- Ciężko stwierdzić, kiedy
dziewczyna Neko zaintrygowała innych w mieście Subina. Wiadomo
tylko, że mieszkała tam od urodzenia i unikała niektórych
ludzi. Nie chodziła również do szkoły, gdyż tamtejsze
dzieci wytykały ją palcem przez jej wygląd, a także zachowanie.
Wiele słyszałam, że miała blizny na twarzy, włosy w kolorze
tęczy, a nawet, że chodziła z przyczepionymi skrzydłami do
pleców. Ciężko mi potwierdzić jakąkolwiek plotkę na jej
temat, bo dziewczyna była doprawdy dość... nieobliczalną osóbką.
Możliwe, że wpadała na bardzo głupkowate pomysły, ale z całą
pewnością nie wyglądała zanadto inaczej.
- Jak to? Czytałem, że imię nadano
jej przez niezwykłe uzależnienie dziewczyny do kocich zachowań i
wyglądu.
- Faktycznie, to prawda. Była bardzo
wesołą dziewczyną, patrzącą na świat przez różowe
okulary, ale czy to powód, by patrzyć na nią z zgorszoną
miną?
- Ależ skąd.
- W tamtym czasie uważano ją za
odmieńca. Zwyczajnie nie pasowała do tamtych czasów,
zdecydowanie...
* * * * *
Odziane drzewa w soczyste liście
kusiły pszczoły do swoich kolorowych kwiatów, aby je
zapyliły i dały początek nowemu życiu. Zielona trawa kołysała
się z rytmem delikatnego, ciepłego powietrza, udając spokojne fale
na morzu, a promienie słońca niszczyły każdy cień, który
usiłował skryć się w nieosiągalnych zakątkach miasta. Ulice
przepełnione były mieszkańcami, którzy śpieszno zmierzali
do pracy lub na spotkanie z przyjaciółmi. Uczniowie właśnie
znikali w szkolnych murach chcąc przygotować się do dorosłego
życia, a z piekarni dało się wyczuć koszący zapach świeżego
pieczywa. Cały krajobraz wyłaniał z siebie wszystko, co piękne i
przyjazne istocie żywej, ale były to tylko pozory. Fikcja, która
miała na celu ukryć mroczną stronę Subiny. To właśnie na jej
ulicach ostatnimi czasy stowarzyszenie Błękitnych Rycerzy walczyło
z mafią Czarnych Smoków, która bez żadnych skrupułów
napadała na firmy i „pożyczała” interesujące przedmioty.
- Łapcie go! Nie może nam uciec! - po
zatłoczonym chodniku jechał w pośpiechu na deskorolce młodzieniec,
który trzymał pod pachą zwinięty przedmiot. Od razu było
widać, że należał do tej trudnej młodzieży, ale w
rzeczywistości był on jednym z Czarnych Smoków.
Spod jego czarnej czapki wystawały
kosmyki białych włosów, które mogły chłopakowi
przeszkadzać w jeździe. Ubrany był w szarą skejtową bluzę z
nadrukowaną emotikoną i w krótkie granatowe spodenki. Jego
srebrne oczy skupione były na drodze, którą miał za zadanie
pokonać, aby zgubić natrętnych członków Błękitnych
Rycerzy.
- Co tak wolno? - spytał roześmiany
znikając za ślepym zaułkiem.
- Gdzie on jest?! Zgubiliśmy go?!
Szybko! Przeczesać teren!
W tym czasie na gałęzi jednej z
lip drzemała sobie smacznie dziewczyna o włosach w koloru różowej
gumy do żucia. Z rumieńcami na twarzy i uchylonymi ustami, mruczała
coś niezrozumiałego pod nosem. Nawet podczas snu, uśmiech nie
schodził z jej bladej twarzyczki.
Jedna z jej nóg zwisała ku dołowi zwracając uwagę przechodniów, którzy tylko mijali ją z oburzoną miną na widok jej wyglądu. Stopy Neko okrywały puszyste, kremowe kapcie w kształcie kocich twarzyczek z ciemnymi okularami na noskach. Całą resztę ciała zakrywała długa bluza tego samego koloru, co obuwie, z czerwoną wstążeczką i dzwoneczkiem na delikatnym dekolcie. Na lewej ręce zawieszone miała mnóstwo kolorowych bransoletek, a niektóre z nich wyglądały naprawdę dziwacznie. Na prawym uchu nosiła dzwonek, który jako jedyny nie zgubił się z jej ukochanej kolekcji kolczyków. Szyję dziewczyny zdobiła obroża z przywieszką i niewielkim dzwoneczkiem, którymi uwielbiały bawić się koty.
Jedna z jej nóg zwisała ku dołowi zwracając uwagę przechodniów, którzy tylko mijali ją z oburzoną miną na widok jej wyglądu. Stopy Neko okrywały puszyste, kremowe kapcie w kształcie kocich twarzyczek z ciemnymi okularami na noskach. Całą resztę ciała zakrywała długa bluza tego samego koloru, co obuwie, z czerwoną wstążeczką i dzwoneczkiem na delikatnym dekolcie. Na lewej ręce zawieszone miała mnóstwo kolorowych bransoletek, a niektóre z nich wyglądały naprawdę dziwacznie. Na prawym uchu nosiła dzwonek, który jako jedyny nie zgubił się z jej ukochanej kolekcji kolczyków. Szyję dziewczyny zdobiła obroża z przywieszką i niewielkim dzwoneczkiem, którymi uwielbiały bawić się koty.
- Mamusiu, zobacz na tą dziwną panią.
- Ciszej, zostaw ją w spokoju – kobieta z zakupami w rękach popchnęła swoją pociechę do przodu,
by ta z kolei nie zwracała więcej uwagi na śpiącą Neko.
- Ale ona jest śmieszna – młoda
osóbka z szerokim uśmiechem zerkała na tajemniczą postać
przypominającą kota, dopóki nie zniknęła z jej oczu.
Właśnie takie reakcje budziła w innych Neko. Dla dzieci i osób
pragnących oryginalności, była niesamowitą i interesującą
osobą, którą pragnęły naśladować. Była dla nich wzorem,
czego nie popierali ich rodzice i pozostali mieszkańcy, którzy
nie byli temu obojętni. Nikt nie wiedział, czy dziewczyna miała
dom, rodziców, czy pieniądze na utrzymanie. Wszyscy byli
pewni jednego, że nie należała do ich społeczeństwa. Uważali ją
za odludka, odmieńca, którego nie chcieli przyjąć w swoje
szeregi, a sam fakt, że przebywała w tym mieście świadczyło
tylko o ich litości.
- Nyaaa, ile ja tu spałam? - leniwe
miauknięcie wydobyło się z ust Neko, która niczym kot
rozciągała swoje ospałe ciało. Okręciła się na gałęzi i
spuściła nogi w dół, aby nimi trochę pomachać. Oparła
się rękoma do tyłu i przyglądnęła otoczeniu przed jej
nietypowymi oczami. To właśnie one były najbardziej zaskakującą
rzeczą w wyglądzie tej osóbki. Jedno było niebieskie, zaś
drugie pistacjowe.
- Zobaczcie! To Neko-chan – grupka
małych dzieci zatrzymała się przy drzewie na widok dziewczyny i z
szerokimi uśmiechami przywitali miło ulubienicę. - Witaj Neko.
- Dzieńdoberek! - odpowiedziała
machając do nich ręką na powitanie. - Dokąd idziecie? - spojrzała
na nich z zaciekawieniem. Poza jej interesującym wyglądem, miała
również w zwyczaju robić niesłychaną mimikę twarzy.
Najczęściej ludzie widywali u niej beztroski uśmiech, pytające
spojrzenie i błysk w oku spowodowany kocią ciekawością.
- Na lody! Chcesz z nami?
- A mogę? - uśmiechnęła się
zmrużając oczy i bez dalszej zwłoki zeskoczyła z drzewa na cztery
łapy. Otrzepała zgrabnie dłonie z drobinek ziemi i ruszyła z
dziećmi do obiecanej lodziarni. Uwielbiała towarzystwo tych małych
istotek, które tak kochały jej dziecinność i spostrzeganie
innej rzeczywistości. Może dlatego, że same marzyły o lataniu,
spotkaniu wróżki, czy też o zostaniu najlepszym
średniowiecznym rycerzem.
- Jakiego smaku chcesz lody?
- Ile kulek?
- Chcesz z polewą, czy z posypką? - dzieci wypytywały młodą dziewczynę, która z nerwowym
uśmieszkiem pomachała przed ich głowami, aby zamknąć im słodkie
buźki.
- Wystarczy jedna kulka śmietanowych – roześmiana spojrzała na sprzedawce, który zmierzył ją
groźnie i z szerokim uśmiechem spytał dzieci, co by chciały. Nie
zareagowała na to zachowanie, ponieważ była do niego przyzwyczajona,
zwyczajnie udała, że nic się nie wydarzyło i z wdzięcznym
miauknięciem przyjęła od młodzieniaszków poczęstunek.
- Musimy już wracać do domu – dzieci smutnawo spojrzały z dołu na wysoką dziewczynę, która
spoglądała na nich pytająco. Zastanawiała się, co miała przez
to rozumieć. Czemu jej to mówią, co jest ukryte pod tymi
słowami.
- Nic nie szkodzi. Opowiem wam śmieszną
historyjkę następnym razem – powiedziała i pomachała im na
pożegnanie. Mrugnęła do nich okiem i polizała loda, patrząc na
grupkę dzieci, dopóki nie zniknęli zza rogiem budynku. -
Dostałam loda, pysznego loda, tralala, szalala – z radosnymi
podskokami szła po gwarnym chodniku, na którym inni
przechodni robili jej miejsce. Okręciła się jedną ręką na znaku
informacyjnym i spostrzegła głodne gołębie. Podeszła do nich po
cichutku, zgniotła rożek od loda i rozsypała drobinki na chodniku.
Spoglądała przez chwilę na jedzące ptaszyny i machnęła
gwałtownie rękoma.
- Sio! - krzyknęła, a gołębie
wzbiły się w powietrze doprowadzając fioletowo włosom do
szerszego uśmiechu. Kochała spoglądać na latające ptaki. W ich
skrzydłach spostrzegała siłę, która pozwalała być im
wolnym. Uważała, że to dzięki nim mogły w każdej chwili uciec
od koszmaru i zagłębić się we własnym świecie. Ona zaś taka
nie mogła być, gdyż dawno temu oderwano jej skrzydła i
pozostawiono w tym mieście.
- Ja też kiedyś będę latać! - krzyknęła promiennie i z rozpostartymi rękoma pobiegła na przód,
przebiegając przez pasy na drugą stronę ku swojemu ulubionemu
wieżowcu. Kochała spoglądać z niego na otaczający ją świat.
Miała wtedy wrażenie, że mogła zrobić wszystko, że mogła
skoczyć i zatrzepotać swoimi skrzydłami. Uciec od koszmaru jak
gołębie, wrócić do swojej wymarzonej rzeczywistości.
- Wbiegłam! - wyskoczyła z korytarza
na zewnątrz dachu jak poparzona i zziajana opadła na zimny beton,
spoglądając w leniwie płynące obłoki. Wyciągnęła rękę jakby
chciała je złapać i spojrzała na wewnętrzną część dłoni. Z
zamyśleniem oglądnęła ją uważnie zauważając nową kreskę.
- O nie! Starzeje się! Mam kolejną
zmarszczkę na dłoni! - wrzasnęła podrywając się na tyłek.
Przejechała szybko palcem po nowej kresce, kiedy to usłyszała
szmer, którego nikt normalny by nie dosłyszał. Okręciła
głowę za siebie, zauważając zarysy stojącego za nią chłopaka z
deskorolką w ręce. Siedziała niewzruszona na jego widok. Ciekawa
była jego reakcji, bo po co skradał się do niej od tyłu? Miał
jakieś nikczemne wobec niej zamiary, a może nie spodziewał się
czyjejś obecności na tym dachu? W końcu mogła wybrać każdy
inni, tak samo jak on.
- Kim jesteś? - zmarszczył brwi z
groźnym wyrazem twarzy, jakby chciał zabić ją wzrokiem. Kurczowo
zacisnął rękę, przygniatając mocniej zawiniątko pod pachą i
zrobił kilka kroków w jej stronę, a ta z kolei nadal
siedziała jakby nigdy nic. - Gadaj!
- Kim jestem? Człowiekiem, nie widać?
- odpowiedziała pytaniem, okręcając się w jego stronę. Wyglądał
dość zabawnie. Sama mogłaby dostrzec coś podobnego do niej w jego
stylu, ale od razu było widać, iż był skejtem. Kilka przecznic
dalej było ich pod dostatkiem, ale znajdowało się w nim coś
jeszcze, co interesowało Neko. Ta aura, która z niego się
wydobywała była odmienna od całej reszty mieszkańców.
- Nie rób ze mnie idioty.
Przysłali cię z Błękitnych Rycerzy?!
- Skąd? A kim są ci Błękitno coś
tam? - przechyliła głowę niczym zdezorientowany pies, który
nie rozumiał ani słowa mówionego do niego.
- Nie ważne. Nawet nie wyglądasz
na... - przerwał, przecierając sobie twarz ze zmęczenia i skierował
się ku wyjściu, nie zwracając uwagi na dziewczynę.
- Baaaka – burknęła niewinnie pod
nosem, nadymając policzki i podeszła do krawędzi dachu, wyglądając
do przodu, aby dostrzec małe mrówki. - Wszystko jest takie
małe – roześmiana zaczęła chodzić po brzegu niczym po
krawężniku z rozpostartymi rękoma.
- Głupia, chcesz się zabić?! - krzyknął białowłosy zatrzymując się w drzwiach. Spojrzał na
Neko, która okręciła się na pięcie w jego stronę i z łagodnym uśmiechem przechyliła się do tyłu, znikając za
horyzontem. - Idiotka! - pomyślał głośno, podbiegając prędko do
krawędzi, lecz szybko cofnął się do tyłu, czując zawroty głowy.
Uklęknął na czworaka i wyglądnął zza podłoża widząc
znikające nogi dziewczyny w otwartym oknie. - Wariatka – pokiwał
przecząco głową i z ciężkim westchnięciem usiadł na tyłku.
Co to była za dziewczyna? Czyżby życie było jej nie miłe, że tak swobodnie spadała na ziemię? Przecież mogła zginąć, gdyby okno nie było otwarte.
Właściwie, to jakim sposobem wlazła do środka?
Co to była za dziewczyna? Czyżby życie było jej nie miłe, że tak swobodnie spadała na ziemię? Przecież mogła zginąć, gdyby okno nie było otwarte.
Właściwie, to jakim sposobem wlazła do środka?
Na niebie zaległa już ciemność,
a słońce ustąpiło miejsca księżycowi, który zwracał na
siebie większą uwagę niż miliony mieniących się gwiazd.
- O jak wesoło i jak przyjemnie w
pingwina bawić się, się, się – dziewczyna bujała się na
huśtawce popijając mleczko z kartonu. Dzisiejszy dzień uznała za
udany. Zwiedziła spory kawałek miasta, którego jeszcze dotąd
nie widziała. Pobawiła się z dziećmi, pojadła syto w
restauracji, gdzie kucharz bardzo cenił sobie dziewczyny towarzystwo
i na koniec osadziła się na tym miłym placu zabaw, całkiem pustym
o tej porze.
- To znowu ty? - przeleciała wzrokiem
po okolicy, a jej czuły słuch wskazał Neko kierunek dochodzącego
głosu. Przed placem zabaw zatrzymał się ten sam chłopak na
deskorolce, którego napotkała na dachu, ale tym razem bez
tajemniczego pakunku.
- Nio – pisnęła niewinnie z
uśmiechem, kończąc pić mleko. Zeskoczyła z huśtawki i w
podskoku okrążyła białowłosego, uważnie mu się przyglądając.
- Gdzie masz tamtą paczkę? - spytała spostrzegając brak
przedmiotu.
- Nie twój interes.
- Ojejejej, ktoś tu chyba wstał lewą
nogą – pstryknęła go w nos i zrobiła kilka kroków do
tyłu, splatając dłonie za plecami. - Straszny burek z ciebie.
Masz coś słodkiego dla odmiany – rzuciła mu cukierka i
odwróciwszy się na pięcie zniknęła w ciemnościach nocy.
Wróciła biegiem na swoje kochane drzewo i wygodnie układając
się do snu, pozwoliła ociężałym powiekom opaść, pogrążając
się w błogim śnie.
- Oyasumi – wyszeptała i z
nieustającym uśmiechem miauknęła na koniec dzisiejszego dnia.
Podoba mi się ^^. Ta część wyszła Ci bardzo zgrabnie ;). I polubiłam Neko ;).
OdpowiedzUsuńAktualnie ciężko jest napisać oryginalne opowiadanie o oryginalnych ludziach. Taki paradoks ^^. Trzymam kciuki, żeby Neko się przebiła ;).
Ładny wstęp do retrospekcji. Mam nadzieję, że co jakiś czas będą pojawiały się wstawki z rozmowy babci z pisarzem. I że pisarz będzie zadawał dobre pytania. Niedługo powinien zacząć podejrzewać, że rozmawia z samą Neko. Nieważne, czy nią jest, czy nie jest. Ważne jest to, że zna zadziwiająco dużo szczegółów ;D.
Bardzo, bardzo przypadł mi do gustu opis miasta. Mogłabyś go pisać jeszcze przez dwie strony i bym się nie nudziła.
Hm. Dodam jeszcze, że na początku miałam duży problem z lokalizacją czasową akcji i retrospekcji. Wydawało mi się, jesteśmy cofnięci w czasie gdzieś daleko. A tu nagle wyskakują mi emotikony i deskorolki. W tym wypadku czar wspomnień podziałał na mnie odurzająco. Na szczęście mnie olśniło ;D. Retrospekcja musi dziać się jakoś teraz, czyli akcja umiejscowiona jest w przyszłości. No albo ogólnie wszystko dzieje się w przyszłości.
Pozdrawiam ;)