Na czas nieokreślony wstrzymuję pisanie na tym blogu, ponieważ muszę dokończyć inny blog. wtedy wrócę.

poniedziałek, 8 października 2012

Mała zguba

   Mrok, ciemność. Te dwa zjawiska przeważały dzisiejszą nocą w mieście Subina. Niewiele mieszkańców miało śmiałość spojrzeć w głębię nocnej otchłani, w której lśniły śnieżnobiałe gwiazdy. Każda z nich świeciła najmocniej jak potrafiła, byle zwrócić na siebie uwagę ciekawskich oczu. Każda z nich chciała posiadać swojego właściciela, ale jedna, ledwo zauważalna gołym okiem cieszyła się niezmiernie, czując wzrok swojej właścicielki Neko.
- Wlazł kotek na płotek i mruga – blado skóra dziewczyna z promiennym uśmiechem dreptała z nienaganną ostrożnością po płocie jednego z domu jednorodzinnego, śpiewając na głos kołysankę dla nadal nie śpiących istotek.
- Ładna to piosenka nie długa – zatrzymała się nachylając do dziecka, które stało za oknem z radością wsłuchując się w przepełnione wdzięcznością słowa dziewczyny.
- Nie długa, nie krótka, lecz w sam raz – miauknęła okręcając się na pięcie i z dużym podskokiem znalazła się na bramce.
- Zaśpiewaj koteczku jeszcze raz - mrugnęła do dziecka i zjadając ciasteczko zeskoczyła na chodnik. Z lekkością i znaną ludzkości kocią gracją zniknęła za rogiem, szukając zajęcia na dzisiejszą noc. Ulice nadal tętniły życiem, ale Neko nie miała ochoty uśmiechać się do osób z oburzoną miną, którzy mieli zaraz pociąć się żyletką. Wolała pobawić się ze swoim ulubionym kłębkiem z kimś, kto doprawdy tego chciał, ale bał się do tego przyznać. Właśnie tak, to była jedna z zdolności tej niezwykłej dziewczyny. Potrafiła dostrzec duszę innych ludzi, którzy wstydzili się swojej oryginalności, wyglądu, pochodzenia, całokształtu. Te radosne dzieci i starsi rówieśnicy lubiący Neko byli doskonałym przykładem jej siły. Inni zaś nie potrafili tego zrozumieć, a powodem było wyłącznie to, iż nie mieli okazji porozmawiać z kocią dziewczyną.
- Sonnayo... - burknęła wyskakując zza ściany budynku, kiedy to w ślepym zaułku dostrzegła skuloną postać dziewczynki, która wypłakiwała się w swoje kolana. Neko pod dreptała do brązowowłosej i przykucnęła, dźgając ją palcem w ramię. - Ciemu płaczesz? - spytała przechylając głowę na bok, jak zaciekawiony kotek.
- Z-zgubiłam się – wyjęknęła zerkając spod kosmyków włosów na dziewczynę. Nastolatce szkoda było małej pociechy, więc poczochrała ją po głowie i z kieszeni wyciągnęła kręconego lizaka. Dziecko spojrzało z niewielkim zaciekawieniem i niepewnym ruchem ręki, wzięło poczęstunek.
- Spokojnie, zaraz odnajdziemy twój dom – uśmiechnęła się szeroko i usadowiła pociechę na swoich barkach. Z nieco drobniejszymi podskokami wyłoniła się na głównej ulicy, napotykając spojrzenia przechodniów. Neko jak zwykle nic to nie przeszkadzało, lecz mała zguba zaczynała czuć się dość nieswojo.
- Dlaczego wszyscy na nas się patrzą?
- Po to mają oczy – zachichotała, kiedy to mała nieznajoma zerknęła na wybawczynię jak na kosmitkę. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Fioletowo włosa niesamowicie ją zaskoczyła, a być może i zaintrygowała.
- Ale dziwnie się patrzą.
- Bo podziwiają - dodała żartobliwie. - Nie zwracaj na nich uwagi, bo jeszcze staniesz się taka nadęta jak oni wszyscy, ne? Obiecasz mi?
- Jak to nadęta? Nie rozumiem.
- Nie umiem tłumaczyć – skwasiła minę w pół uśmiechu, wchodząc do skromnego parku z fontanną na środku. Postawiła na jej fundamentach dziewczynkę i poczochrała ją po grzywce.
- Ale postaram ci się to pokazać. Lubisz płoszyć gołębie?
- Jasne!
- To popatrz – mrugnęła do niej okiem i wbiegła w nieliczne stado gołębi, zmuszając je do lotu. Uradowana z tego okręciła się na pięcie, spoglądając w ruch ich skrzydeł, kiedy to przechodni zmierzyli Neko hańbiącymi spojrzeniami. W tym momencie nad głową brązowowłosej zapaliła się lampka wraz z pytaniami, które niecierpliwie oczekiwały odpowiedzi.
- I jak? Pięknie wyglądały, prawda? - spytała dziewczyna podchodząc z wypiekami na twarzy.
- Niesamowicie! Ale wszyscy dziwnie na ciebie patrzyli.
- To normalne – obdarowała małą delikatnym uśmiechem i usiadła obok niej. - Wszyscy uważają, że pewnych rzeczy młodzież i starsi nie powinni robić. To samo tyczy się dzieci. Ale ja uważam inaczej, bo dlaczego ktoś ma mówić mi, co wolno, a czego nie? Ja po prostu chcę być sobą, a nie każdemu to odpowiada. To tak jakbyś chciała śmietankowego loda, bo je lubisz, ale sprzedawca ci ich nie da, ponieważ wszyscy biorą czekoladowe i ty także musisz wziąć takie, a nie inne.
- Czyli... dorośli mówią nam, co możemy, a co nie?
- Poniekąd – dotknęła jej czubka nosa. Nie przypuszczała, że mała zrozumie jej tok myślenia, nawet tego nie oczekiwała, jednak czuła, że mimo wszystko powinna jej powiedzieć. - Ja po prostu jestem sobą. Ubieram się jak chcę, jem co chcę i zachowuję się jak chcę. Nie robiąc przy tym nikomu szkody. Jeśli komuś to nie pasuje, to trudno. Nie będę mu mówiła, że musi mnie lubić, prawda?
- Um, a ja cię lubię – nagle na twarzyczce dziewczynki za widniał przyjemny uśmiech, który jeszcze bardziej uszczęśliwił Neko.
- Nya! Mam nową przyjaciółkę! Zatańczmy koci taniec radości, nya! - podskoczyła biorąc za ręce zgubę, wywijając przy tym dziwnie ciałem.
- Przestań! No proszę! – roześmiana do łez odetchnęła z ulgą, kiedy to kocia dziewczyna puściła ją, samej usiłując uspokoić swoje szalone bicie serca.
- Tak właściwie, to jak masz na imię?
- Jestem Miya, a ty?
- Nie mam imię, a przynajmniej nie pamiętam.
- Jak to nie pamiętasz?
- Kilka lat temu obudziłam się z brakiem wspomnień, ale nie ma co powracać do starych dziejów. Chodźmy lepiej poszukać twojej mamy.
- Dobrze, ale jak mam na ciebie mówić?
- Neko. Tak na mnie mówią, nya – miauknęła i wzięła na barana dziewczynkę, przechadzając się przez kolejne ulice, ciągnące się nawet kilkoma kilometrami. Szły z kilka dobrych godzin, na niebie powoli świtało, a ulice zapełniały coraz to większe gromady mieszkańców.
- Jestem głodna – ziewnęła niczym smok chcący pożreć w całości swoją ofiarę, a jej głowa opadła na bark dziewczyny która ledwo szła na swoich zgalaretowaciałych nogach. Myślała, że zaraz zaryje orła na zimnym betonie obklejonym zużytymi gumami do żucia, ale fakt o siedzącej na plecach Miyi odrzucał ją od tego kuszącego pomysłu.
- Niedaleko jest restauracja, w której jadam. Będziemy w niej za jakieś dziesięć minut – odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem. Chciała w tej właśnie obecnej chwili paść na ziemię i wykrzyczeć światu o swoim wykończeniu, lecz nie mogła tego zrobić na oczach dziewczynki. Jeszcze pomyślałaby, że Neko jest słaba, a taka nie była i nie miała zamiaru być.
   Po doskonale ocenionym upływie czasu, dziewczyny siedziały już w kuchni restauracji na pustym blacie, przyglądając się jak szef kuchni przyrządzał im na szybko spaghetti. Chwilę później mogły już rozkoszować się smakiem doskonale przyprawionego sosu i dobrze ugotowanego makaronu, który ciągnął się od ich ust po samo dno talerzy.
- Widzę, że wam smakuje – mężczyzna w fartuchu zaśmiał się głośno wraz z szelestem chichotów pozostałych kucharzy. Jego blond włosy pokrywały momentami kosmyki siwizny, które zdradzały wiek nie tak młodego mistrza. Pomimo jego wieku, nadal uwielbiał gotować i wkładał w to całą energię i miłość, którą dostrzec potrafiła Neko. Dlatego właśnie jadła jego jedzenie, dlatego brała od innych podarunki, które miały w sobie ich miłość i wdzięczność. Kochali ją nie tylko z powodu spotkania Neko, ale także za to, że pokazała im sens życia. Taką właśnie rolę posiadała w tym mieście dziewczyna. Powodowała uśmiech na twarzach osób, które pogrążyły się w ciemności, które pragnęły powrotu na właściwą ścieżkę, lecz nie potrafiły tego zrobić same.
- I to jak. Spaghetti jak zwykle przepyszne! - dziewczyna zamachała nogami jak małe dziecko nie mogąc opanować wypełzających rumieńców na twarzy.
- Gotuje pan lepiej niż moja mama i tata – powiedziała z zafascynowaniem Miya.
- Miło mi słyszeć – roześmiał się jeszcze głośniej, trzymając się ręką za brzuch. - I jak tu nie chcieć gotować dla takich smakoszy, prawda? - zwrócił się do swoich podwładnych słysząc ich potwierdzenie i wszyscy wrócili do swojej pracy. Neko skończyła swoją porcję i nadal głodno, podkradła co nieco dziewczynce, która z oburzeniem schowała talerz i dokończyła swój posiłek.
- Nie kradnij! Miałaś swoją porcję!
- Gomene – zrobiła minę szczeniaczka jakby zaraz miała się rozpłakać. Zeskoczyła z blatu i unosząc ręce do góry, rozciągnęła obolałe barki. - Dobre było, ale się skończyło! - krzyknęła radosnym tonem pomagając zeskoczyć także brązowowłosej. - Czas odnaleźć twoich rodziców – dodała czochrając dziewczynki grzywkę i z szerokimi uśmiechami, wyszły na miasto.
- Neko, gdzie mieszkasz? Masz gdzie spać? - malutka Miya spojrzała z dołu na ciągle uśmiechającą się dziewczynę. Była zaskoczona, że nadal na jej twarzy widniał uśmiech, łagodny i przyjemny dla oka, od którego robiło się jej ciepło na sercu. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła się przy swojej wybawczyni bezpiecznie, jakby cały świat był malowany w jaskrawych kolorach.
- Mam cudowny dach pod głową. Uwielbiam tam spać. Mam bardzo wygodnie... chociaż w trakcie deszczu trochę moknę – podrapała się po głowie z głupkowatym uśmieszkiem. - Powinnam chyba uszczelnić daszek, ale szkoda mi niszczyć to, co natura stworzyła.
- Natura stworzyła? To gdzie ty mieszkasz?
- Na drzewie.
- To straszne! Jeśli chcesz mogę poprosić rodziców żebyś z nami zamieszkała.
- Nie, nie, nie. Jest mi dobrze tak, jak jest, ale dziękuję za propozycję. Na pewno z niej skorzystam podczas surowej ulewy.
- W zimę też?
- W zimę też – potaknęła widząc jeszcze szerszy uśmiech na twarzy dziewczynce.
- Miya! Kochanie moje! - nagle po okolicy rozbrzmiał zrozpaczony głos rodziców małej zguby. Przybiegli błyskawicznie, aż Neko nie miała nawet okazji zorientować się skąd przybyli. Maleństwo wpadło w ich ramiona z tęsknoty, a fioletowo włosa tylko stała na uboczu, spoglądając na szczęśliwą rodzinę.
- Dziękujemy – szepnęli do dziewczyny, która odpłaciła się im równie przyjemnym uśmiechem. - Pożegnaj się z panią.
- Nie. Ja nie chcę się z nią żegnać – zaprotestowała zerkając do tyłu na przyjaciółkę.
- Więc powiedz do zobaczenia, Miya! - krzyknęła do niej radośnie, machając ręką.
- Do zobaczenia, Neko! - odpowiedziała i powoli zaczęła znikać z horyzontu kociej dziewczyny. Nie mogła się nacieszyć tym cudownym widokiem, a duma napawała jej ciało, na samą myśl, iż pomogła komuś potrzebującemu. I nie mowa była tu wyłącznie o Miyi, ale również o jej rodzicach.

- Więc Neko wcale nie była niedoceniana – pisarz nakreślił ostatnie słowa staruszki, przekładając na nową kartkę, by móc ją zapełnić nowymi literami.
- Owszem. Była doceniana, ale tylko dla nielicznych. W większości, to dzieci widziały to, co dostrzec powinni wszyscy.
- Czyli... Neko była bohaterką tamtych czasów. Była osobą ratującą innych przed zgubą?
- Być może. Na pewno była pomocną duszyczką o nietypowym charakterku.
- Fascynujące, ale jeszcze nic nie powtórzyło się z opowieści tamtych pisarzy.
- Powoli mój drogi słuchaczu, powoli.
- Przepraszam. Jeszcze tyko jedno pytanie.
- Słucham.
- Skąd pani wie o tylu szczegółach?
- To tajemnica.
- Niech pani odpowie.
- Powiedziałam, że wysłucham pytania, a nie na nie odpowiem.

1 komentarz:

  1. Mądry pisarz :D.

    A poza tym, słodko ;). Nie ma sposobu, by się nie uśmiechnąć, gdy to się czyta ;).

    Chociaż mój smutko-radar już działa ^^.

    Z chęcią przeczytam ciąg dalszy :)

    Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń