Na czas nieokreślony wstrzymuję pisanie na tym blogu, ponieważ muszę dokończyć inny blog. wtedy wrócę.
piątek, 2 listopada 2012
Uczynna Neko
Kolejny dzień w Subinie rozpoczął
się od okrutnej ulewy, która uniemożliwiała mieszkańcom na
codzienne czynności. Ich monotonność została przerwana z powodu
deszczu, który zalewał ulice, zmieniał ziemię w błoto i
topił niewinnie rosnące kwiaty. Dla Aleksa pogoda w tym mieście
nie była wstanie go zaskoczyć, bowiem codziennie zmieniała się
ona ze złej w jeszcze gorszą i na odwrót. Tutaj pory roku
nie miały znaczenia. Wydawało się, jakby każdy dzień był nowym
miesiącem, a zachowanie staruszki odzwierciedlało pogodę. Zawsze,
kiedy była w pewnym stopniu wesoła, na niebie widniało słońce, a
ulice tętniły życiem, zaś dzisiejszego dnia na twarzy kobiety nie
można było dostrzec ani skrawka zadowolenia. Pisarz wyraźnie
dostrzegał jej zmartwienie, lecz nie wiedział czym ono było
spowodowane. W końcu ostatnie jej opowieści powinny ją rozweselić,
przypomnieć o tym cudownym Laimasie, którego prawdopodobnie
Neko kochała, nawet jeśli nie była tego w pełni świadoma.
Mężczyzna leżąc na kanapie,
rozglądnął się po pomieszczeniu, które nieco przypominało
opis mieszkania tego całego szefa kuchni, który najwyraźniej
był jak ojciec dla kociej dziewczyny. Nie każdy bowiem chciał
utrzymywać ją na własny rachunek, był niczym ojciec. Opiekował
się nią, uprzejmie gościł w kuchni, a także uśmiechał się do
jej towarzyszy, których spotykała na ulicach. Aleksy już
sporo o tej niesamowitej dziewczynie, która doprawdy
odznaczała się specyficznym zachowaniem i wyglądem od całej
reszty, ale nie to było najważniejsze. Spała na drzewie choć
miała dach nad głową, który dawał jej kucharz, miała
jedzenie i pieniądze, a mimo to brała od innych tylko słodycze i
drobne prezenty. Wolała dawać więcej i mniej dostawać, dla niej
największa nagrodą był szczery uśmiech u innych osób. Ten
błysk w spojrzeniu mówiący do niej „Dziękuję, będę żyć
pełnią szczęścia”. Tego dowiedział się do tej pory o tej
dziewczynie. Wiedział, że istniała wtedy magia, a Neko była z nią
w pewien sposób powiązana. Przynajmniej tak uważało
Stowarzyszenie Błękitnych Rycerzy oraz mafia Czarnych Smoków,
którzy uparcie starali się ją pochwycić, z którego
powodu zginął Laimas.
- Nad czym rozmyślasz, Aleksy? -
niespodziewanie zachrypiały głos kobiety otrzeźwił mężczyznę
ze swoich rozmyślań. Spoglądnął na osiwiałą staruszkę,
odkładając zeszyt z notatkami na bok kanapy i z ciężkim
westchnięciem przyjrzał się staruszce. Przyjrzał się
nieznajomej, która jak zwykle spoczywała w swoim fotelu,
spoglądając na zgaszony kominek.
- Nad Neko – odpowiedział
beznamiętnie, nie mogąc pojąć jeszcze tak wielu rzeczy, bardziej
ważnych i istotnych, bez których nie mógł ruszyć
dalej. Bez nich nie był wstanie zrozumieć fabuły, którą
chciał przedstawić całej reszcie świata.
- Cóż cię do tego nakłoniło?
- Nie rozumiem pytania –
odpowiedział, napotykając spojrzenie staruszki.
- Dlaczego postanowiłeś napisać o
niej opowieść? Czym cię zaintrygowała i czy nadal patrzysz na nią
w ten sam sposób po tym, jak ci trochę poopowiadałam?
- Właściwie, to całkiem przypadkowo
poznałem historię o Neko. Byłem wtedy bardzo młody, a rówieśnicy
często mnie nękali. Jako jedyny interesowałem się czytaniem
książek i podobnymi rzeczami, byłem duszą artysty i nie wszyscy
potrafili to zrozumieć. Któregoś dnia poznałem starszą ode
mnie dziewczynę o jakieś dwa lata i kupiła mi loda.
Porozmawialiśmy chwilę i na koniec spytała się, czemu płaczę.
Ja odpowiedziałem jej, że nikt mnie nie rozumie. W ten ona
uśmiechnęła się do mnie i powiedziała: „Kiedyś żyła
dziewczyna przezywana Neko, która mimo swojej odmienności nie
wylewała łez, a smutki przemieniała w uśmiech”. Tamtego dnia
zacząłem poszukiwać wiadomości o tej dziewczynie. Wiele plotek,
historii, książki, wszystko, co było z nią związane. W końcu
zapragnąłem poznać o niej prawdę. Nawet jej nie znając,
zakochałem się w Neko. Zakochałem się w jej wyglądzie,
charakterze, w jej słowach, o których pisali inni.
Zrozumiałem jednak, że co najmniej połowa, nie, zdecydowana
większość to stek bzdur.
- Więc już jej nie kochasz?
- Nie – pokiwał przecząco. - Pani
otworzyła mi oczy. Uświadomiła jaka naprawdę jest Neko i przez to
pokochałem ją jeszcze bardziej. Uczynna, pomocna optymistka, zawsze
mówiła co myślała i starała się uszczęśliwiać innych.
Pragnęła pokazać innym, że życie to nie tylko biel i czerń, że
istnieją także inne kolory, których zwyczajnie nie potrafimy
dostrzec.
- Oj Aleksy, gdyby inni ludzie
potrafili dostrzec to, co ty... pewnie wtedy ta cała historia nie
skończyła się w taki sposób.
- Nie rozumiem. Przecież w książkach
pisali, że żyła jeszcze długo.
- Powtórzę moje słowa. Chcesz
poznać prawdę, czy zyskać pieniądze?
- Prawdę.
- Więc wysłuchaj tej opowieści.
Powoli zbliżała się jesień, a Neko postanowiła pomóc
kucharzowi w kuchni...
*****
Chłodny wiatr szczypał mieszkańców
Subiny po czerwonych z zimna policzkach, którzy zmierzali
prosto do pracy lub też do szkoły. Każdy z nich miał
niezadowoloną minę, jakby wyjście z mieszkania było największą
karą na świecie. Poubierani w ciepłe kurtki i płaszcze, popijali
po drodze gorącą czekoladę, wypuszczając z każdym oddechem białą
parę ciepłego powietrza. Mimo chłodu, słońce wyciskało z siebie
najjaśniejsze promienie, aby choć trochę ogrzać przechodniów.
Krople niedawno opadłej rosy spływały po szybach kawiarenek i
sklepów odzieżowych, a na drzewach nadal uparcie trzymały
się ostatkami sił kolorowe liście. Jedne złote, czerwone,
pomarańczowe i te mniej doceniane, brązowe. Połączenie tych
kolorów cudownie zdobiło chodniki i trawniki, a rozradowane
dzieci wskakiwały w kupki liści, rzucając się nimi nawzajem. Miło
było patrzyć na beztroską zabawę malców, ale ich rodzice
szybko pozbawiali innym tej przyjemności, z czego Neko nie była
zadowolona.
Tak więc podeszła do sporej ilości
liści i cała się w nich wytarzała, przyczepiając je do swojego
sweterka. Mimo że miała wyłącznie na sobie sweterek i ciepłe
buciki, to czuła lekki chłód. Włożyła jeszcze kilka z
nich we włosy i zabunkrowała się w liściach, czekając na
zbliżającą się grupkę dzieci.
- Jestem ciasteczkowy potwór...
- powiedziała z rozbawieniem wyskakując spod liści, a dzieci
pisnęły z przerażenia. Po chwili jednak roześmiały się równie
głośno i zaczęły naskakiwać na dziewczynę, przewracając ją na
liście.
- Neko-chan! Dawno cię nie
widzieliśmy!
- Nie jest ci zimno?
Małe pociechy zaczęły wypytywać ze
zmartwieniem w oczach na różowowłosą, która tylko
kiwała przecząco na ich pytania.
- Wszystko gra. Jest mi ciepło. Zimno,
to pojęcie względne. Trzeba tylko przyzwyczaić się do temperatury
– odpowiedziała z szerokim uśmiechem, a dzieci po chwili namysłu
zaczęły ściągać swoje kurtki. - Chotto matte! Nie ściągajcie
ich, lepiej dmuchać na zimne – pomachała rękoma z nerwowym
uśmieszkiem, zmuszając dzieci do ubrania z powrotem rzeczy. - No
nic, muszę już mykać. Mam dzisiaj ważne zadanie do wykonania –
mrugnęła do nich okiem i w podskokach ruszyła dalej przed siebie,
zapominając o swoim przebraniu. Każdy, dosłownie każdy odwracał
się za siebie, gdy na swojej drodze napotykał kocią dziewczyną,
która z promiennym uśmiechem zbliżała się do restauracji.
Ich miny były nie do opowiedzenia. Jedni z otwartymi oczami
zastanawiali się, czy wszystko z nią dobrze. Inni, roześmiani do
granic możliwości robili jej zdjęcia, a pozostali z oburzoną miną
szli dalej.
- Ohaaayooo! - zaglądnęła przez
drzwi do kuchni, a wszyscy pracownicy z szerokimi uśmiechami
przywitali dziewczynę.
- Dziś strasznie wcześnie do nas
zawitałaś.
- Co tam u ciebie, kiciu kochana?
- Może masz ochotę na rybkę?
- Chłopaki, chłopaki. Ochłońcie
nieco. Zajmijcie się lepiej swoimi koleżaneczkami z pracy, Neko
jest moja – roześmiany mężczyzna podszedł do dziewczyny i
poczochrał ją po głowie, kiedy ta wskoczyła na pusty blat.
- To nie fair, nie może mieć pan
wszystkiego.
- Cichutko mi tu – mrugnął do nich
roześmiany i podał Neko miskę z spaghetti. - dzisiaj tyko to
zdążyłem ci przyrządzić. Mamy strasznie dużo do roboty, a mimo
to wszyscy są strasznie rozgadani – spojrzał na pracowników,
którzy migiem wrócili do swojej pracy.
- Nic nie szkodzi, uwielbiam twoje
jedzenie. Smacznie gotujesz.
- Och, jaki przyjemny komplement, gdyby
ludzie w tych czasach byli równie uprzejmi...
- A my nie jesteśmy?
- Jesteście, jesteście, ale leniwi –
roześmiany podszedł do swojego stanowiska i zaczął smażyć
przegrzebki.
- Chętnie pomogę, co mogłabym robić?
- spytała wciągając ustami ciągnący się makaron.
- Niech się zastanowię... możesz
podawać posiłki na stoły. Brakuje nam dwóch par rąk do
pomocy. Na kuchnie cię raczej nie wezmę, bo ostatnio prawie
spaliłaś mi kuchnię – odpowiedział i po całym pomieszczeniu
rozległ się śmiech pracowników, na co Neko odpowiedziała
oburzoną miną. - Nie gniewaj się kochana, ale ta restauracja ma
pięć gwiazdek i nie może sobie pozwolić na pewne... dodatki do
dań.
- Tak, tak, tak – pomachała łapką
kończąc posiłek i zawiesiła na siebie fartuch kelnera. Poprawiła
go nieco, bo był sporo za szeroki i splotła włosy w długą kitę,
biorąc do ręki tacę. - Gotowa! - powiedziała entuzjastycznie z
lekkim podskokiem, a wszyscy spojrzeli na nią z przestraszonymi
minami.
- Jesteś szefie pewny, że to
bezpieczne?
- Ja bym tam nie ryzykował.
- No, może lepiej podawać dziś w
papierowych talerzach?
- Nie przesadzajcie, Neko nie jest aż
tak niezdarna, prawda? - powiedział z nutką niepewności.
- Jeszcze wam pokażę! Wszyscy
będziecie mnie przepraszać na kolanach, nya! - miauknęła z
zmarszczonymi brwiami i wzięła kilka talerzy, wychodząc do gości.
Z początku nieco się gubiła, walczyła z drzwiami, wyzywając je:
„pedofilskie obraciaki”, bo kilka razy nimi oberwała. Nawet
potknęła się o dywan, lądując zgrabnie i czystko na ziemi z
nienaruszonym stanem talerzy, co przyczyniało się do cudu. Sami
goście mieli niesłychaną zabawę z dziewczyny, która
nieświadomie niszczyła tę sztywną atmosferę, zamieniając ją w
istny kabaret, co wszystkim się bardzo podobało.
- Dziękuję, dziękuję – pokłoniła
się wszystkim, podchodząc plecami do drzwi prowadzących do kuchni,
kiedy to przywaliła w nie tyłkiem i cała sala znów
wybuchnęła śmiechem. - Gomene, głupie drzwi obrotowe! - warknęła
i wskoczyła do kuchni, patrząc jak wszyscy powoli myją gary. - To
już koniec? Tak szybko czas minął?
- Niestety. Niedługo Halloween i
dlatego kończymy szybciej.
- Szkodaaa – miauknęła z
niezadowoleniem, ściągając fartuch, kiedy to kucharz podszedł do
niej i wręczył pakunek.
- Proszę. Spakowałem tobie trochę
ciasta. Nikt nie zauważy,że zabrakło kilka kawałków, a
teraz mykaj – z szerokim uśmiechem pożegnał Neko, która
niechętnie wróciła do miasta, siadając na swoje ukochane
drzewo.
- Dziś było tak przyjemnie! -
powiedziała głośno sama do siebie otwierając pudełko i z
wypiekami na twarzy podziwiała słodkości. - Pycha! Jest nawet
sernik! Mniaam! Dziś mam prawdziwą ucztę!- zamachała energicznie
nogami, zauważając w oddali nikogo innego jak Takagami. Jednak nie
wyglądał na zadowolonego, a na dodatek nie miał przy sobie
deskorolki, co było bardzo dziwne. - Takagami! Tutaj! - pomachała
do niego przyjaźnie, zwracając na siebie uwagę. Białowłosy
niechętnie podszedł do dziewczyny z nadal oburzoną miną.
- Czemu tak krzyczysz? Chcesz żebym
cię złapał? - spytał z lekkim zakłopotaniem, które nie
wiadomo skąd się wzięło.
- Ije, nie mam ochoty na berka. Masz,
weź kawałek – podsunęła mu kartonik z rozmaitymi ciastkami, a
białowłosy z jeszcze wyraźniejszymi rumieńcami niepewnie sięgnął
po jeden z nich.
- Dziękuję – burknął pod nosem,
opierając się o pień drzewa. - Skąd to ukradłaś?
- Nie mów takich rzeczy! Ja
nigdy nie kradnę, bo to jest be – odpowiedziała, szturchając go
butem w ramię.- Ne, ne, powiedz mi, dlaczego nie masz deskorolki
przy sobie? - i nagle mina chłopaka jeszcze bardziej spochmurniała.
Najwidoczniej dziewczyna trafiła w samo sedno jego dzisiejszego
zachowania.
- Zgubiłem ją. Jeden z tych zasranych
żołnierzyków zabrał mi ją – odparł z wyraźnym
niezadowoleniem, a Neko zeskoczyła z drzewa, niemalże stykając się
z białowłosym, by odszukać jego spojrzenia. Było jej szkoda
Takagamiego, więc postanowiła mu pomóc. W końcu zawsze
podawała rękę potrzebującym, gardziła innymi ludźmi, którzy
przechodzili obojętnie obok osoby poszukującej wsparcia, więc ona
sama nie miała zamiaru zostać takim bezlitosnym potworem.
- Poszukajmy tego kogoś i razem
odbierzmy mu twoją deskorolkę – uśmiechnęła się szeroko, a
zaskoczony chłopak uchylił usta nie wiedząc dokładnie co
powiedzieć. Chciał wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, ale gardło
odmawiało mu posłuszeństwa. - Jest ona dla ciebie ważna, prawda?
Wezmę twoje milczenie za zgodę – miauknęła i chwytając go za
nadgarstek, pociągnęła w głąb miasta, rozglądając się za
przedmiotem. - Jak właściwie wyglądają ci rycerze?
- Jakby to powiedzieć... - wydukał
rozglądając się po okolicy usiłując ukryć nieznośne rumieńce
na twarzy. Takagami od zawsze był wrednym chłopakiem z ulicy, który
wysławiał się w pewien niestosowny i wulgarny sposób, ale
od razu wymiękał na widok dziewczyn. One sprawiały, że gwałtownie
miękł i rumienił się na zawołanie, właśnie taki był,
straszliwie wstydliwy jeśli chodziło o płeć piękną.
- Spójrz! Czy nie tak ona
wyglądała? - spytała wskazując palcem na niebieskowłosego po
drugiej stronie zatłoczonej ulicy. Takagami zmarszczył groźnie
brwi i bez chwili zwłoki ruszył na czarnookiego, a z jego rąk
wydobył się koralowy dym, oplatający okolicę. Nieznajomy
odskoczył w ostatnim momencie na odpowiednią odległość, a Neko
przystanęła wpatrując się na rozwiniętą walkę.
- Oddaj mi deskorolkę! - wrzasnął
rozwścieczony, a błękitne płomienie przeciwnika zaczęły mieszać
się z głębią czerwieni magii Takagamiego. - Zabiję cię za
zniewagę!
- Takagami! Uważaj! - krzyknęła
różowowłosa, nieświadomie zwracając swoją uwagę na
mężczyznę. Ten zaś z złowieszczym uśmieszkiem pojawił się w
mgnieniu oka naprzeciwko niej, lustrując z niesłychaną uwagą.
- Witaj słoneczko, pójdziesz ze
mną – wyszeptał roześmiany.
- Zabierz swoje brudne łapska od
dziewczyny! - przed oczyma Neko pojawiła się mgła odcieni
czerwieni, a nieznajomy zniknął, pozostawiając po sobie
deskorolkę. Zaniepokojony chłopak spojrzał na kocią dziewczynę i
wszedł na przedmiot, upewniając się, że nic jej się nie stało.
- Powinnaś bardziej uważać. Nie tyko ja chcę cię złapać –
dodał podcierając z uśmieszkiem nos i odjechał, pozostawiając na
chodniku nadal zaskoczoną Neko.
Dziewczyna nie miała pojęcia, co
właściwie się wydarzyło, czego chciał od niej ten nieznajomy i
dlaczego właściwie obaj chcieli ją złapać. Możliwe, że nie
tyko oni, a i cały]e hordy ludzi polowało na jej egzystencję.
*****
- Tylko tyle? - spytał nieco
rozczarowany pisarz na wieść o tak krótkiej i.. nudnej
przygodzie dziewczyny.
- Tak mój drogi. Jestem
zmęczona, a nie chciałam cię zostawić dzisiejszego dnia bez ani
jednej historii.
- Mimo to bardzo dziękuję. To kolejna
rzecz, której nie było w tamtych książkach.
- Rzeczywiście – staruszka obdarzyła
mężczyznę szerokim uśmiechem. - Następnym razem obiecuję, że
będzie się działo o wiele, wiele więcej, co odmieniło losy
Neko...
- Dobrze, a tak właściwie, to jak
pani ma na imię?
- Oh, jak późno, dobranoc –
roześmiała się okrywając kocem i zapadła w głęboki sen.
Subskrybuj:
Posty (Atom)