz na łyżwy, ale takie trochę wyczynowe. Laimas dziwnie się zaśmiała na jej słowa. W dodatku były wyczynowe, a on przecież nie powie jej, że nie potrafi nawet ustać na lodzie, a co dopiero jeździć. Gdyby jednak wszystko okazało się dopiero na miejscu, to narobiłby sobie jeszcze więcej wstydu.
- Ale... no wiesz... ja nie umiem... - powiedział cicho, wbijając swój wzrok w ziemię. Neko spojrzała na niego pytająco z zastanowienie, o co może mu chodzić.
- Nie umiesz? Mogę cię nauczyć na spokojniejszym lodowisku. Nawet mało kto tam przychodzi. Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko. Możemy w końcu zrobić co innego.
- Nie, jeśli ci tonie przeszkadza, ale ostrzegam, to będzie żmudny proces, bo mnie nie jest łatwo nauczyć czegoś nowego - powiedział z lekkim uśmiechem. - jeśli masz w sobie tyle cierpliwości, w co szczerze wątpię, to oddaję się w twoje ręce.
- Spoko kociego wodza! Będzie zabawnie! - podskoczyła podekscytowana i pociągnęła go na lodowisko.

*****

Siedząc w przebieralni, zaczęli ubierać łyżwy, kiedy to dziewczyna zwróciła się do chłopaka, przykładając do ust palca i przymykając jedno oko.
- Zdradzę ci pewien sekret. Bardzo cię lubię- uśmiechnęła się i dokończyła wiązanie sznurówek. - Pomóc ci w ubieraniu?
- Ja ciebie też – szepnął, zauważając, że rzeczywiście nie miał bladego pojęcia o prawidłowym wiązaniu łyżew, więc przytaknął głową i rzucił: - jeśli to dla ciebie nie problem, to tak.
- Nie, żaden problem – z uśmiechem na twarzy ukucnęła naprzeciw Laimasa, zawiązując mu obuwie i pomogła mu wstać. Wspólnymi siłami weszli na lodowisko, a Neko chwyciła go za dłonie i zaciągnęła na lód. - I jak? Póki co, to stoisz.
- Tak, póki co jeszcze się jakoś trzymam. Gorzej będzie jak mnie puścisz – uśmiechnął się rozglądając po niemalże opustoszałym terenie.
- Nie muszę cię puszczać.
- Hej, co takiego robią tutejsi mieszkańcy na co dzień? - przenosząc wzrok z powrotem na dziewczynę.
- Przebywają w barach, szukają adrenaliny. Często dopuszczają się różnych bójek. Zwyczajnie nie przepadają za... - przerwała nie wiedząc jak ująć resztę zdania słowami. - Szczerze, gdybym mogła,to nie mieszkałabym w Subinie. Zbyt wiele znajduje się tu czarnych charakterów.
- No cóż, na pewno nie wszyscy są tacy jak ich opisujesz. Właśnie. Masz tu może jakichś dobrych przyjaciół?
- Nie mam zbyt wielu. Zazwyczaj przychodziłam tutaj dla poszukiwania zabawy. Czasem nawet dręczyłam niektóre osoby, bo denerwowały mnie straszliwie, ale ty jesteś inny i cieszę się z tego powodu – puściła powoli chłopaka, a ten z kolei nie ruszył się ani o milimetr ze swojego miejsca, w obawie, że zaliczy tym samym solidny upadek.
- Jaka to zabawa dręczyć innych? - zaśmiał się mimowolnie. - Ja jestem inny?Oj no już mnie tak nie komplementuj, bo się jeszcze zarumienię – powiedział i znów się roześmiał.
- Ja tylko mówię prawdę, a teraz dalej, to nie takie trudne – roześmiana zachęciła Laimasa do chociażby drgnięcia. - Jeśli to zrobisz, to dostaniesz nagrodę, no śmiało. Poza tym zdziwiłbyś się, ludzie czasem są zabawne, kiedy je się podręczy, serio – zachichotała złowieszczo.
- To może podręczymy kiedyś kogoś razem? Serio chciałbym zobaczyć ich reakcję na to! - powiedział i się zaśmiał. - Um, no dobra – dodał i lekko przesunął się do przodu nie zaliczając jak na razie upadku., choć czuł jak nogi mu drżą, więc do upadku nie miał też specjalnie daleko. - Właściwie, o jaką konkretnie nagrodę chodzi?
- Tajemnica – mrugnęła do niego okiem, chichocząc. Bawił ją bowiem widok chłopca, który uparcie usiłował utrzymać równowagę na śliskim lodzie. - No widzisz? Jest dobrze. Niedługo będziesz śmigał – zażartowała widząc jak niepewnie stoi na nogach.
- Hmmm... mam się zacząć bać? - zaśmiał się głupkowato.- Oj, nie wiem, śmigać to ja mogę, ale jedynie w powietrzu – powiedział i znów niepewnie posunął się do przodu, a w międzyczasie wykonał jakiś dziwny ruch, który miał uchronić o przed upadkiem, ale musiało to wyglądać dosyć zabawnie dla kogoś, kto to oglądał. Laimas chrząknął tylko i udał, że nic się nie stało, widząc rozbawienie na twarzy dziewczyny.
- Zależy czego się boisz, ale raczej nie powinieneś – wybuchnęła śmiechem na widok wygibasów Laimasa, który wyglądał bardzo zabawnie. - W powietrzu? Więc to twoja zdolność? Niesamowite! Ja od zawsze marzyłam o umiejętności unoszenia wszystkiego w powietrzu.
- Ok, to w takim razie będę teraz spokojny – sam niemalże roześmiał się na widok ruchów Neko i po uspokojeniu się nieco, dodał: - Ja też miałem ochotę kiedyś latać jak ptak. Widać jak to się skończyło, a właśnie, jaka jest twoja zdolność, moja kiciu?
- Kiciu? - wzdrygnęła się z delikatnymi rumieńcami. Jeszcze nikt nigdy tak do niej nie powiedział, więc jak miała to rozumieć? - Aż wstyd się przyznać. Nic specjalnego – odpowiedziała wymijająco, wzruszając ramionami i chwyciła chłopca za ręce, ciągnąć go do przodu z niewielką prędkością.
- Co ty robisz?! Za szybko, za szybko! - krzyknął, kurczowo trzymając się Neko. Wyglądało to doprawdy zabawnie i beznadziejnie, ponieważ jechali oni z niemal zerową prędkością, ale on i tak czuł, że lada chwila mógł się wywrócić z braku jakiejkolwiek równowagi.
Dziewczyna śmiała się w nie pogłosy na widok protestującego chłopaka i jak na złość, przyśpieszyła jeszcze bardziej. Nie trwało to jednak długo, gdyż zwolniła ostrożnie i płynnie, a kiedy Laimas zwalniał, puściła go, aby ten pojechał kawałek sam. Uczyć za bardzo nie potrafiła, ale robiła z nim to samo, co mistrz kuchni. No może w bardziej spokojny sposób, bo ten to od razu ją rozpędził do niebezpiecznej prędkości.
- Co? Ej, serio, ja jadę! - krzyknął, gdy zorientował się w końcu w tym, co się dzieje. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz po wypowiedzeniu tych słów, zachwiał się i runął na lód jak długi. Bąknął cicho pod nosem, po czym próbując się podnieść, znów upadł. Zaczął się śmiać z siebie samego jak głupi, pomagając sobie tym razem swoją mocą i już po chwili stał z powrotem na równych nogach.
- No nic – klasnęła w ręce, prawie upadając ze śmiechu. - Czas wracać. Robi się późno, a w tym mieście lepiej nie chodzić nocami po ulicach, uwierz mi – dodała z mniej wyraźnym uśmiechem i chwytając chłopca za nadgarstek, poprowadziła do wyjścia. - Ściągnąć łyżwy chyba będziesz potrafił, co? - spytała z rozbawieniem, siadając na ławce i zaczęła rozwiązywać obuwie.
- Wiesz, może i jestem niezdarny, ale takie proste rzeczy to jeszcze potrafię sam zrobić – powiedział, udając obrażonego, a chwilę po tym cicho się zaśmiał i wpierw je odwiązując, ściągnął z siebie powolnym ruchem. - Mówisz? To co w takim razie mam ze sobą zrobić? - spytał, zerkając na nią kątem oka.
- No raczej nie zostawię cię na pastwę losu, pójdziemy do mnie. Nie wyglądasz mi na jakiegoś zboczeńca, a może się mylę? - zachichotała przypominając sobie o nagrodzie dla Laimasa. - No rozchmurz się, a oto nagroda – mrugnęła okiem i cmoknęła go prosto w usta. - W lodówce mam bonus, lody – dodała, podbiegając do szafki, w której zostawiła łyżwy i stanęła w drzwiach, czekając na chłopaka. - Idziesz?
Cały spąsowiał, gdy otrzymał od niej tą jakże dziwną „nagrodę”. Na początku nie wiedział jak ma się teraz zachować, ale gdy tylko dostrzegł, że Neko jest cały czas taka sama, uznał, że też nie będzie się tym przejmował. Nie było to może wcale takie łatwe, ale przecież nie będzie robił problemów. Podążył za dziewczyną i po tym jak również odstawił łyżwy na właściwe miejsce, wyszli razem na zewnątrz. W przeciwieństwie do wcześniej, Laimas był teraz raczej milczący, ponieważ nie wiedział co miałby powiedzieć. Neko z początku nie przeszkadzała cisza ze strony chłopaka, ale potem nieco się zaniepokoiła, że może zrobiła coś nieodpowiedniego.
- Czemu nic nie mówisz? - spytała,pochylając się na przeciwko niego, plącząc za plecami palce u dłoni.
- Aaa... to? Nic takiego, po prostu... - zaczął gadać bez żadnego ładu i składu. - Oh, to tutaj mieszkasz? Jakoś inaczej to sobie wyobrażałem – powiedział, aby zmienić temat.
- Naprawdę, a jak? - spytała z wielkim zaciekawieniem. Zachowywała się jak kot, ale nie oznaczało to że spała w jakichś mrocznych i przerażających norach, no bez przesady. - Śmiało, wchodź – otworzyła drzwi na klatkę bloku i wspięli się na trzecie piętro. Włożyła kluczyk, przekręcając go dwa razy i zaprosiła rudowłosego do środka. Chłopak już na samym progu zdjął buty, gdyż tego wymagało dobre wychowanie, a przynajmniej tak słyszał.
- Jak? Sam nawet nie wiem, ale na pewno jakoś bardziej... mrocznie, a tutaj proszę,zwykle mieszkanie w bloku. Nie powiem, całkiem mnie to zaskoczyło.
- Przecież jestem dziewczyną. Mieszkanie powinno być jasne i przejrzyste. Przecież nie jestem jakimś emo, czy coś – prychnęła rozbawiona pokazując pokój i podeszła do kuchni, która była połączona z pokojem i korytarzykiem. Ściany pomalowane były na jasny róż, a na środku pokoju stał stolik z skórzaną kanapą i fotelem. Drewnianą podłogę zdobił beżowy dywan z czarne szlaczki, a na ścianach wisiały rozmaite obrazki. Na granatowej komodzie stało kilka świeczek z figurkami kotów zaś biało czarna kuchnia wydawała się być bardziej nowoczesna. - Coś do picia? - zaglądnęła do zawartości lodówki, która wyglądała znacznie lepiej niż mogła się tego spodziewać.
- Picia? Ach tak, może być woda – powiedział, czując się trochę niezręcznie. Nieczęsto ktoś zapraszał go do swojego mieszkania, a już w szczególności nie dziewczyny. Uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Rzeczywiście, nie było tu niczego, co spodziewał się zastać w „typowym” domu takiej osoby. Po prostu było to zwyczajne mieszkanie.
- Proszę bardzo – postawiła na stoliku wodę oraz lody i usiadła po turecku na kanapie. Zabrała się za posiłek ale zamiast patrzyć na włączony telewizor, zerkała kątem oka na Laimasa. - Spokojnie, wydajesz się spięty. Nie zamierzam cię zgwałcić ani posiatkować – rozbawiona włożyła do ust łyżeczkę, aby dokładnie ją oblizać z pysznych i puszystych lodów.
- Nawet jeśli, to i tak byś nie dała rady tego zrobić – powiedział roześmiany, wystawiając jej język. Usiadł obok, ale w bezpiecznej odległości, żeby nie wchodzić tym samym w jej strefę bezpieczeństwa. - Co my właściwie oglądamy? - spytał, spoglądając przy tym na ekran.
- Kabarety? Jak chcesz, to mogę przełączyć – odpowiedziała pytającym spojrzeniem i znów wzięła kolejne łyżeczki lodów do ust. - Czemu nie jesz? Nie chcesz lodowego bonusu za przeżycie jazdy na łyżwach? - zaśmiała się promiennie.
- Nie, nie, w porządku. Lubisz to oglądać? - spytał przenosząc wzrok na miseczkę z lodami. Wziął ją delikatnie do ręki i nabierając odrobinę na łyżeczkę, wsadził ją sobie do ust. - widzisz? Jem, tylko po prostu... nie chciałem wyżerać twojej własności.
- Ej! - klepnęła go w plecy z szerokim uśmiechem. - Jakbym nie chciała żebyś je wyżerał, to bym nawet ich ci nie dawała. Mam ukryty powód, im mniej dla mnie, tym mniej kalorii – zaśmiała się wcinając swoją porcję lodów.
- Wy dziewczyny... ciągle myślicie o kaloriach, zamiast po prostu delektować się jedzeniem – rzucił i się uśmiechnął do Neko.
- Ja nie delektuję się jedzeniem? Ty chyba nie widziałeś mnie z portfelem w cukierni! - z udawanym oburzeniem podniosła swój ton na lekko piskliwy.
- Ok, w tym wypadku postaram ci uwierzyć na słowo – odpowiedział, w międzyczasie zjadając swoją porcję lodów, zerkając od czasu do czasu na telewizor, niewiele jednak rozumiejąc z pokazywanych tam skeczy. - Hej, mogę cię o coś spytać? - powiedział do niej po chwili. - Tylko wiesz, jeżeli się na to zgodzisz, to będziesz musiała udzielić mi odpowiedzi, dobrze? - zaśmiał się, jakby miał mroczny plan w swojej głowie.
- Czekaj, daj mi chwilę na zastanowienie – powiedziała, zastanawiając się nad pytaniem, które mógł jej zadać. - Dobra, zaryzykuję. Obiecuję na kocie uszka, że odpowiem – uśmiechnęła się, odkładając miseczkę z końcówką lodów, wymyślając w tym czasie tysiące pytań. Laimas widział, że dziewczyna denerwuje się trochę tym, o co takiego mógłby ja zapytać. Z tego też powodu nabrał ochoty, aby nieco się z nią podroczyć. Zbliżył się do Neko nieco i pochylił nad jej twarzą.
- Jesteś pewna? Potem nie będzie już odwrotu – wyszeptał z lekkim uśmieszkiem. Dziewczyna lekko odsunęła się do tyłu, aby nabrać dystansu. Przecież nie chciała zrobić się czerwona jak burak.
- Obiecywałam, że odpowiem, to odpowiem – pisnęła, przymykając oczy ze zdenerwowania, na myśl o tej niekomfortowej sytuacji.
- Ach, jeśli tak, to dobrze – powiedział już normalnym tonem. - Pewnie się zastanawiasz, o co może mi chodzić? Więc, to jest tak... moje pytanie brzmi... - mówił, robiąc dosyć długie pauzy, by dłużej utrzymywać dziewczynę w niepewności. - Czy ty... kiedykolwiek... - patrzył jej głęboko w oczy. - Miałaś... kiedyś... - lekko się uśmiechnął. - Czy miałaś kiedyś... - zaczął się powstrzymywać od śmiechu, po tych słowach. - Tego, no... a, tak... - mówił dalej, chcąc wyprowadzić ją nieco z równowagi. - Kota. Czy miałaś kiedyś kota? Skoro sama go przypominasz, to pewnie lubisz koty – powiedział i się zaśmiał, nie mogąc się przed tym powstrzymać.
Neko gwałtownie spadła z kanapy na końcowe słowa chłopaka. Miała wrażenie, jakby rozwalił jej system. Tyle oczekiwania i cierpienia w niepewności, a ten wyskakuje do niej z takim pytaniem. Myślała, że zaraz ducha wyzionie.
- Nie, nie mam kota. Ostatnio mi zwiał – odpowiedziała z drgającą stopą, która wisiała w powietrzu. Laimas roześmiał się jeszcze bardziej, widząc jej reakcję na pytanie. Właściwie, to miał zapytać ją o coś innego, ale uznał, że to nie byłoby zbyt... odpowiednie. Podał jej rękę i gdy ta ja złapała, ostrożnie wciągnął Neko powrotem na kanapę. - Ok,w porządku. Czyli bez kota.. - powiedział sam do siebie, ciągle się uśmiechając.
- Bez kota... - powtórzyła sama do siebie, widząc przed oczami gwiazdki, które goniły czarne koty. - A ty masz jakieś zwierzę? - spytała kręcąc głową, aby wrócić do normy i z powrotem z uśmiechem spojrzała na chłopaka. - tylko bez tego przeciągania! -wytknęła go palcem z lekkim oburzeniem. Sabonis oparł się wygodnie o kanapę i delikatnie oblizał swoje sucha usta, by je jakoś nawilżyć. - Zwierzę? Niestety, żadnego na własność nie posiadam, ale wiesz, ja tam się zajmuję różnymi przybłędami i to mi wystarczy – powiedział. - No chyba, że ty chcesz być moim kotkiem – roześmiał się głośno.
- Z rozkoszą. Właściwie, to nie mam właściciela – powiedziała z dość poważną mina, choć chciała tylko się odegrać na chłopcu za tamtą sytuację.
- Nie martw się, ja będę bronił swojego kotka. Hm... trzeba będzie ci kupić obróżkę – znów się zaśmiał, wlepiając uważnie w nią swój wzrok.
- Spokojnie, nie ucieknę od właściciela – powiedziała zerkając na zegarek. - Muszę się zdrzemnąć. Cały dzień nie spałam – spochmurniała i szeroko ziewnęła, pokazując swoje białe kiełki. Chwyciła koci przykrywszy się, usiadła na kanapie momentalnie zasypiając.
- Jasne, śpij sobie... - powiedział, czując się nieco dziwnie, gdy zostawiła go tutaj „samego”. Nie miał pojęcia, co ze sobą począć, łaził sobie po pokoju w tę i z powrotem. W końcu jednak klapnął sobie na podłodze, opierając się głową o kanapę i wkrótce i jego zmorzył sen.

*****

Neko przebudziła się dość niewyspana. Rozejrzała się po swoim pokoju lekko zdezorientowana, zauważając chłopca. Prychnęła tylko z rozbawieniem i podczołgała się do niego. Spał sobie smacznie, a ona nagle poczuła ochotę podrażnienia się z nim. Jak to miała w zwyczaju z chłopcami, ale nie chciała go urazić, więc jak niby miała to zrobić? Westchnęła z namysłem i wydukała coś nawet zabawnego, przynajmniej dla niej samej. Czemu by nie poudawać dziewczyny z utratą pamięci? To mogło być całkiem... zabawne.
- Miauuu – miauknęła i wtuliła się w Laimasa, obserwując jego powieki, aż uniosą się do góry. Rudowłosy usłyszał przeciągłe miauknięcie, szepcząc coś pod nosem.
- Złaź ze mnie, Luna- mruknął niewyraźnie, jednak wielkie było jego zaskoczenie, gdy po tym jak uchylił powieki, jego oczom ukazała się postać nie kota, a fioletotowłosej dziewczyny. Skoczył na równe nogi jak oparzony, strącając przy tym lekko Neko, która się do niego przytulała. - Przepraszam, przepraszam – powiedział zupełnie zdziwiony takim rozwojem sytuacji, myśląc, że jedną nogą był w jakiejś dziwnej fantasmagorii. Dziewczyna zachichotała i znów wydała z siebie koci dźwięk, wystawiając łapkę.
- Jestem głodna, nya – mrugnęła oczkiem i ziewnęła ze słodką,wyuczoną do perfekcji minką. Uwielbiała takie zabawy, a zwłaszcza, kiedy druga osoba należała do tych bardziej nieśmiałych. - Ciemy pancio się odsunął? Laimas-sama nie chce swojego kotka? - z psimi oczkami wywołała u siebie szklanki. Wyglądało to tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. Sabonis przetarł oczy, aby upewnić się, czy aby tylko to wszystko mu się jedynie nie wydaje, ale nie, wszystko działo się naprawdę.
- Nie, nie płacz... ja cię cię chcę... eee... to znaczy... - paplał bez sensu, nie mając pojęcia, co zrobić w takiej sytuacji. - łaaa, co robić, co robić?! Błagam, niech mi ktoś pomoże! - gadał sam do siebie spanikowany w myślach.
- Laimasss-kun...- powiedziała niewinnie z nadal niewinnym spojrzeniem i chwyciła go za nogawkę spodni, lekko ją ciągnąc. - Jestem głodna – dodała, jakby zaraz miała się rozpłakać i usiadła na kolanach, śmiejąc się w duchu z jego zachowania. - Laimasss. - przeciągnęła oczekująco. - Twój kiotek chce mleczka.
Chłopak rozglądnął się po pomieszczeniu, zastanawiając się, czy ktoś go czasem nie wkręca?
- Eee, tak, mleko... zaraz... - powiedział i lekko ruszył się w stronę kuchni, ale z „kotem” uwieszonym do nogawki spodni było to raczej trudne. W dodatku było mu głupio grzebać w czyichś rzeczach, ale w końcu to jej dom i to ona chciała mleka, więc można uznać, że miał usprawiedliwienie. Neko puściła rudowłosego, by po chwili uczepić się tylnej części jego bluzy. Z zadowolonym pomrukiem kroczyła za nim, zapamiętując jego zapach.
- Nya, ładnie pachniesz- zamiauczała z szerokim uśmiechem i oplotła jego szyję. - Gdzie to mlecko?
- Ła-ładnie?- powtórzył nieco drżącym już ze zdenerwowania głosem. Wyciągnął mleko z lodówki i wlał je do szklanki, podając je dziewczynie. - Wiesz, to pewnie dlatego, że często się myję... - rzucił nagle. - Serio? Laimas, serio?! Nie, po prostu nie wierzę,że właśnie powiedziałem coś taj głupiego – pomyślał i palnął się ręką w czoło z cichym westchnięciem. - Co jeszcze/-powiedział do siebie w myślach. Neko zachichotała promiennie i wzięła łyczek białej cieczy. Oblizała wilgotne wargi i spojrzała ja chłopak uderzył się w czoło.
- Nya, to widać – dodała siadając na ziemi. - Laimas-sama... - przedłużyła ostatnią samogłoskę, robiąc znów ta słodką minkę. Odłożyła szklankę i zlustrowała uważnie chłopca.- Pobaw się ze mną.
Rudowłosy chrząknął i niepewnie na nią spojrzał.
- Pobaw... co masz przez to na myśli? - spytał. No cóż, różne rzeczy mogły mu przyjść do głowy w takim monecie, prawda? I tak też było. Niedobrze, z nim nie jest chyba najlepiej. Westchnął i rzucił: - Dobrze, tylko... jak? - po tych słowach rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś czym... koty się zazwyczaj bawią. Dziewczyna kiwała się na boki. Była podekscytowana, bo nie zawsze mogła pobawić się z kimś u siebie w domu. Z szerokim uśmiechem zerwała się na równe nogi i naskoczyła na Laimasa. Gwałtownie runęli na ziemie, a rozbawiona Neko, leżąca na przyjacielu, zaczęła machać nogami.
- W cio się pobawimy? - spytała z rumieńcami na twarzy z zadowolenia, przestając udawać, pozwalając sobie na kocią swobodę.
- W... w co pytasz... - powiedział, czując przy tym, że robi się lekko czerwony. - A masz może jakieś swoje zabawki? - zapytał zażenowany tym wszystkim. Jak to w ogóle brzmiało? Nawet nie tyle... cała ta sytuacja wyglądała wręcz komicznie. Fioletowowłosa nadal leżąc na chłopcu zaczęła spoglądać na niego pytająco. Czyżby nigdy nie miał kota, a może nigdy się z nimi nie bawił?
- Przecież wszystko jest zabawką! - jej oczy niebezpiecznie zaiskrzyły, jakby zobaczyła przed sobą interesującą zdobycz do złapania. - Nawet ty – dodała z szatańskim uśmieszkiem i zgrabnym ruchem przeturlała go na drugi koniec pokoju. Usiadła na nim i donośnie zamiauczała. - Miauuu, tow co się pobawimy? Nya?
- Ależ oczywiście, wszystko jest zabawką. Dlatego też dobrze jest bawić się niewinnym i niczego nie spodziewającym się chłopakiem – powiedział i westchnął. - W co? Hm... - rzucił z zastanowieniem. - Co powiesz na... - uśmiechnął się nieznacznie. - Ganianego? Ty będziesz uciekać, a ja będę musiał cię złapać. Tylko, że... po całym mieście, anie tyko w pokoju. Jeśli wygrasz, to dostaniesz nagrodę. Jeżeli jednak będzie na odwrót, to będę mógł wymierzyć ci karę. I to samo ze mną, Zgoda?
- Zgoda ! - potaknęła rozradowana. Cała gra jednak nie trwała długo, bowiem chłopak miał niesłychane problemy z odnalezieniem kociej dziewczyny. Kilka razy był bardzo blisko uchwycenia jej, ale udawało jej się gdzieś schować, a mianowicie na drzewie. W końcu znudzona, zapominając o zasadach gdy, złapała Laimasa, który ewidentnie wygrał całą zabawę.
- Hmmm... Kara, kara, twoja kara... - zastanawiał się na głos, idąc powoli z Neko po chodniku. - Aż tak bardzo ci się śpieszy, żeby ją wykonać? - spytał, nie mogąc jeszcze wymyślić niczego interesującego, odpowiedniego. Właściwie, to cały czas myślał, że to i tak on przegra. No i tak pewnie by było, gdyby dziewczyna się nie ujawniła. - Poczekasz jeszcze trochę, czy...?
- Poczekam, nya – zamiauczała i z szerokim uśmiechem znów uwiesiła się na duchu. - Ale nie ręczę za moje zachowanie z powodu nudów. Wieczorami i porankami jestem bardziej... - przerwała, chichocząc i polizała Laimasa po policzku. - Kiotem – dodała na widok jego miny, przyciskając go jeszcze bliżej, aby czuł każdy skrawek jej ciała skrywanego pod bluzą.
- Emmm...Neko, mogłabyś się tak mocno do mnie nie przytulać?- spytał cicho, a jego twarz w jednej chwili przybrała kolor dojrzałego buraka. W tym momencie dane mu było dokładnie poczuć przednią część jej ciała, jeśli wiecie, co mam na myśli.
- Ije, zdecydowanie nie. Ja bardzo lubię się przytulać – odpowiedziała z szerokim uśmiechem. - Przecież każdy kotek potrzebuje trochę czułości, ne? - spytała, zauważając jego czerwoną twarz. Zachichotała tylko z myślą, że to raczej on dostanie karę niż ona. - A ty nie lubisz się przytulać? - ze słodką miną, wymusiła szklanki w oczach.
- To nie tak, że nie lubię... - wydukał cicho. - Emm... chodźmy na spacer, dobrze? - zapytał szybko, mając nadzieję, że pozwoli mu to na wyrwanie się z uścisków dziewczyny. Nie chciał sprawiać jej przykrości, ale dla niego nie była to specjalnie komfortowa sytuacja.
- Dobrze – potaknęła z uśmiechem, idąc z nim przez pewien czas w ciszy. W tym czasie podziwiała krajobraz i uroki miasta, ale w końcu i to znudziło się Neko. - Laimas? Etto... no... lubisz mnie? - spytała, zerkając kątem oka na chłopaka. Chciała wiedzieć, na co mogła sobie pozwolić, bo jak było widać, nie przepadał za przytulaniem jej.
- Oczywiście, że cię lubię. Inaczej już pewnie dawno uciekłbym gdzie pieprz rośnie – odpowiedział roześmiany Sabosin. - Mogę wiedzieć czemu o to pytasz? - spojrzał na nią, szybko odwracając wzrok, wbijając go gdzieś w horyzont, bo patrzenie na nią jakoś dziwnie go peszyło. Fioletowowłosa zrobiła kilka dłuższych kroków, stając na palcach i okręciła się na pięcie by iść tyłem przed chłopcem.
- Możesz – potaknęła z delikatnym, a za razem tajemniczym uśmiechem. - Bo ty o nic mnie nie pytasz, no i... - przerwała, poszukując wzroku Laimasa i gwałtownie się zatrzymała, spoglądając na niego z dołu. - No i... - nie dokończyła ruszając przodem, nucąc pod nosem piosenkę. Laimas tylko westchnął i dogonił Neko, chcąc zaspokoić swoją ciekawość.
- No i...? Co jeszcze chciałaś powiedzieć? Nie pytam o nic, bo... - powiedział, sam nawet nie wiedząc jak to dokończyć.
- Pstro – zachichotała, znów się zatrzymując. - Bo co? Też pstro? - zażartowała sobie i pochyliła się nad chłopcem. - Nie do kończę, bo znów zrobisz się czerwony – mrugnęła okiem zaś chłopak chrząknął odruchowo, chcąc co wydukać.
- Wcale nie zrobiłem się czerwony. Po prostu mogło ci się tak wydawać, przez to światło – powiedział cicho. - Śmiało,dokończ, wtedy ja tez to zrobię – dodał, spoglądając na nią. - Kurde, czym ja się tak przejmuję? Nawet jeśli sobie to powtarzam, to nic nie zmienia... - myślał nerwowo.
- Mało zachęcające, a zwłaszcza po ostatnim „masz kota”? Prawie zeszłam na zawał. Jeśli myślę o tym, o czym myślę, to moje dokończenie jest bardziej... niż twoje – momentalnie się zacięła, a malinowe rumieńce uparcie wyłoniły się na jej policzkach.
- Idziemy w takim razie coś zjeść? - spytał wymijająco i złapał ja za rękę, ciągnąć przed siebie.
- Etto,ale ja znowu zapomniałam portfela. Może pójdziemy do mnie do domu? Mam tam homara...
- A tak, jasne... - powiedział, a po chwili zapaliła mu się czerwona lampka w głowie. - Czekaj, kto normalny trzyma w domu homara? - zapytał nieco zaskoczony, gdy sobie to uświadomił.
- Ale nie żywego – weszła do bloku, otwierając mu drzwi do mieszkania. - Jesteś zabawny, dlatego cię lubię, nya – miauknęła z rumieńcami na samą myśl o wyśmienitym homarze, którego niedawno przygotował jej mistrz kuchni. - mam nadzieję, że ci posmakuje. Chyba, że nie lubisz homarów. No bo wiesz... ja tam lubię i to bardzo. Wiele rzeczy lubię... etto.. gomene. Znów się rozgadałam – palnęła się w czoło.
- Dzięki, chyba. W każdym razie ja też cię lubię – powiedział z uśmiechem, wchodząc do środka. - Spokojnie, nie musisz przepraszać. Mnie to nie przeszkadza. Właściwie, to nawet lepiej niż gdybyś tylko szła i nic nie mówiła, a homar... nie mam pojęcia czy mi posmakuje, nigdy nie jadłem, ale dobrze będzie spróbować, prawda?
Nagle na twarzy dziewczyny zagościł niespotykanie szeroki uśmiech. Czuła się niczym podekscytowany kot, który dostał ukochaną zabawkę.
- A co z karą? - spytała zerkając kątem oka na siedzącego Laimasa. Nałożyła na talerze posiłek i podeszła do niego, potykając się o skrawek dywanu. Na szczęście zdążyła złapać równowagę i wszystko bezpiecznie wylądowało na stoliku. - Smacznego – powiedziała i z oczekiwaniem zerkała na chłopca.
- Nawzajem – odpowiedział, cicho się śmiejąc i zaraz po tym skosztował dania. Pierwszy raz jadł coś takiego, ale musiał przyznać, że mu smakowało. - Pyszne – powiedział i się do niej uśmiechnął.
- Serio? Nie kłamiesz? - spytała, przybliżając się do Laimasa na niebezpieczną odległość. - Bardzo się cieszę, trochę pomagałam kucharzowi w przyrządzeniu go – z wypiekami na twarzy spoglądała na chłopca i z każdym słowem zbliżała swoją twarz jeszcze bliżej jego, aż w końcu zamilkła i wróciła do spożywania posiłku. - Znów za dużo gadam – zaśmiała się głupkowato i podrapała się po głowie. - Laimas-sama... c-c-czy m-mogę cię o coś s-spytać? - z niewiadomych przyczyn jej głos zaczął drżeć, a wymowa jakiegokolwiek słowa sprawiała jej trudność.
- Po co miałbym kłamać... nie miałbym z tego żadnych korzyści, bo gdyby było ohydne, to musiałbym to zjeść i jeszcze udawać, że mi smakuje – zaśmiał się, dziwiąc jej nagłą zmianą zachowania. - Jasne pytaj o co chcesz – powiedział, mając co do tego jakieś dziwne obawy.
- Etto... nie wiem jak zacząć, no bo... jeszcze nigdy nie... pytała... - z coraz większym zakłopotaniem wbiła swój wzrok w kanapę i zaczęła bawić się dłońmi, które spoczywały na jej udach. Zaciągnęła po kolana swoja ukochaną bluzę i z iskierkami w oczach spojrzała na Laimasa. - Masz... - już chciała z pewną siebie miną zadać pytanie, kiedy to znów się speszyła na jego widok i schowała wzrok pod fioletowymi kosmykami włosów. - Idiotka, teraz to musi sobie myśleć – pomyślała, karcąc się w myślach. Rudowłosy oparł ręce na stole, a następnie podparł nimi swoją brodę. Uważnie przyglądał się dziewczynie, która najwyraźniej miała problem z zadaniem tego pytania. Zaśmiał się w myślach, że teraz to ona była zakłopotana.
- No wiesz, nie musisz się wstydzić. Pytaj, obiecuję, że cię nie wyśmieję – powiedział, przenosząc wzrok na ścianę.
- Tu nie chodzi o wyśmianie, bo i tak często to robią inni na mój widok. O to się nie martwię, ale... - zerknęła na niego z dołu z niewinną miną szczeniaczka. - Wo-wolałabym... - nagle oparła się o stolik i podciągnęła się do chłopca z zamglonymi oczami, jakby na moment gdzieś uleciała myślami. - C-czy... - wybełkotała cicho i spokojnie, zbliżając twarz do jego. Powoli zaczynała czuć jego oddech na swoich rozgrzanych policzkach, a mimo to zbliżała się coraz bliżej i bliżej. - Lubisz mnie? - dodała i nagle ich usta spotkały się nawzajem.
- Co takiego? Ja, ja... nic nie mogłem z tym zrobić, gdy wargi dziewczyny zbliżyły się do moich – pomyślał. Zwyczajnie zdębiał, po chwili cały się rumieniąc. Lubił ją, ale tego się nie spodziewał. Zupełnie nie wiedział jak ma się zachować, bo może to tylko jakiś impuls z jej strony? A jeśli nie? Milion myśli przechodziło mu przez głowę, więc przymknął powieki, by móc się chociaż trochę uspokoić.
- Gomene, nie powinnam – wybełkotała, siadając na swoje miejsce i z powrotem wbiła swój wzrok w ziemię. - Zrozumiem... głupi kot – palnęła się w głowę i czmychnęła za siedzenie. Chwiejnym krokiem ruszył za nią i siadając obok, lekko złapał ją za rękę.
- To nie tak... to znaczy... lubię cię, ale... to dlatego, że... ja jeszcze nigdy... - wybełkotał, dalej cały w rumieńcach. Czuł jak jego twarz wręcz płonie, a każda część ciała dziwnie drży. W dodatku wyglądał jak dziecko, zachowywał się jak dziecko, po prostu był dzieckiem. Nie wiedział nawet co takiego ona w nim dostrzegła, że postanowiła go pocałować. Przełknął ślinę i podniósł swój wzrok niepewnie na jej twarz, w oczekiwaniu na jej reakcję. No cóż, najwyżej go wyśmieje.
Neko wytrzeszczyła oczy z zaskoczenia na słowa Sabonisa, a na jej twarzy za widniał szeroki uśmiech. Nie wiedziała czemu tak bardzo uradowała się na jego odpowiedź.
- Laimas-sama – krzyknęła z dziecięcą radością i rzuciła się na chłopca, wtulając w jego tors. - Cieszę się. Ja też cię lubię, bardzo lubię – powtórzyła z wypiekami na twarzy, zauważając jego czerwone rumieńce. Roześmiała się tylko głośniej i poczochrała jego włosy. - Nya!
- Ha, jak szybko zmieniają się twoje reakcje, zupełnie za tobą nie nadążam – zaśmiał się. Siedział z nią tak przez chwilę w ciszy, delikatnie głaszcząc ją po jej długich włosach. - Wiesz, muszę cię o coś zapytać, ale tym razem nie o kota!
Z cichym pomrukiem zerknęła za chłopaka, który wyraźnie śmiał się z jej gwałtownych zmian w zachowaniu.
- Nie tylko ty – prychnęła z rozbawieniem, słysząc jego kolejne słowa. - A o co?- spytała z lekko przekrzywioną głową z ciekawości. Laimas chrząknął i powoli otworzył usta, jednak wydostało się z nich tyko ciche westchnienie. Dopiero po chwili zaczął mówić.
- Bo wiesz... ja, jakby to... no tak. Zwyczajnie nie należę do... najwyższych osób. Czy tobie to może... w jakiś sposób nie przeszkadza? - po tym pytaniu znów cały poczerwieniał, ale przynajmniej miał to w końcu za sobą. Neko spojrzała na niego pytająco i przyłożyła dłoń do jego czoła, z wyraźnym rozbawieniem.
- Masz gorączkę – prychnęła z łagodnym uśmiechem. - Mi nie przeszkadza. Nie zwracam uwagi na błahostki. Prędzej ja powinnam cię zapytać, czemu jeszcze nie uciekłeś na mój widok.
- Czemu niby miałbym uciekać? - zaśmiał się. - Zresztą wcale nie mam gorączki, coś ci się ubzdurało – rzucił i potargał jej grzywkę. - Wiesz, teraz będziemy już nierozłączni, prawda? Pan i jego kot – powiedział i znów się roześmiał. - Żartuję tylko – dodał po chwili.
- Pan i jego kot? - powtórzyła pytanie lekko zdziwiona i poprawiła swoją grzywkę. - Mam... swojego pana? - z nadal zamyśloną miną usiadła na chłopcu i podrapała się po policzku. - Jesteś czerwony! - roześmiała się głośno na widok jego miny. - Jeszcze widzę niektóre rzeczy - prychnęła z rozbawieniem. - Nierozłączni... ale ja chcę być twoim kotem.
- Jeśli chcesz to inna sprawa. Emm... mogę wiedzieć, dlaczego na mnie siedzisz? -spytał trochę speszony. - Jestem czerwony, bo ten... masz tak gorąco w mieszkaniu – dodał po chwili, szukając jakiegoś usprawiedliwienia.
- Wolałeś jak leżałem? - zachichotała rozbawiona i wstała z Laimasa.
- A jak myślisz?
Neko poszła do kuchni, wyciągając z lodówki sok. Nalała sobie odrobinę i wypiła do dna.
- Chcesz? Ochłodzisz się nieco – zamiauczała, pokazując mu karton soku.
- Jasne – powiedział i szybko podniósł się z podłogi. - Mam nadzieję, że znowu nie wstąpisz w ten „koci tryb” - zaśmiał się,zerkając na jej rozweseloną minkę.
- Sama nie wiem. Nie bawiłam się dzisiaj wystarczająco długo – wzruszyła ramionami i podała mu szklankę soku. - A co? Boisz się swojego kota? Nya? - machnęła łapką w specyficzny sposób dla kotów.
- A kto by się nie bał? W końcu tylko ty miewasz takie dziwne pomysły – przejął grzecznie od niej podaną mu szklankę z napojem, upijając przy tym łyk soku i poklepał ją delikatnie po głowie. - Dobry kotek – dodał, a dziewczyna nadęła swoje policzki z charakterystycznym oburzeniem i skrzyżowała ręce. Odwróciła się do niego plecami, stojąc tak w zupełnej ciszy. Laimas odstawił szklankę na stół i zbliżył się do dziewczyny z uśmiechem.
- Oj, no nie obrażaj się, nie ma o co – powiedział, jednak to nic nie podziałało, dlatego też podszedł jeszcze bliżej, złapał ją w pasie i stojąc na palcach, wyszeptał jej do ucha: - Przepraszam – zaraz po tym lekko dmuchnął jej w kark. Dziewczyna najeżyła się gwałtownie, czując jego oddech na swoim uchu i karku. Spanikowana pisnęła, nie mogąc uciec przez objęcie rudowłosego.
- Jja się nie obrażam – zaprzeczyła, nadal z naburmuszoną miną. - Tylko... - przerwała z niebezpiecznym błyskiem w oczach i wtuliła głowę chłopaka w swoje krągłości. - Chciałam się pobawić – dodała rozbawiona.
- N-Neko – wydukał cicho. Mimo że niedawno udało mu się nieco ochłonąć, teraz znów jego twarz zaczynała robić się gorąca. - Nie wiem jaki rodzaj zabawy ty preferujesz, ale...- wyszeptał zawstydzony.
- Jaki? - spytała lekko chichocząc i wskoczyła na kanapę w siadzie tureckim. - To zależy od osoby, z którą się bawię – dodała z niewinnym i milutkim uśmieszkiem. Robiła z siebie słodką i grzeczną dziewczynkę, choć miała istne szatańskie myśli. - Ale co? Nie będziesz chciał się ze mną bawić kaczuszkami w wannie? - spytała rozbawiona.
- Kaczuszkami? - powtórzył. - Czekaj... gdzie? Cy ty powiedziałaś... w wannie? - dodał zaskoczony, ale zaraz po tym znowu się zawstydził. - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale żeby to zrobić, to ten... trzeba by wpierw... - rzucił, wbijając swój wzrok w podłogę.
- Wpierw co?-pochyliła się odszukując jego wzroku. - No powiedz mi, bo nie za dobrze cię rozumiem. Często kąpałam się z dziećmi. To coś złego? Przecież jestem twoim kotkiem, ne? - chłopak znów chrząknął setny raz w tym dniu.
- Wiesz, jeśli ci tak bardzo na tym zależy.. - rzucił cicho. - To, że jesteś kotkiem w sumie nie ma za bardzo znaczenia... no poza faktem, że koty nie przepadają za kąpielą. W każdym razie... masz może strój kąpielowy? - spytał z nadzieją.
- A po co strój kąpielowy, skoro na golasa jest wygodniej? - zachichotała, zakrywając usta dłonią i pobiegła do swojego pokoju, przebierając się w koszulę. Wróciła z powrotem z dość sporą bluzką dla chłopaka, kiedy to potknęła się i upadła na ziemię. - Gomene, jestem strasznie niezdarna, nya – miauknęła, wstając na czworaka. - Jeśli chcesz, t możesz ubrać to – wskazała na koszulę, mając na sobie podobną.
- Ekhem... tak, już to zakładam... - szybko wziął od dziewczyny bluzkę i się odwrócił. - Emm... to ja pójdę z tym do łazienki – bąknął cicho. - Tylko ten...pokaż mi gdzie ona jest,dobrze? - rzucił zakłopotany całą tą dziwną sytuację. Neko znów zachichotała i klepnęła go w plecy.
- Żartowałam. Nie musisz się ze mną kąpać, ale jestem zaskoczona, że się zgodziłeś – padła na ziemię z rozbawienia.
- No wiesz... bardzo śmieszne – rzucił lekko speszony. - Właśnie, masz jeszcze karę do wykonania. Myślę, że to najlepszy moment na to – zaśmiał się. - Hmm... wiem! Musisz ugryźć mnie w szyję.
- Ugryść w s-szyję? Jak wampir? - speszona spojrzała na chłopaka i przez chwilę zastanawiała się nad swoją karą. - N-no nieech ci b-będzie – wydukała i pochyliła się nad Laimasem,zerkając z bliska na jego szyję. Dmuchnęła na nią ciepłym powietrzem, a potem lekko oblizując, dziabnęła go w nią. Naturalnie delikatnie, żeby jeszcze czasem nic mu nie zrobić.
- Myślę, że to wystarczy - zaśmiał się cicho i lekko przejechał dłonią po miejscu, w którym zostawiła ledwo widoczny ślad. - To ja tu poczekam, a ty możesz iść się kąpać – powiedział siadając na kanapę.
- Um – potaknęła z uśmiechem i tanecznym krokiem zniknęła za drzwiami łazienki.

*****

- Rany, jaka z niej była kocica – stwierdził Aleks, kiedy staruszka zakończyła bardzo długą historię.
- A i owszem. Zachowywała się niewinnie, jakby była słodką blondynką, ale w rzeczywistości potrafiła doskonale wykorzystać swoją pozycję - odpowiedziała kobieta z widocznym rozbawieniem na twarzy.
- Co się stało potem? Czy byli razem?
- Niestety nie. Tydzień później Laimas zginął, ratując ją przed Stowarzyszeniem Błękitnych Rycerzy. Chłopak bardzo ją... lubił. Ona zresztą także i mocno się tym przejęła, nawet jeśli tego nie pokazywała po sobie.
- Nie chciała niepokoić innych.
- Dokładnie. Chciała nadal pomagać innym...

wtorek, 16 października 2012

Chłopak na deskorolce

- Dziękuje za herbatę, była doprawdy smakowita – mężczyzna zarzucił na siebie szaty, zerkając za okno, gdzie z pochmurnych obłoków wyłaniały się promienie słońca. Okrutna pogoda znikła w nie pamięć, a staruszka nadal wpatrzona w wygasający płomień, tylko wydobyła z siebie ciężkie westchnięcie. - Urzekła mnie pani opowieść o Neko, ale ciągle mi czegoś brakuje.
- Mianowicie? - spytała z delikatnym uśmiechem, zerkając na pisarza kątem oka. - Co jest dla ciebie nie jasne, Aleksy?
- Gdzie ta magia? Gdzie walka po między stowarzyszeniem, a mafią? Przecież z tego, co zrozumiałem, to walczyli oni właśnie o moc Neko. Poza tym ciągle wydaje mi się, że opowiada pani o... sam nie wiem jak to ująć. O samych pozytywnych stronach życia kociej dziewczyny. Ciągle tylko słyszę jak ludzie ją kochali, a przecież w tamtych czasach ją nienawidzili – wydukał z siebie wszystkie kłębiące się myśli i wrócił spojrzeniem na kobietę.
- Jesteś strasznie niecierpliwy, Aleksie. Czy ty, będący czytelnikiem, chciałbyś czytać coś przykrego, co powodowałoby u ciebie melancholię i poczucie winy? Coś, co spowodowałoby u ciebie depresje?
- Nie, ale myślę, że pani ciągle odbiega od tematu.
- Więc idź popytać innych mieszkańców. Wielu z nich słyszało o niej, niektórzy widzieli, a jeszcze inni, niewielka garstka, miała okazję z nią porozmawiać – odpowiedziała pisarzowi z delikatnym uśmiechem, a ten z kolei po namyśle wyszedł z mieszkania.
Nie chciał być niemiły. Wręcz przeciwnie, był wdzięczny kobiecie za tyle informacji i wiadomości. Dobrze wiedział, że mógł je wykorzystać na prolog do swej opowieści historycznej, ale ciągle nie posiadał najważniejszej rzeczy, sytuacji, która zapoczątkowała całą akcję. Ciągle uważał, że staruszka celowo unikała boleśniejszych momentów, ale nie wiedział dlaczego. Nie wiedział nawet, dlaczego tyle wiedziała. Czy sama miała okazję z nią porozmawiać, a może ją często widywała? Może ona była Mayą?
- To nielogiczne – pokręcił przecząco głową, wyrzucając irytujące myśli i rozpoczął swoje poszukiwania na temat dziewczyny Neko. Spacerował po zatłoczonych ulicach, pytając przechodniów w barach i restauracjach, a nawet do muzea i innych atrakcji miasta, lecz nikt nie wiedział o niej wystarczająco dużo. Tylko urywki, urywki niezgadzające się z niedawno usłyszanymi historiami staruszki. Był wściekły sam na siebie. Nie wiedział komu miał wieryć, czy kobiecie, która przygarnęła go pod swój dach, czy też nieznajomym, którzy opowiadali niesłychane bajeczki o jej mocy latania i o podobnych bzdurach.
- Jeśli tak dalej pójdzie, to do niczego nie dojdę – myśląc głośno, usiadł ociężale na pustej ławce obok staruszka, który spoglądał na gruchające gołębie. Pisarz zerknął raz na mężczyznę, potem drugi. Jego mina nie drgnęła mimo delikatnego wiatru, a powieki nie opadły ani jeden raz. Wyglądał na zamyślonego, ale bijąca z niego aura powodowała, iż przybysz czuł się bardzo nieswojo. Nie wiedział co ma zrobić, czy się odezwać, a może najlepiej zamilknąć?
- Proszę pana, wszystko gra? Nic panu nie jest? - spytał niepewnym tonem dostrzegając jego srebrne oczy przepełnione pustką, tęsknotą spowodowaną wspomnieniami o przeszłości.
- Kto ty? - zmarszczył brwi spoglądając na pisarza z pogardą.
- Jestem – nastroszył się zaskoczony jego gwałtowną zmianą ducha. - Aleksy Minrou. Może pan słyszał coś o dziewczynie zwanej Neko? Aktualnie piszę o niej powieść, lecz nie mogę znaleźć wiarygodnych źródeł.
- Skoro los nie chce, abyś o niej pisał, to po co ci niepotrzebnie szukać? Daruj sobie. Nie jesteś jedyny, który szuka pieniędzy – prychnął z jeszcze większą pogardą, kiedy to pisarz poczuł się niesłychanie urażony. Co mógł niby wiedzieć ten starzec? Nie znał powodu Minroua. Nie czytał w jego myślach, więc nie mógł także wiedzieć, co jest jego motywem do odszukania prawdy.
- Nie przybyłem tu po pieniądze. Jestem tutaj, przebyłem te niezliczone kilometry, ponieważ chcę poznać prawdę, najczystszą prawdę o Neko. Nie zależy mi na sławie, chcę tylko zapobiec kolejnym plotkom i niestworzonym historią o tej dziewczynie.
- Nie rozśmieszaj mnie. Jesteś ślepy? Myślisz, że dlaczego zyskała taki posłuch? Tylko z powodu zmyślonych historyjek. Osoba tego wieku nigdy nie odróżni prawdy od fikcji.
- Skąd może pan to wiedzieć?! - zerwał się na równe nogi, pełen wściekłości w głowie, a także na twarzy. Wtedy staruszek przypatrzył się pisarzowi i obdarował go kpiącym uśmieszkiem bazyliszka. Aleks nigdy by się nie spodziewał takiego zachowania ze strony starszych ludzi. Zawsze uważał ich za miłych, uprzejmych, uśmiechniętych i przyjaznych ludzi, takich jak ta niedawno zapoznana kobiecina ze złotym sercem.
- Nie unoś się tak pingwinie.
- Pingwinie?! Co to za porównanie? - spytał z jeszcze bardziej dziwaczną miną, zwracając na siebie uwagę mieszkańców.
- Siadaj, ty głupi pingwinie – warknął przymykając powieki, kiedy to obok nich przejechał młodzieniec na deskorolce. - Skoro jesteś taki natrętny, to ci coś opowiem – poklepał wolne miejsce, na którym zasiadł pisarz. Wyciągnął ze swojej skromnej torby notatnik wraz z długopisem i spojrzał w zapatrzone oczy staruszka, w jeżdżących na deskorolkach dzieci. - Pamiętam tamten dzień, jakby było to wczoraj...

*****

Jak co dzień białowłosy zmierzał na swojej doskonałej deskorolce w stronę bazy Czarnych Smoków. Mieli oni codziennie spotkania ze swoim szefem. Byli nie wielką mafią liczącą około dwudziestu członków, ale za to najsilniejszych. Dzięki właśnie tym ludziom budzili strach u innych. Każdy ich rozpoznawał, każdy należący do jakiegoś stowarzyszenia lub mafii. Srebrnooki nazywany był prawą ręką Czarnego Smoka. Uwielbiał pchać się w największe niebezpieczeństwo, kochał tą adrenalinę i dźwięk miażdżącego ciała przeciwnika pod wpływem uderzenia z jego broni, przepełnionej magią.
- Co tym razem? - prychnął z kpiącym wyrazem twarzy i splunął na podłogę, wjeżdżając do zaciemnionego pokoju.
- Czekaliśmy jeszcze na ciebie – głęboki głos rozległ się wokół zgromadzonych, a białowłosy spojrzał na postać oblaną cieniem pozostałych członków. - Doszły mnie słuchy o bardzo tajemniczej dziewuszce, która wprowadza chaos w tym mieście – zaczął z lśniącym uśmiechem, a jego dłoń powędrowała do zapełnionej papierosami popielniczki. Pstryknął palcem aby z papierosa usunął się nadmiar popiołu. - Chciałbym ją poznać na własne oczy. Oto jej zdjęcie – dodał, wkładając do ust papierosa, a za jego plecami wyświetliło się spore zdjęcie fioletowowłosej, drzemiącej smacznie na drzewie.
- Gdzieś ją... - wydukał zaskoczony na widok dziewczyny. Przecież dobry tydzień temu widział ją na dachu jednego z wieżowców. Niemal się zabiła, spadając z dachu.
- Mówiłeś coś, Takagami?
- Nie – odparł spoglądając w przenikliwe spojrzenie szefa.
- Waszym zadaniem jest schwytanie dziewczyny i przyniesienie mi ją żywą. Zwana jest Neko i zamieszkuje lewe skrzydło miasta.
- Czemu właściwie ona? Nie wygląda na osobę posiadającą magię – stwierdził ktoś z tłumu.
- Właśnie. Wygląda bardziej na wariatkę.
- Milcz! - wrzasnął groźnie, a w dłoni ukazał się czarny płomień. Wszyscy odsunęli się gwałtownie na widok wściekłego szefa, który spoglądał wrogo na ostatnio odzywającego się chłopaka. - Nie tylko my na nią polujemy. Błękitne Rycerze również mają na nią chrapkę, a ja nie mam zamiaru być od nich gorszy, rozumiecie? Takagami, masz mi ją znaleźć. Często jeździsz w tamtych okolicach. Widywałeś już tę dziewuchę?
- Kilka razy, ale nie zwracałem na nią większej uwagi – odpowiedział niewzruszony całą sytuacją i pokręcił się na deskorolce po pomieszczeniu. - Złapanie jej nie będzie łatwe. Nie bez powodu nazwano ją Neko.
- Wiem, i to mnie jeszcze bardziej interesuje. Samo schwytanie dziewczyny będzie niezłą zabawą – roześmiał się przerażająco podnosząc głowę ku górze. - Do roboty! Macie mi ją tu przynieść!

Białowłosy jeździł na swej deskorolce po mieście, robiąc jednocześnie skomplikowane triki. Zastanawiał się nad ukrytym powodem złapania dziewczyny. Nie rozumiał, co było w niej interesującego, co przyczyniło się do pragnienia schwytania jej przez szefa mafii Czarnych Smoków.
W końcu wszyscy mieszkańcy jej unikali, usiłowali udawać, że jej wcale nie ma. Mierzyli Neko z pogardą, nie mogli i nie chcieli na nią patrzyć, a mimo to coś ciągle im kazało to robić. Z tego powodu byli wściekli. On sam był zły, że przejął się jej śmiercią podczas spotkania na wieżowcu. Jeszcze nigdy nie krzyknął za kimś, co było dziwne. Już zdążył o tym zapomnieć, kiedy spotkanie mafii przywróciło mu niechciane wspomnienia.
- Gdzie mam jej szukać? - pomyślał wytężając swój wzrok spod białych kosmyków włosów. Codziennie napotykał ją parę razy, zahaczał o jej cień, słyszał plotki, a dzisiejszego dnia jak na złość, nie było śladu po kociej dziewczynie. - To są jakieś kpiny – zatrzymał się spoglądając na lodziarnię. - Gdzie ona jest? - zacisnął kurczowo pięści.
- Nya! - w jego głowie rozbrzmiał bolącym echem głos kocicy, która machała do dzieci po drugiej stronie ulicy. Te zaś ze spuszczonymi głowami szybko zniknęły zza rogiem bloku, unikając jej egzystencji. Z chwilowym zasmuceniem spoglądała na ścianę budynku i w podskokach ruszyła dalej w nieznane.
- Mam cię – uśmiechnął się złowieszczo i ruszył prosto na Neko. Był coraz bliżej, coraz głośniej słyszał jej głos, śpiew kołysanki o kotku. Coraz wyraźniej dostrzegał rysy bladego lica młodej dziewczyny. Coraz bliżej, na wyciągnięciu ręki...
Filetowowłosa odwróciła się za siebie, lekko przechylając ciało do tyłu, aby móc spojrzeć z malowanym zaskoczeniem na twarzy na białowłosego, który sięgał po nią ręką.

*****

- I co dalej? Złapał ją? - spytał pochłonięty w opowieści pisarz, przerywając jednocześnie staruszkowi w opowiadaniu. Był tak zafascynowany, pochłonięty przez narastającą atmosferę i impresję, ze z wypiekami na twarzy spoglądał z wyczekiwaniem na staruszka.
- Czemu mi bezczelnie przerywasz? Jesteś irytujący, szczeniaku – warknął z pulsującą żyłką na czole.
- Przepraszam – skinął głową w geście, kiedy dotarły do niego kolejne słowa nieznajomego. - Szczeniak?! Najpierw pingwin, a teraz szczeniak?!
- Głupi pingwin.
- A co to za różnica?
- Duża. Pingwinem może być jeden z bajki „Madagaskar”, a głupi pingwin, to głupi pingwin.
- Nie pojmuję pana nic, a nic.
- Nie ty jeden. Wysłuchasz w spokoju całej reszty?
- Oczywiście!
- Więc zamknij tą jadaczkę i pisz.
- Mógłby pan być nieco uprzejmy.
- Wtedy niebyłym sobą – spojrzał z tajemniczym uśmiechem na Aleksa i wrócił do opowieści.

*****

Każda kolejna minuta dłużyła się niemiłosiernie dla białowłosego, który dopiero po krótkiej chwili zrozumiał, iż kocia dziewczyna zgrabnie wymknęła się przed jego uchwytem. Zirytowany, zmarszczył groźnie brwi i zawrócił w błyskawicznym tempie, odszukując wzrokiem dziewczyny.
- Chcesz pobawić się w berka? - zachichotała z promiennym uśmiechem i w podskokach okręciła się wokół swej osi. - Start!- dodała podnosząc ręce do góry i zaczęła uciekać chłopakowi.
- Co za dziwaczka – syknął pod nosem, ruszając w pościg.
Nie potrafił pojąć zachowania Neko, jej spostrzegania świata. Przecież ewidentnie chciał ją chwycić, chciał złapać, a ta nadal z uśmiechem zaczęła się z nim bawić. Czyżby była aż tak głupia? Wszystko na to wskazywało, ale chłopak musiał przyznać pewna rzecz, że kocia dziewczyna była bardo wysportowana. Jeszcze nigdy nie gonił nikogo z takim trudem. Przeciskała się pomiędzy przechodniów, jakby była z gumy. Jakby mogła przecisnąć się przez najmniejszą szparę, co było niewiarygodne.
- Szybciej, bo jeszcze mnie zgubisz! - krzyknęła, znikając w ślepym zaułku. Zadowolony białowłosy, z myślą o schwytaniu Neko, wjechał w ciemną uliczkę, lecz nigdzie nie mógł dostrzec postaci swojej ofiary. Z coraz większą irytacją, rozglądał się po dachu i oknach budynków, pomiędzy którymi się znajdował, ale nigdzie nie przemknęła mu postać dziewczyny. Chciał już wracać, odwrócił się i zamachnął nogą, kiedy to przed wyjściem z zaułka, usłyszał rozbawiony głos Neko.
- Dlaczego chciałeś mnie złapać, nya?
- Gdzie się schowałaś? - spytał, energicznie odwracając się do tyłu, lecz i tym razem nigdzie nie mógł zauważyć niewinnej owieczki. - Kim jesteś? Dlaczego zachowujesz się jak kot? - zaległa głucha cisza, którą przerwała po dłuższej chwili fioletowowłosa.
- Czemu pytasz? - odpowiedziała pytaniem, a Takagami zaczął z dociekliwsza uwaga sprawdzać zakamarki zaułka.
- Z ciekawości.
- A wiesz, że ciekawość, to pierwszy stopień do piekła? Nya?
- Owszem, więc odpowiesz mi na pytania?
- Ije. Nie znam cię, więc nie odpowiem – echo jej śmiechu przyprawiło chłopaka o nieznośny ból głowy, który stłumił, przytykając dłońmi uszy.
- Jestem Takagami, już mnie znasz, więc...?
- Ta-ka-ga-mi? Miło mi, Takagami. Mnie nazywają Neko, chyba widać dlaczego? - kontener z śmieciami wydobył z siebie metaliczny zgrzyt, a na jego klapie pojawiła się kucająca dziewczyna. Poprawiła swoją kokardkę na długim sweterku i wygodnie usiadła, machając żwawo nogami. Na jej bladym lico widniał szeroki uśmiech, a kąciki oczu nakierowywały jej źrenice prosto na chłopaka.
- Tak, wiem kim jesteś i mam zamiar cię złapać – nachylił się nisko i silnym machnięciem nogi, ruszył na swoją zdobycz. Dziewczyna siedziała spokojnie z uśmiechem, jakby tylko czekała, aż ją złapie. Nie przejmowała się żadnymi skutkami swojego głupiego posunięcia, choć jej tajemnicze spojrzenie świadczyło o tym, że doskonale wiedziała, co robi.
- Jesteś zabawny – zachichotała niczym słodka i niewinna dziewczyneczka, a jej ciało poderwało się do góry, kiedy to ręce białowłosego miały już ja dopaść. - Tak ciężko ładnie poprosić? - spytała, lądując z kocią gracja na ziemi. Ukłoniła się przed swoim przeciwnikiem, jakby wszystko robiła na pokaz i pokazała chłopakowi język. Ten zaś oburzony, ze skwaszoną miną splunął na ziemię i burknął coś niezrozumiałego pod nosem.
- Czy... mogłabyś... - mówił coraz ciszej, spuszczając wzrok, lecz jego duma nie pozwalała mu w dokończeniu prośby. - To chore! Kto normalny chciałby iść do szefa mafii?! - wydarł się na głos, wyładowując swą frustrację na ciągle uśmiechającej się Neko.
- Na świecie nie ma normalnych ludzi – stwierdziła robiąc dziwne kroki ku deskorolkarza. - są ci dziwni, którzy wstydzą się swoich dziwacznych poglądów i zwyczajów. Są również wariaci, którzy kochają adrenalinę, a także niebezpieczne zabawy z różnymi istotkami. Są też tacy, co uważają się za normalnych, ale to oni są tak naprawdę najbardziej ześwirowani – zachichotała, zakrywając usta dłonią, a białowłosy z zaskoczeniem nie dowierzał słowom, które wydobywały się z jej słów. - Więc ujmując to prościej, normalność, to pojęcie względne. Nikt nie jest normalny, co jest normalne, a to z kolei zalicza się do tego, iż uważamy się za normalnych. Normalne, co nie? - prychnęła na widok miny chłopaka i pochyliła się do przodu, aby przyjrzeć się uważniej jego zarysom twarzy. - Tak więc, do jakiej ty zaliczasz się grupy?
- Ty jesteś nienormalna – warknął mierząc z wyższością Neko.
- Pewnie masz rację – uśmiechnęła się, odskakując na pewną odległość. - Ale, czy osoba nie potrafiąca poradzić sobie z własnymi problemami powinna oceniać innych, skoro nie rozumie nawet siebie?
- Skąd ty... - nagle jego ciało zadrżało na te słowa i kurczowo zacisnął pięści. Zastanawiał się, skąd mogła o tym wiedzieć. W jaki sposób zna o nim tyle rzeczy, skoro widzi go dopiero drugi raz, nie wspominając o rozmowie. Przecież się nie znali, ona go nie znała, więc jak?
- Zwyczajnie to widzę – wzruszyła ramionami, wydając z siebie koci dźwięk. - Każdy jest książką, którą można przeczytać. Nie wszystkie są ciekawe, ale każda ma w sobie coś wyjątkowego, a twoja... - przerwała stając za plecami chłopaka i dźgnęła go palcem w plecy. - Posiada jedną z ciekawszych cech – dodała, a kiedy białowłosy zdążył się odwrócić, to dziewczyny już nie było.
- Uciekła – warknął z skwaszoną miną i mimowolnie spojrzał na swą dłoń, pogrążając się w zamyśleniu. - Ona jest normalna – jego kąciki ust drgnęły, ukazując chwilowy uśmiech na twarzy młodzieńca, gdy ten zastanawiał się nad książką o nazwie Neko.

*****

- Rozczarowałem się. Myślałem, że ten cały Takagami ją schwyta. Przecież to była dziewczyna bez mocy – westchnął zmęczony pisarz, opierając się o oparcie ławki. Jego oczy przyglądały się bezchmurnemu niebu, po którym płynęły ptaki. Wszystko wydawało się być takie spokojne, nawet jeśli wokół rozbrzmiewał hałas zatłoczonych uliczek i jezdni.
- Coś ty powiedział?! - wrzasnął rozwścieczony i grzmotnął mężczyznę w bok. - Ty głupi pingwinie! Nie słuchałeś uważnie!
- Jak to nie?! Ten cały Takagami był zwyczajnym słabeuszem! - odparł z równie wściekłą miną. - I niech pan nie mówi na mnie w ten sposób!
- A niby jak?! Głupi szczur? - spytał, a Aleks zwyczajnie wstał, chowając pisarskie przyrządy do torby.
- Dziękuję za tą opowieść, panie Takagami. Mam tylko jedno pytanie, czy Neko nadal żyje? - spojrzał tajemniczo z kamienną powagą na starca, który równie szybko wrócił do nienagannego spokoju.
- Nie. Słuch o niej zaginął po pewnej sytuacji.. - spuścił wzrok, a mężczyzna nie pytając o nic więcej, odszedł w nieznane. - Ciekawe, co teraz robi? - spytał, spoglądając na ptaki, które wzbiły się w niebo, aby ukazać swoje piękno i siłę w skrzydłach.

- Szalalala, mydełko fal. Komu ja je dam? - przygarbiona staruszka siedziała w swoim ukochanym, czerwonym fotelu dziergając na drutach ciepły szalik. Z zamyślonym spojrzeniem, uśmiechała się do siebie, nucąc pod nosem nieznaną nikomu piosenkę o kotach. Zastanawiała się tylko, kiedy pisarz do niej wróci, kiedy zrozumie najistotniejszą rzecz, kiedy przejrzy na oczy. - Ach, jaki mamy dziś cudowny dzień – westchnęła z ulgą, zerkając kątem oka na okno, w którym widniała postać Aleksa. - Witaj z powrotem, dzielny pisarzu – dodała z szerszym uśmiechem, zapraszając gościa do mieszkania.